Przeczytaj, zanim kupisz - Koń w pensjonacie

Fajnie byłoby mieć swojego konia. Ale ile to kosztuje i gdzie go trzymać?

Bardzo się przyzwyczajam do konia, na którym jeżdżę. I mam cichą nadzieję, że on do mnie też, nawet jeśli spotykamy się tylko w czasie urlopu czy weekendów. W Panderozie, stadninie koło Dusznik, najbardziej lubiłam Johuna. Był rozumny - wiedział, co umiem. Nagle się okazało, że na Johunie może jeździć tylko trener, bo przygotowuje go (i siebie) do zawodów. Przesiadłam się więc na Szamana, powolnego, cierpliwego wałacha. Ale musiałam się go uczyć od nowa. I teraz on jest "mój". Wtedy właśnie przyszła mi do głowy myśl: a może kupić sobie konia, żeby był naprawdę mój? Ale ile kosztuje koń, gdzie go trzymać, jak często trzeba do niego jeździć? Czy jeśli będzie go karmił ktoś inny, to on wtedy będzie mój?

- Chciałabyś trzymać u mnie, 500 kilometrów od Warszawy, swojego konia? - dziwi się Leszek Janicki, właściciel Panderozy (Podgórze k. Dusznik, tel. 0-74/866 91 29) . - Przecież nie ty będziesz o niego dbała, karmiła i przez większą część roku nie będziesz na nim jeździła. Miałoby to sens, gdybyś była tu, na miejscu, i mogła się nim zajmować. Utrzymanie konia kosztowałoby cię ok. 400 zł miesięcznie, godzina jazdy to 20-25 zł, policz, ile mogłabyś jeździć podczas urlopów i weekendów za te pieniądze.

- Gdyby miała pani przyjeżdżać do swojego konia raz na miesiąc, to nie warto kupować - mówi Stanisław Myśliński z Polany w Bieszczadach (Stadnina Tabun, 38-709 Polana 74, tel. 502 341 699). - Raz w tygodniu to minimum, żeby koń poznał właściciela. Trzeba pojeździć, pobyć z nim, zadbać o niego. Inaczej ta więź nie powstanie. Mamy same hucuły - 40. Ujeżdżony wałach kosztuje ok. 4 tys., źrebak ok. 2 tys., a klaczka nawet i 10 tys. U nas sezon trwa od maja do listopada, potem nikt do konia nawet raz w miesiącu nie przyjedzie.

- Ale byłby mój! - buntuję się. - Może trzymałabym go gdzieś bliżej?

- To niezły pomysł, jeśli ma się pieniądze. Ujeżdżony koń kosztuje od 4-5 do 15 tys. zł, pensjonat dla konia - ok. 600 zł miesięcznie - mówi Sabina Jerzak, właścicielka stadniny w Okuniewie koło Warszawy (K.J. Dworek Okuniew, ul. Warszawska 67, tel. 783 71 14). - Do konia trzeba przyjeżdżać przynajmniej raz, dwa razy w tygodniu. Jeśli to niemożliwe, wypuszczamy go na padok, a za zgodą właściciela udostępniamy innym do jazdy rekreacyjnej. Mamy konie, do których właściciele dojeżdżają. Jeśli ktoś nie dotrze, koniem zajmuje się nasz personel. Ale to już nie to...

- Pewnie, że warto mieć własnego konia. Ja mam dwa, a w pensjonacie trzy innych właścicieli - mówi Michalina Derlicka, właścicielka pensjonatu Derłówka w Anastazewie (40 km od Warszawy, tel. 606 400 103). - Kosztowna przyjemność: pensjonat 500 zł miesięcznie, do tego co sześć tygodni kowal, lekarz, odżywki, witaminy. Trzeba do konia przyjeżdżać, tylko wtedy ma to sens.

Nie kupiłam sobie konia. I nie kupię. W końcu o Szamanie zawsze mogę powiedzieć "mój".

Więcej o: