Tajemnice Gór Sowich

Podziemne hale, korytarze, przystanie, wiele niedostępnych miejsc. Co się w nich kryje?

Nazwa gór nie pochodzi od sowy, ale od celtyckiego słowa jilova, czyli złoto, którego sporo było niegdyś w okolicy. W tych niewielkich górach (25 km długości i 10 km szerokości) można ciekawie spędzić urlop. Pojeździmy tu na nartach czy na desce, m.in. w Bielawie, Jugowie, Łomnicy. Ale największą atrakcję znajdziemy w ich wnętrzu. Wiąże się ona ze schyłkiem III Rzeszy, kiedy Hitler postanowił przeobrazić Góry Sowie w gigantyczne podziemne miasto.

***

Zwiedzanie zaczynamy od Książa, trzeciego pod względem wielkości (po Wawelu i Malborku) zamku w Polsce - razem z zabudowaniami gospodarczymi liczy blisko 600 pomieszczeń. W środku wspaniała Sala Maksymiliana, dwukondygnacyjna komnata balowa w stylu baroku wiedeńskiego, salony Chiński, Włoski, Biały, Zielony, Hall Myśliwski z galeryjką i Zbrojownia (otwarte 10-18 oprócz poniedziałków, bilety 8 i 5 zł, http://www.ksiaz.walbrzych.pl). Hitler zamierzał zamienić je na apartamenty dla swoich feldmarszałków. Dla niego przebudowano jeden z salonów pod wymiary Bursztynowej Komnaty, którą podobno Niemcy przewieźli właśnie w tę okolicę i ukryli. Do dziś poszukiwacze skarbów głowią się, gdzie?

Największa tajemnica zamku mieści się 55 metrów poniżej dziedzińca. Od 1943 r. na rozkaz Niemców robotnicy przymusowi kopali pod nim tunele. Przy głównym wejściu wydrążyli szyb o średnicy ok. 8 m (ze względów bezpieczeństwa został zasypany), a pod zamkiem podobno 900 m korytarzy w większości wychodzących na południe, w kierunku Gór Sowich. Przewodnicy przypuszczają, że miał tu powstać ośrodek badawczy nad bronią chemiczną, biologiczną, a nawet psychotroniczną. Dziś podziemia zajmuje ośrodek sejsmologiczny Polskiej Akademii Nauk i nie można ich zwiedzać. Ale właściciel zamku - gmina Wałbrzych - zamierza je udostępnić. - Architekci III Rzeszy prawdopodobnie chcieli połączyć zamek podziemną kolejką z miastem Riese (Olbrzym) wydrążonym w skałach pod Górami Sowimi. Stąd w góry jest ok. 45 km, ale w linii prostej pod ziemią zaledwie 18 km - mówi przewodnik.

***

Niemcy nie zdążyli wybudować kolejki, więc jedziemy okrężną drogą przez Wałbrzych. Na Riese, jedną z największych inwestycji III Rzeszy, Hitler wydał 150 mln marek (kwatera Wilczy Szaniec na Mazurach kosztowała go 36 mln). Budowa ruszyła jesienią 1943 r. i trafiło na nią więcej cementu niż na wszystkie schrony w III Rzeszy u schyłku wojny. Do dziś odkryto sześć podziemnych kompleksów. Zaczynamy od najmniejszego - "Rzeczka" na obrzeżach wsi Walim. Wchodzimy z przewodnikiem do trzech korytarzy (łączna długość 500 m) wydrążonych w granitowych i gnejsowych skałach (godz. 9-16, bilety 7 i 4 zł, dzieci do lat 5 gratis). Latarki są niepotrzebne, bo sztolnie są dobrze oświetlone. Trzeba założyć nieprzemakalną kurtkę (kapie na głowę), przygotować się na temperaturę ok. 6-8 stopni C i 95 proc. wilgotności. - Korytarze wykuwali więźniowie z pobliskiego obozu Gross-Rosen. To była mordercza praca 24 godziny na dobę, która pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar - mówi przewodnik.

Historycy przypuszczają, że miały tu być przeniesione zakłady zbrojeniowe Messerschmitta z Bawarii i doświadczalny ośrodek rakiet V-1 i V-2 ze zbombardowanej wyspy Uznam. Góry Sowie były poza zasięgiem alianckich bombowców, a Hitler nie dopuszczał myśli, że kiedykolwiek zajmą je Rosjanie czy Polacy. W "Rzeczce" jest Muzeum Sztolni Walimskich - blaszane miski, łopaty i wiertła, których używali więźniowie, oraz wystawa geologiczna. Można tu wynająć przewodników po Górach Sowich.

http://www.sztolnie.pl

http://wroclaw.magma-net.pl/rzeczka.htm

***

Skalę hitlerowskich zamierzeń widać kilka kilometrów dalej, we Włodarzu. Dojeżdżamy asfaltową szosą, a ostatnie kilkadziesiąt metrów dochodzimy błotnistą drogą. Betonowe fortyfikacje otaczają działa z czasów II wojny światowej. Zwiedzanie podzielone jest na dwie części (wejście 8-17, bilety 15 i 10 zł, więcej: http://www.wlodarz.pl ). Niemcy wydrążyli tu ponad 3 km korytarzy, ale na razie można zwiedzać tylko kilometr. Pierwsze 600 m idziemy szerokimi, wysokimi korytarzami przedzielonymi poprzecznymi łącznikami. Jeden z nich prowadzi do przystani, gdzie wsiadamy do łodzi i płyniemy do gigantycznej, rudopomarańczowej jaskini, w której prawdopodobnie była hala montażowa. Przewodniczka opowiada, że Niemcom bardzo zależało, by o budowie i przeznaczeniu hal nikt się nie dowiedział. Robotników i niemieckich strażników po zakończeniu robót gromadzono w jednej z hal i zasypywano wyjście. Podobno takich zbiorowych grobowców jest wiele.

Po wyjściu na powierzchnię warto przysiąść przy grochówce w wojskowych namiotach i posłuchać przewodników-zapaleńców. Opowiadają, że pod Górami Sowimi miały być prowadzone badania nad niemiecką bombą atomową, bo blisko stąd do kopalń uranu m.in. w Kletnie. Inni mówią o ukrytych skarbach zrabowanych na Wschodzie. Jeden z przewodników dodaje: - Niemcy milczą na temat Riese jak zaklęci. Do dziś nie udostępnili żadnych dokumentów. Ale na początku lat 80. gotowi byli zapłacić miliony marek za przechowywanie tu materiałów radioaktywnych. Twierdzili, że to bezpieczne dla ludzi i środowiska, o ile nikt nie będzie tam wchodził. Bardzo im zależało, żeby podziemne miasto raz na zawsze zamknąć.

We Włodarzu można też pokręcić armatą (za darmo), przejechać się czołgiem (5 osób, 10 min - 150 zł), wozem bojowym Scot (8 osób, 20 min - 300 zł)

***

Do Osówki, największego z kompleksów - podziemna trasa ma 1700 m - trudno trafić, bo dojazd jest słabo oznaczony (to blisko kilometr na północ od Sierpnic w kierunku Głuszycy, trzeba szukać niewielkiego drogowskazu w prawo). Jazda górskimi dróżkami zajmuje ok. 20 minut. Przez zagajnik dochodzimy do wykutego w skale wejścia, kasy biletowej i wypożyczalni kasków, bo tutaj korytarze są znacznie niższe (wejście 10-16, bilety 8 i 6 zł, http://www.osowka.pl ). Dochodzimy do trasy wodnej (czynna od kwietnia do października) i skręcamy do pieczar, w których roboty budowlane były najbardziej zaawansowane. Wiele tu dwupoziomowych hal częściowo wyłożonych betonowym szalunkiem. Osówka" miała być podobno połączona podziemną kolejką z zamkiem w Książu, a potem z pozostałymi sztolniami. - Zwiedzamy prawdopodobnie zaledwie "poddasze" tego, co wybudowali Niemcy. Głównych obiektów wciąż nie możemy znaleźć - wyjaśnia przewodniczka.

Pozostałe trzy kompleksy - w Jugowicach, Saboniu, Gonowej - Niemcy zasypali i nie można ich zwiedzać.

Przypuszcza się, że 100 tys. m sześc. (łączna objętość sześciu odkrytych pieczar) to, jak wynika z dokumentów, do których dotarli badacze, zaledwie połowa tego, co istniało. - Bardzo chcielibyśmy wiedzieć, gdzie jest reszta - mówi przewodniczka.

Więcej o: