USA: Kanion Antylopy

Jest krótki i niewysoki, ale tak ciasny, że już po kilku krokach musimy mocno wciągać brzuchy

Był letni dzień 1931 roku. 12-letnia Indianka Sue Tsosie od dłuższej chwili szukała zagubionej owieczki. W końcu, biegając po spalonej słońcem ziemi, usłyszała jej głos dobiegający z rozpadliny na dnie wyschniętej rzeki. Skalna szczelina, w której uwięzło wystraszone zwierzątko, okazała się wejściem do nieznanego nikomu pięknego wąwozu. Wkrótce z racji kolorów i kształtów ścian nazwano go Kanionem Antylopy. Mimo że od tej chwili minęło ponad 70 lat, o kanionie mało się mówi, a większość książkowych przewodników zupełnie go pomija. Niezasłużenie, bo choć jest krótki (ok. 300 m) i niewysoki (maksymalnie 15 m), zasługuje na odwiedziny.

Antelope Canyon leży w stanie Arizona, niedaleko miasta Page i sztucznego jeziora Powell utworzonego w latach 50. na rzece Kolorado. Od chwili odkrycia opiekują się nim Indianie Navajo, od wieków jedyni mieszkańcy tych surowych i niegościnnych stron.

Gdy podjeżdżamy na parking przy kanionie, właśnie mija południe. Bezchmurne niebo i mocne słońce gwarantują udane zdjęcia i względne poczucie bezpieczeństwa. Stojąca u wejścia tablica przypomina o tragedii z 1997 r., gdy nagłe opady i niespodziewana powódź pozbawiły życia 11 młodych osób zwiedzających wąski wąwóz. Lawina piasku zmieszanego z wodą uniemożliwiła jakiekolwiek szanse na ucieczkę. Dlatego też przed zwiedzaniem kanionu musimy wpisać do książki wejść swoje imiona, nazwiska, miasto i kraj pochodzenia. Płacimy 18,5 dol. (jedna trzecia idzie na rozwój indiańskiej edukacji) i wchodzimy do magicznego wnętrza ziemi. Trudno je zauważyć - szczyty ścian kanionu są tak blisko siebie, że z jednej strony na drugą bez trudu przeskoczy nawet małe dziecko.

Jest tak ciasno, że już po kilku krokach mocno wciągamy brzuchy. Dalszą wędrówkę ułatwiają metalowe schodki i dodatkowe barierki, dzięki którym powoli się przesuwamy. Brak słów, by opisać to miejsce: owale, załomy, krzywizny i elipsy mienią się niezliczonymi barwami. Dominują pastelowe odcienie żółci, brązów, czerwieni i szkarłatów. Gdzieniegdzie pojawia się nawet fiolet i zieleń, mimo że we wnętrzu kanionu prawie nic nie rośnie. Tak barwnego piaskowca nigdy wcześniej nie widzieliśmy.

Im dalej, tym ściany są wyższe. Od góry oświetlają nas promienie słońca, tworząc teatralnie skupione snopy światła. Otaczają nas geologiczne arcydzieła natury. Niektóre ściany są gładkie, inne ostre i poprzecinane różnej grubości pasami (geolodzy wyczytaliby z nich etapy powstawania kanionu). Miejsca mocno oświetlone sąsiadują z ocienionymi zakamarkami, tworząc duże kontrasty. Nic dziwnego, że kanion to raj dla fotografów - większość wycieczek wyruszających z pobliskiego Page to właśnie wyprawy fotograficzne.

Przejście dnem kanionu zajęło nam prawie dwie godziny. Ciągle z trudem przeciskamy się między ciasnymi ścianami, no i fotografujemy... Ruch jest jednokierunkowy, ale tym razem nie ma innych zwiedzających. Dzięki temu możemy przystawać i, opierając się o pochyłe ściany, wyliczać, co przypominają otaczające nas skały: korkociąg, głowa smoka, słoń, żyrafa, grupa polityków... nie jesteśmy zbyt oryginalni. Gdy pojawiają się metalowe schody prowadzące na powierzchnię, żałujemy, że kanion jest tak krótki i leży tak daleko od Polski.

Czynny codziennie w dni pogodne (najlepiej zwiedzać od 9 do 16), tel. 001.928.871.6647, Navajo Parks and Recreation P.O. Box 9000, Window Rock, Arizona 86515, USA, http://www.discovernavajo.com , http://www.explorenavajo.com

Więcej o: