Administracyjnie Grodno jest stolicą jednego z sześciu obwodów (województw) na terytorium Białorusi, a od 1991 r. także ośrodkiem nowej diecezji Kościoła katolickiego.
Grodno to duży ośrodek przemysłowy (sprzęt elektryczny, tekstylia, wyroby ze skóry, tytoniu, przemysł spożywczy), kulturalny i naukowy. Działają tu: Uniwersytet im. Kupały, Akademia Medyczna, Akademia Rolnicza. Życie kulturalne toczy się przede wszystkim wokół Teatru Dramatycznego, Teatru Lalek, muzeów w Starym i Nowym Zamku, Muzeum Orzeszkowej, a także kilkanaście kin i domów kultury.
W Grodnie funkcjonuje obecnie około 110 przedsiębiorstw (31 państwowych, 10 towarzystw akcyjnych, 21 spółek joint venture z obcym kapitałem, 48 średnich i małych zakładów). Największymi przedsiębiorstwami w mieście są zakłady produkcji nawozów azotowych oraz włókien syntetycznych. W Grodnie rozwija się przemysł tekstylny, obuwniczy i elektroniczny (składane są najsłynniejsze w dawnym ZSSR radia Okean, magnetofony kasetowe, telewizory).
Po rozpadzie Związku Radzieckiego Białoruś proklamowała niepodległość (sierpień 1991 r.). Posiada jednak tylko pozorną suwerenność. Przez wszystkie lata białoruskiej niepodległości utrzymywała się bowiem silna zależność gospodarcza, polityczna i wojskowa kraju od Moskwy. Przypieczętowaniem takiego stanu rzeczy była stopniowa integracja obydwu państw i powstawanie kolejnych struktur związkowych. Już 2 kwietnia 1996 r. powołano Stowarzyszenie Białorusi i Rosji, a 8 grudnia 1999 r. podpisany został dokument powołujący do życia Związek Białorusi i Rosji (ZBiR). Zakładał on pełną unifikację państw w przyszłości.
Funkcjonowanie białoruskiej gospodarki jest niemal całkowicie uzależnione od dostaw rosyjskich surowców. Rosja jest głównym partnerem handlowym Białorusi, w pełni kontroluje dostawy i tranzyt surowców energetycznych. Przykręcenie kurka z gazem czy ropą w Moskwie jest w stanie sparaliżować całą gospodarkę i życie codzienne w Białorusi.
Bliska współpraca Mińska z Moskwą jest więc warunkiem utrzymania stabilności państwowej. Jest także podstawowym elementem białoruskiej polityki zagranicznej. Uznanie legalności władzy prezydenta Aleksandra Łukaszenki przez Rosję w dużym stopniu umożliwia mu prowadzenie polityki wewnętrznej, w ograniczonym zaś zakresie - także na arenie międzynarodowej. Patronat i sąsiedztwo Moskwy gwarantuje mu, że praktycznie nie musi się on liczyć ze zdaniem państw Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, występujących w obronie praw człowieka i demokratycznej opozycji na Białorusi.
Przykładem tego są referendum i wybory do parlamentu z 2004 r. Przed zakończeniem swojej drugiej (i zgodnie z obowiązującą konstytucją - ostatniej) prezydenckiej kadencji Łukaszenko wyznaczył referendum, w którym Białorusini mieli zadecydować o możliwości ubiegania się o kolejną kadencję jego rządów (jej koniec przypada na 2006 r.). Opozycję demokratyczną na Białorusi, krytykującą poczynania prezydenta, w brutalny sposób pozbawiono możliwości wyrażania opinii.
Tylko w latach 2003-04 władze białoruskie zdelegalizowały prawie 50 najbardziej aktywnych organizacji pozarządowych. W tym samym czasie zamknięto 20 niezależnych gazet. Oprócz dwóch stron internetowych ("Radia Swoboda" i organizacji "Karta'97"), zapewniających w miarę obiektywną informację, zamknięte zostały także inne opozycyjne media elektroniczne.
Aleksander Łukaszenko już przed wyborami w 2004 r. zapowiedział, że głosowanie dowiedzie, iż białoruska opozycja nie ma żadnego poparcia społecznego, a potem "nie zostanie z niej kamień na kamieniu". Protesty i manifestacje uliczne opozycji, które przetoczyły się przez miasta Białorusi, zostały przez milicję stłumione, a wielu opozycjonistów i dziennikarzy trafiło do szpitali lub aresztów (żeby tylko wspomnieć Anatolija Lebiedźkę, lidera opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, czy Pawła Szeremieta, dziennikarza rosyjskiej telewizji ORT).
Dzięki referendum z 17 października 2004 r. prezydent Łukaszenko zapewnił sobie - na wzór władców bananowych republik - prawo do dożywotnich rządów. Opozycja i niezależni obserwatorzy zarzucili białoruskiej władzy, że referendum zostało sfałszowane. Pozarządowa organizacja "Partnerstwo" podała, że jej ludzie naliczyli ponad tysiąc przypadków naruszenia ordynacji wyborczej podczas referendum i wyborów.
"Gazeta Wyborcza" pisała 19 października 2004 r.: "Jeden z rosyjskich dziennikarzy obserwujący wybory w Mińsku otrzymał przed zamknięciem lokali wyborczych sprawozdanie przygotowane dla jednej z komisji. Na kartce napisano po białorusku, ile zostanie oddanych głosów i jaka część padnie na prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. Drugą kartkę, już z oficjalnymi wynikami dostał po zamknięciu urn. Cyfry są identyczne". Oficjalne wyniki referendum podały frekwencję 89,7%.
Za wprowadzeniem do konstytucji zmian, które pozwolą Łukaszence rządzić tak długo, jak zechce, miało się opowiedzieć 77,3% społeczeństwa. Sondaż bałtyckiego oddziału międzynarodowego Instytutu Gallupa podał, że za zmianą w konstytucji głosowało 48,3% Białorusinów uprawnionych do głosowania. Powszechna stała się opinia, że Łukaszenko wygrał nie wybory, lecz tylko liczenie głosów, zgodnie z zasadą Stalina, który mawiał, że nie ważne, jak ludzie głosują, lecz kto liczy głosy.
"Białoruskie wybory całkowicie zawiodły pod względem międzynarodowych standardów. Zdecydowanie utrudni to wejście Białorusi do demokratycznej Europy".
"To ostatnia prawdziwa dyktatura w Europie. Na Białorusi dochodzi do gwałcenia praw człowieka i tłumienia opozycji. Powinniśmy się zastanowić nad jakąś formą solidarności i poparcia dla społeczeństwa Białorusi".
"Procedury wyborcze i referendalne przyjęte na Białorusi odbiegają od standardów przyjętych przez Radę Europy. A nawet tam, gdzie przepisy są odpowiednie, w praktyce często nie są stosowane. Wybory i referendum na Białorusi nie powinny być uznane przez Unię Europejską za uczciwe i sprawiedliwe".