Kalwaria Zebrzydowska

Malowniczą Doliną Jozafata, zaleje, jak co roku, światło tysięcy świec. Od wtorku do niedzieli niezwykły odpust przyciągnie rzesze pielgrzymów

Jako mała dziewczynka zazdrościłam mojej kuzynce Renacie ze Stryszowa, która w sierpniowej procesji zawsze szła w asyście. Najpierw trzymała jedną ze wstążek przypiętych do rogów poduszki, na której spoczywała perłowa korona, potem nosiła tę poduszkę, a wreszcie wystąpiła w długiej "ślubnej" sukni w parze z "panem młodym".

***

Historia Kalwarii Zebrzydowskiej rozpoczęła się na przełomie XVI i XVII w., kiedy Mikołaj Zebrzydowski, marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski, polecił budowę kaplicy Ukrzyżowania Pana Jezusa. Na miejsce wybrał pobliską górę Żarek. Legenda mówi, że zobaczył na niej trzy płonące krzyże i uznał to za znak. Kaplicę wzniesiono na wzór jerozolimskich kaplic Krzyża Świętego i Grobu Chrystusa, których gipsowe modele przywiózł z Ziemi Świętej były dworzanin Zebrzydowskiego, dziedzic pobliskiej Dąbrówki Hieronim Strzała.

Nie ma chyba znaczenia, czy fundator od początku myślał o stworzeniu kalwarii, czy jej budowę zlecił mu spowiednik jako pokutę za rokosz (Zebrzydowski stanął na czele opozycji przeciw Zygmuntowi III). Ważne, że w ciągu kilkunastu lat powstały kolejne murowane kaplice, a na zboczu góry Żarek wyrósł klasztor Matki Bożej Anielskiej. Jego architektami byli włoski jezuita Jan Maria Bernardoni i flamandzki złotnik Paweł Baudarth. Dróżki zaprojektował sławny matematyk, profesor Akademii Krakowskiej Jan Brożek. Niewykluczone, że wziął pod uwagę sugestię fundatora, który podobno powiedział: "Za jeden krok Chrystusa powinniśmy robić dziesięć".

Miejsca budowy kaplic jeszcze wyznaczały krzyże, kiedy 14 września 1608 r. odprawiono pierwsze nabożeństwo pasyjne. "Tam w Kalwarii dziwne zjawiło się nabożeństwo, nie może się go człowiek mizerny nasłuchać ni dość nacieszyć. Pójdźmy tam! I przychodzili coraz to nowi i coraz liczniej" - zanotował w 1612 r. pierwszy kalwaryjski kronikarz o. Ludwik Boguski.

Minęły cztery wieki i nic się nie zmieniło - tylko bardzo śnieżna i mroźna zima może odstraszyć od Kalwarii pielgrzymów i turystów. W bazylice oo. Bernardynów bywa tłoczno, ale na dróżkach tłum się rozrzedza.

***

Na 6 km kw. stoi 41 sakralnych budowli: figury, mostki, kościółki, kaplice w kształcie pięcioboku, trójkąta, owalu, krzyża greckiego.

Dróżki Pana Jezusa prowadzą od bazyliki do kościoła Grobu Matki Bożej (tzw. Grobku) i z powrotem, dróżki Matki Bożej tą samą trasą, tylko w odwrotnym kierunku.

Przejście całości (5 km, czasem ostro pod górę) może zająć kilka godzin. Trzeba się wspiąć na Żarek (zwany Kalwarią bądź Golgotą), przekroczyć potok Skawinki (zwany Cedronem). Idzie się wśród pól z widokiem na otaczające je wzgórza, w cieniu lip i kasztanowców, którymi obsadzono dróżki jeszcze w XVIII w.

***

3 maja 1641 roku na dworze Stanisława z Brzezia Paszkowskiego stał się cud. Obraz Matki Bożej, przed którym codziennie modliła się cała rodzina, "krwawemi zapłakał łzami". Duchowni nakazali przeniesienie go do kościoła w Marcyporębie. Gospodarz wyszedł z domu z cudownym wizerunkiem. W drodze, choć nikogo przy sobie nie widział, czuł, jak ktoś ciągnie go za rękę i prowadzi lasami w zupełnie innym kierunku - do świątyni kalwaryjskiej (wg relacji o. Boguskiego).

Kościół przez kilkanaście lat nie udostępniał obrazu schowanego w zakrystii. Dopiero 4 października 1658 r. biskup sufragan krakowski Mikołaj Oborski zezwolił na przeniesienie go do świątyni. Zaraz potem wybudowano Matce Bożej kaplicę, w której cudowny obraz znajduje się do dziś (odsłaniany o godz. 6 przed mszą św., zasłaniany o 21 po różańcu).

Kalwarię warto odwiedzić także wtedy, gdy wypełnia ją morze ludzi, a zamiast świergotu ptaków słychać orkiestry dęte. Sierpniowe procesje zaśnięcia i wniebowzięcia Matki Bożej to wielkie, bardzo uroczyste religijne widowiska.

Najważniejsze są figury Matki Bożej - jedna niesiona na katafalku, druga pod baldachimem. Ale najciekawsze (moim zdaniem) są asysty - grupy pielgrzymów idące według ustalonej kolejności. Tradycyjnie kalwaryjskie procesje otwiera asysta z Cieszyna (honorowe miejsce zawdzięcza księciu cieszyńskiemu Adamowi Wacławowi, który pielgrzymował tu już w 1614 r.). Większość członków asyst zakłada stroje ludowe (ich nakrochmalone, uroczyste wersje), a że przyjeżdżają niemal z całej Polski, jest co podziwiać. Oprócz modlitw (dróżki są znakomicie nagłośnione) bardzo istotnym elementem procesji są orkiestry dęte (większość asyst ma swój zespół).

***

Od początku Kalwarią opiekują się bernardyni. Pierwsi zakonnicy - o. Jan Poniatowski i o. Filip Łącki - przybyli z Krakowa już w 1604 r. Przy klasztorze działało gospodarstwo sięgające aż po Brody (wieś za Kalwarią w kierunku Krakowa). - Był brat-szewc, brat-kowal, leśnik, zarządca folwarku, kucharz, krawiec - wspomina o. Mikołaj. - A teraz habity szyje pani Czerniakowa z sąsiedniego Bugaja, nie ma ani pola, ani krowy, nawet psa nie mamy...

W klasztorze mieszka 30 zakonników. Ich głównym zajęciem jest obsługa wiernych. Dla nich bracia w miejscu szop i stodół wybudowali dom pielgrzymkowy. Postawili restaurację, kawiarnię, w dole dziedzińca sanitariaty, a jeszcze niżej - zadaszony taras z pięknym widokiem na leżące w dole miasteczko i pola. O. Damian Muskus, kustosz sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, śmieje się, że Jan Paweł II wymyślił najlepsze turystyczne hasło reklamowe: "Kalwaria ma w sobie coś takiego, że człowieka wciąga".

Od 1999 r. Kalwaria jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Trafiła tam nie tylko ze względu na walory krajobrazowe i architektoniczne, ale także wartości duchowe.

Więcej o: