Rekordowo niska temperatura? Piękne widoki? Nie tym razem. To miasto jest nietypowe, bo ludzie nie mogą tam... umierać

Longyearbyen to stolica norweskiej prowincji Svalbard w Arktyce. Choć miasto jest pięknie położone w dolinie, na wybrzeżu zatoki Adventfjorden i otoczone wzgórzami, skrywa w sobie mroczną tajemnicę.
Widok na miasteczko Longyearbyen Widok na miasteczko Longyearbyen Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Najbardziej wysunięta na północ osada

Longyearbyen to niewielkie miasteczko w Norwegii w prowincji Svalbard. Jest najbardziej wysuniętą na północ osadą ze stałą liczbą ludności wynoszącą więcej niż 1000 osób - według oficjalnych danych pod koniec 2015 roku liczyło 2144 mieszkańców. 

Miasto, jak większość miejsc w Norwegii, przyciąga uwagę swoim położeniem. Znajduje się na archipelagu Svalbard, w dolinie Longyear, na wybrzeżu zatoki Adventfjorden. W związku z tym, że leży na obszarze arktycznym, latem termometry wskazują średnio od 3 do 7 stopni Celsjusza - najwyższą temperaturę w historii zanotowano tam w lipcu 1979 roku i było to 21,3 stopnia C. Zimą temperatura zwykle waha się w granicach 11-13 stopni Celsjusza poniżej zera, choć zarówno Longyearbyean, jak i Svalbard są jednymi z najszybciej ocieplających się miejsc na świecie. I wcale nie przeszkadza w tym trwająca przez kilka miesięcy noc polarna.

Jednak to nie piękne krajobrazy i arktyczny klimat czynią to miasto innym niż wszystkie.

Longyearbyen, Svalbard
Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Zobacz też: Takich widoków nie ma nigdzie indziej. Popełnisz błąd, jeśli nie przejedziesz choć jedną z tych tras [ZDJĘCIA]

Widok na miasteczko Longyearbyen Widok na miasteczko Longyearbyen Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Umieranie jest nielegalne?

Longyearbyen jest bowiem powszechnie uważane za miasto, w którym władze... zakazały umierania. Nie do końca jest to prawdą, ale rzeczywiście w norweskim miasteczku stosunek do śmierci jest nietypowy.

Choć umieranie nie jest nielegalne, w Longyearbyen nie ma możliwości pochówku. Dlatego osoby zbliżające się do kresu życia zwykle przenoszą się na stały ląd, np. do Oslo, aby tam przeżyć resztę swoich dni. Zatem stwierdzenie, że w Longyearbyen nie można umierać, nie mija się z prawdą. 

Taka praktyka nie wynika jednak z dziwnego kaprysu rządzących. Aby ją zrozumieć, trzeba cofnąć się do początku XX wieku, kiedy na świecie szalała groźna choroba.

Longyearbyen w regionie Svalbard
Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Panorama zaśnieżonego Longyearbyen Panorama zaśnieżonego Longyearbyen Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Sekret tkwi w ziemi

W latach 1918-1919 na kilku kontynentach, w tym w Europie, wybuchła pandemia groźnego wirusa grypy potocznie zwanej hiszpanką. Szacuje się, że z powodu choroby na całym świecie zmarło od 50 do 100 milionów osób, co wówczas stanowiło od 3 do 5 proc. światowej populacji. 

Wirus nie ominął też leżącego na krańcu globu miasteczka, gdzie z powodu tej odmiany grypy zmarło kilkanaście osób. Jednak dopiero w 1950 roku odkryto, że pochowane na miejscowym cmentarzu ciała ofiar choroby z powodu niskiej temperatury nie uległy całkowitemu rozkładowi.

Longyearbyen w regionie Svalbard
Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

To też może cię zainteresować: W tym mieście żyje 200 osób i wszyscy mieszkają w... jednym bloku. To "miasto pod jednym dachem"

Longyearbyen nocą Longyearbyen nocą Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Wirus wciąż może być aktywny

Naukowcy, którzy wyodrębnili ze szczątków pochowanych osób próbki wirusa, obawiają się, że może on być wciąż aktywny. Aby więc zachować ostrożność i nie dopuścić do ponownego rozprzestrzenienia się choroby, w Longyearbyen zakazano organizowana pochówków.

Longyearbyen w regionie Svalbard
Frank Andreassen/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Przeczytaj też: To miasto z pozoru nie różni się od innych. A stoi na dnie krateru i składa się z milionów diamentów

Wyprawa psim zaprzęgiem to jedna z atrakcji turystycznych Longyearbyen Wyprawa psim zaprzęgiem to jedna z atrakcji turystycznych Longyearbyen Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Nic nie rozgrzeje bardziej niż uścisk z husky

Mimo tak mrocznej historii, którą skrywa wieczna zmarzlina w Longyearbyen, miasteczko oraz cały obszar archipelagu Svalbard mają wiele do zaoferowania turystom. "Niech nie zmyli was liczba ludności. W Longyearbyen jest więcej atrakcji i możliwości niż w dużo większych miastach" - czytamy na stronie Visit Svalbard, poświęconej turystyce w regionie.

Nie trzeba nawet wyjeżdżać poza miasto, aby dobrze się bawić. Na miejscu organizowanych jest wiele pieszych wycieczek, m.in. dla pasjonatów fotografii, którzy mają szansę zrobić niezapomniane zdjęcia rozciągających się dookoła krajobrazów.

Osoby, które chcą lepiej poznać historię Longyearbyen, mogą zdecydować się na zwiedzanie z lokalnym przewodnikiem. Do wyboru są także wycieczki, których jedną z atrakcji jest wizyta na psim wybiegu znajdującym się niedaleko miasteczka. "Bo nic nie rozgrzeje cię bardziej niż uścisk z husky" - przekonują członkowie lokalnej rady turystyki.

Otaczające Longyearbyen majestatyczne góry i wspaniała natura sprawiają, że jest to miejsce idealne do uprawiania narciarstwa. Do wyboru są zarówno łatwe trasy dla początkujących, jak i bardziej wymagające zjazdy. Co najważniejsze, śnieg w Longyearbyen leży jeszcze w kwietniu, więc na narty można przyjechać nawet wiosną.

Poza tym na turystów czeka Muzeum Arktyczne, galeria sztuki ze Svalbardu, niewielki, uroczy kościółek oraz góra Hjortfjellet, z której rozciąga się piękny widok na drugą stronę fiordu.

Chętni mogą wybrać się też na wyprawę psim zaprzęgiem lub wycieczkę skuterem śnieżnym. Oferta jest bardzo szeroka, ale niektóre atrakcje i rodzaje ekspedycji dostępne są tylko sezonowo. Dokładne terminy podane zostały na stronie Visit Svalbard.

Longyearbyen w regionie Svalbard
Marcela Cardenas/www.nordnorge.com/Longyearbyen

To też może cię zainteresować: Miasto, którego nie widać na Mapach Google. Tysiące ludzi żyją na środku morza [ZDJĘCIA]

Widok na Longyearbyen Widok na Longyearbyen Frank Adreassen/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Jak dotrzeć do Longyearbyen?

Z Oslo do Longyearbyen przez cały rok, trzy razy w tygodniu, latają samoloty linii Norwegian. W szczycie sezonu, czyli od marca do sierpnia, liczba rejsów wzrasta.

Na miejsce można dolecieć też liniami SAS, które kursują do Longyearbyen przez Tromso codziennie przez cały rok. W szczycie sezonu samoloty startują kilka razy w ciągu dnia, a niektóre loty są lotami bezpośrednimi z Oslo.

Poruszanie się po samym mieście też nie jest trudne. Pomiędzy lotniskiem a Longyearbyen jeździ specjalny autobus, po miasteczku kursują taksówki, a latem działają wypożyczalnie rowerów.

Podróżując na Svalbard, należy pamiętać, że nie należy on do strefy Schengen. 

Longyearbyen w regionie Svalbard
Frank Andreassen/www.nordnorge.com/Longyearbyen

Może cię zainteresować: Ta wioska jest tak piękna, że władze zabroniły robić jej zdjęcia. Nie chcą robić ludziom przykrości [ZDJĘCIA]

Więcej o: