Kraków. Knajpki na Kazimierzu

Jest ich mnóstwo. Otaczają ciasnym wianuszkiem plac Nowy i tłoczą się na wybiegających z niego ulicach. Znaczą trasę z placu Nowego na ul. Szeroka i na pl. Wolnica.

Wybór jest ogromny i czasami, zwłaszcza w weekendy - dość prosty: siada się tam, gdzie jest wolne miejsce. Testowanie poszczególnych knajpek ma tę zaletę, ze niezależnie od pory roku można się przemieszczać z jednej do drugiej bez wierzchnich okryć - na terenie o prawdopodobnie największym na świecie zagęszczeniu lokali na metr kwadratowy dzieli je kilka kroków. Poniżej krótka, subiektywna i spontaniczna lista, układająca się w trasę wzdłuż ulicy Estery, z dwoma silnymi akcentami na początku i końcu - Singerem i Propagandą.

Singer (róg ul. Izaaka i Estery) to pierwsza i przez długi czas jedyna knajpa na Kazimierzu. Początkowo wszystkie powstające tu lokale kopiowały mniej lub bardziej udolnie jego styl. Tajemnicze, klimatyczne wnętrze ze starymi meblami i stolikami po maszynach do szycia, bar oświetlony porcelanowa lampa z czerwonym abażurem i muzyka - raz nostalgiczna, raz porywająca do tańców. Miejsce legenda, którego nie sposób ominąć.

Królicze Oczy (ul. Estery) to niepozorne z zewnątrz miejsce, gdzie czas nie istnieje. Spatynowane wnętrze przenosi w inny wymiar, pozwalając zawiesić się w niebycie, do którego rzeczywistość nie ma wstępu. A z fotografii na ścianach spoglądają postacie z króliczymi oczami. Miejsce Bar (ul. Estery 1) - nietypowy dla dzielnicy, gdzie do niedawna królowały puby ze światłem świec, koronkowymi obrusami, starymi meblami i portretami pradziadków. Jasny, umeblowany w stylu vintage i aktualnie bardzo modny. Spotykają się tu intelektualiści, artyści, przedstawiciele odmiennych orientacji i lansującą się młodzież.

Kolory (ul. Estery 14) to numer jeden w

Krakowie

na poranna kawę i

śniadanie

. Przeniesiona na Kazimierz francuska kawiarnia z familiarna atmosfera, pełna życzliwości i sympatii. Wieczorami miejsce spotkań przeradzających się czasem w spontaniczne imprezy. Dodatkowo - hotel wypełniony polska sztuka ludowa. Baraka (róg Estery i Warszauera) - kolejne miejsce, w którym świece nie płoną. Wyłamało się z obowiązującego wzorca melancholijnej kazimierskiej knajpy i zapoczątkowało powstawanie nowych, odmiennych estetycznie knajpek. Pozostało jednak wyraziste i odrębne również wśród nowej fali skajowo-kremowych wnętrz. Ma dwa poziomy, każdy zupełnie inny. Na piętrze, przeznaczonym dla niepalących, jest galeria sztuki. Barmani na pewno przygotują nam wyśmienitego drinka, warto tez skusić się na któryś z wymyślnych "shotów" barmańskich, nie poprzestając na jednym. Alchemia (róg Estery i Warszauera przeciwległy do Baraki; www.alchemia.com.pl) - wykreowana rzeczywistość w labiryncie tajemniczych pomieszczeń z zaskakującymi przejściami i salami ukrytymi za drzwiami szafy. To knajpa-instytucja, organizująca wystawy, koncerty, spektakle, happeningi, spotkania autorskie i projekcje. Dzieje się dużo, siedzi się dobrze, czasem do świtu. Propaganda (ul. Miodowa 20) - niewyobrażalny zbiór sprzętów rodem z PRL-u: meble, radia, plakaty, odezwy, pojazdy, instrukcje BHP, mundury, książki.... Natłok, który tworzy miejsce dla ludzi żadnych wrażeń, gotowych smakować ten klimat i nie wylewać za kołnierz. Dla rozruszania mięśni można pograć w rzutki. A wychodząc o świcie, trafia się na piękna fasadę synagogi Tempel.

Kraków Kazimierz - dzieje shota

Shot barmański - twórca pozostaje bezimienny, a może raczej wieloimienny - jest to shot barmanów kazimierskich, który rozpoczął modę na picie shotów w ogóle. Od niego rozpoczęło się kreowanie rozmaitych shotów w oparciu o różne gatunki alkoholi. Shot barmanski pojawił się na dzielnicy niepostrzeżenie - barmani musza czasem wyjść w trakcie

pracy

: a to pożyczyć butelkę wódki, a to rozmienić pieniądze czy kupić cytryny. Niektórzy jednak wychodzili częściej od innych. Ich kroki zwykle prowadziły do zaprzyjaźnionych knajp, gdzie pojawiali się niepostrzeżenie, bez słowa stawali przy barze i wymownym spojrzeniem skierowanym do kolegi barmana powodowali, że przed nimi pojawiał się mały kieliszeczek wypełniony słonecznym, zółto-czerwonym napojem. Wypijali w milczeniu, na ich twarzach pojawiał się lekki uśmiech i już byli gotowi do powrotu do swojej knajpy i do dalszej pracy (podczas której oczywiście nie wolno im pić alkoholu). Wieczorne pielgrzymki barmanów miedzy knajpami trwają nadal Shota barmańskiego należy wypić "na jeden raz", jednak jest on tak delikatny w smaku, ze nie powoduje najmniejszego grymasu na twarzy na wet najdelikatniejszej kobiety.

Więcej informacji na ten temat znajdziesz w przewodniku nowej serii Miasta Marzeń - Kraków

Do kupienia w Kulturalnym Sklepie

embed
Więcej o: