Najpopularniejsze, przez Łysą Polanę, było wprawdzie urzekające, ale bardzo żmudne, szczególnie w wakacje, gdy na wąskich drogach panował tłok. Do 1998 r., idąc na Rysy od strony Morskiego Oka, można było tylko pomarzyć o gorącej herbacie w słynnym schronisku Pod Wagą po stronie słowackiej, zaledwie 250 m poniżej obu wierzchołków granicznego szczytu. Rok później rządy obu krajów podpisały umowę o otwarciu na Rysach turystycznego przejścia granicznego (podobnie stało się w 20 innych miejscach). Odtąd można przekraczać granicę na szlakach i polnych drogach, nawet jeżeli nie napotkamy kontroli. Trzeba tylko mieć paszport albo - od roku - dowód i pamiętać, że przejścia turystyczne są dostępne w ściśle określonych godzinach.
Kolejne zmiany nastąpiły po wejściu do Unii Europejskiej, gdy pod znakiem zapytania stanął sens istnienia przejść dla tzw. małego ruchu granicznego, czyli dla mieszkańców nadgranicznych gmin. Zwolennicy jak najszybszego otwarcia granic dowodzili, że prawo unijne nie dopuszcza ograniczeń i że powinny one być ogólnodostępne. Rzeczywiście, między Polską a Słowacją pozostało dziś już tylko jedno miejsce, gdzie funkcjonuje wyłącznie "mały ruch graniczny" - Jaśliska koło Komańczy.
Prawdziwy wysyp nowych przejść - drogowych, rowerowych, pieszych, a nawet wodnych, ułatwia podróże szczególnie po Spiszu i Pieninach. Oto przykłady.
Przysiółek Podspady, należący do wsi Jaworzyna Spiska, leży po słowackiej stronie granicy (6 km od Łysej Polany) na drodze do Żdiar i dalej na południową stronę Tatr. Z Jurgowem, reprezentacyjnym miejscem polskiego Spiszu (dojazd z Bukowiny Tatrzańskiej przez most na Białce) Podspady i Jaworzyna były połączone drogą właściwie od zawsze. Do I wojny światowej Spisz (polski i słowacki) były częścią Królestwa Węgier. Po 1918 r. Polska otrzymała Jurgów, ale wielu jurgowian zostawiło po południowej stronie granicy swoje pola i pastwiska - umowy podpisane z Czechosłowacją pozwalały na w miarę swobodne przemieszczanie się w tych rejonach. Ruch nie zamarł tu do końca również po II wojnie światowej. Drogą z Podspadów do Jurgowa przywożono m.in. pracowników z polskiej części Spisza do pracy w lasach TANAPU - słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Po upadku żelaznej kurtyny dobrze utrzymana asfaltowa szosa wciąż służyła ruchowi lokalnemu, ale nie wystarczało woli i pieniędzy na ogólnodostępne przejście - otwarto je dopiero w styczniu tego roku.
Zwiedzając Jurgów, można zrozumieć, dlaczego niektórzy się tego obawiali. Zabytki drewnianej architektury: kościół z XVII w., zagrody ustawione w tradycyjny spiski czworobok (muzeum w Zagrodzie Sołtysów), skupisko pasterskich szałasów pamiętających czasy Franciszka Józefa w malowniczej okolicy nad Białką. A tuż nad drogą do Podspadów wyniosłe i bardzo bliskie szczyty Tatr Bielskich - bano się, by ta piękna okolica nie straciła uroku przez nadmierny ruch. W Jurgowie można trafić na regionalną imprezę. Jest bowiem potężnym ośrodkiem ludowej kultury, a tożsamość spiska jest w nim nadzwyczaj mocno pielęgnowana. Festiwale, zabawy, występy orkiestr i zespołów tanecznych, integracyjne polsko-słowackie festyny. Spiskiemu weselu poświęcono już nawet książki.
W jednym miejscu po słowackiej stronie szczególnie warto się zatrzymać. W Podspadach, na skrzyżowaniu dróg z Jurgowa i Łysej Polany, stoi stary, drewniany dworek - Chata Murań. Można tu dobrze i tanio zjeść (zapiekany ser z dodatkami 70 koron) i wypić beczkowego Tatrana (kilkanaście koron), ale przede wszystkim spotkać dużo ciekawych ludzi, sączących, np. borowiczkę z jałowca i śliwowicę (60-70 koron za ćwierć litra), spiskich górali z Polski i Słowacji, drwali, leśników, pograniczników, strażników TANAPU, taterników i wszelkich miłośników tego miejsca z różnych zakątków świata. Właściciel, jak niesie plotka, był wcześniej marynarzem, ale w końcu wraz z młodą żoną wybrał życie pod Tatrami.
Ruch pieszy i kołowy (samochody do 7,5 tony)
Kilkanaście kilometrów na wschód od Jurgowa i Podspadów, wśród pól i wzgórz odnajdujemy turystyczne przejście Kacwin - Wielka Frankowa. Do Kacwina łatwo dotrzeć od strony zapory na Dunajcu i zamku w Niedzicy, można też drogami polskiego Spiszu. We wsi perełką jest gotycki kościół Wszystkich Świętych z XV w. z barokowym wystrojem i liczne zabytki architektury drewnianej. Wspaniale zachował się spiski dialekt, zwyczaje i ubiory. Po stronie słowackiej Wielka Frankowa, i sąsiednie Mała Frankowa oraz Osturnia, leżą na uboczu głównych dróg, wciśnięte między granicę a pasmo Spiskiej Magury. O pokonaniu samochodem granicy między Kacwinem a Frankową na razie nawet marzyć nie można, choć i tu od dziesięcioleci obie wsie łączyło wiele dróg. Dziś sporadycznie pilnujący przejścia strażnicy docierają na terenowych motocyklach do prowizorycznego budynku, który bardziej przypomina szałas niż strażnicę. Co więcej, znalezienie punktu granicznego nie jest łatwe. Aby dostać się na właściwą z kilku polnych przecinek, trzeba zasięgnąć języka u miejscowych. Ale samorządowcy z Polski przygotowali już (za pieniądze z unijnego funduszu PHARE) tzw. studium wykonalności budowy asfaltowej drogi do granicy, a Słowacy występują z lustrzanym projektem. Powstanie tu kolejna przeprawa dla samochodów i ścieżka rowerowa.
Teraz właśnie na rowerze najlepiej pokonuje się granicę w Kacwinie. Polecam (także pieszym) urzekającą podróż do Kacwina od strony słowackiej, gdy oddalając się od Tatr, zdobywamy pasmo Magury. Z przełęczy Żdiarskiej (1077 m n.p.m.) można skręcić w szlak zielony (w lewo) - początkowo lekko w górę, potem mocno w dół i jesteśmy we wsi Osturnia. To prawdziwa perełka dla etnografów - mieszkają tu greckokatoliccy Łemkowie mówiący polskim dialektem podobnym do podhalańskiego. Po siedmiokilometrowej drodze przez wieś dotrzemy do Wielkiej Frankowej (XVIII-wieczny kościółek z drewnianą dzwonnicą). Skręcamy przy pierwszych zabudowaniach na północ i wzdłuż potoku docieramy do Kacwina.
Można też się dostać do Wielkiej Frankowej ze Żdiaru, np. żółtym szlakiem przez przysiółek Bachledowa Dolina. Przy odrobinie szczęścia górale opowiedzą nam, jak się zmieniły zwyczaje na granicy polsko-słowackiej w ostatnich latach. Pan Edward Heldak z Bachledowej Doliny poznał swą żonę, gdy pracował jako kierowca autobusu wożącego górali z polskiego Spiszu do pracy na Słowacji. Wspominają, ile korowodów i nużących formalności wymagało uzyskanie zgody na przewóz weselnych gości z Czarnej Góry do Żdiaru. - Teraz przez Podspady mamy bliżej na zakupy do Zakopanego niż do Popradu, a przecież i turyści przyjeżdżają głównie z polskiej strony - mówi pani Franciszka, zapraszając do Bachledowej Doliny.
Ruch pieszy, rowerowy, narty, wózki inwalidzkie, 1 kwietnia - 30 września 6-20, 1 października - 31 marca 9-16
Na wschód od Kacwina jest drogowo-piesze przejście Niedzica - Łysa nad Dunajcem. Tu kończy się polski Spisz, a zaczynają Pieniny i przełom Dunajca. Jeszcze dalej, pod wznoszącymi się majestatycznie Trzema Koronami, po słowackiej stronie znajduje się jedna z największych atrakcji pogranicza - słynny Czerwony Klasztor, sięgające swą historią XIV w. opactwo Kartuzów (bilet 50 koron, obiad można zjeść w karczmie na terenie klasztoru ). Zobaczymy tu m.in. 600-letni gotycki kościół, wykopaliska i stare mury, malowidła w klasztornych pomieszczeniach wykonane przez artystów z kręgu Albrechta Dürera, lipy-pomniki przyrody. I muzeum, w którym specjalną wystawę poświęcono legendarnemu bratu Cyprianowi - autorowi zielnika pienińskiej i tatrzańskiej flory, domniemanemu konstruktorowi latającej maszyny, która miała ponieść go z Trzech Koron nad Morskie Oko. Legenda głosi, że turnia Mnich nad Morskim Okiem to skamieniały brat Cyprian, którego ukarano za uzurpację boskich przywilejów.
Polskie Sromowce Wyżne i leżący po naszej stronie masyw Trzech Koron dzieli od Czerwonego Klasztoru tylko Dunajec i właśnie w nurcie rzeki działa kolejne turystyczne przejście graniczne. Teoretycznie służy pieszym, rowerzystom, a nawet inwalidom na wózkach. W praktyce tylko tym, którzy rzekę przepłyną. Ale gmina Czorsztyn ogłosiła już przetarg (pieniądze z UE) na czterometrowej szerokości kładkę pieszo-rowerową nad Dunajcem. Przetarg trzeba niestety powtórzyć (kładka będzie trochę węższa), ale prace ruszą w ciągu najbliższych miesięcy.
Tylko w nurcie Dunajca, choć formalnie również dla rowerzystów, pieszych i wózków inwalidzkich, 1 maja - 31 października 7-19