Kraków jedzenie
Jeśli chcecie posiedzieć przy kawie czy winie w jakimś tak zwanym modnym miejscu w Krakowie, niekoniecznie musicie orientować się na konkretny adres. Czasem wystarczy znać nazwę ulicy, placu czy rejonu miasta, który akurat jest trendy. Tam wchodzicie gdziekolwiek, siadacie i zamawiacie. W przypadku Krakowa "gdziekolwiek" nigdy nie oznacza jednego miejsca! Przygotujcie się więc na wędrówkę z miejsca na miejsce, z knajpy do knajpy. My wam to ułatwimy.
Kraków jedzenie. Plac Szczepański [STARE MIASTO]
No i proszę. Zaniedbany latami plac Szczepański cierpiał długo, zanim usunięto zeń brzydki "najdroższy parking Europy" (parkowano tu opona w oponę za równowartość ponad dwóch euro za godzinę - w Krakowie stawka szokująca). Teraz cierpi trochę, bo - zdaniem niektórych - niezbyt udanie go przebudowano i często bywa obiektem kpin z powodu podświetlonej dyskotekowym światłem fontanny, zwanej "mydelniczką" lub "nieudaną kopią rzymskiej fontanny di Trevi". Ale na cóż drwiny! Opustoszały pośrodku Szczepański aż tętni życiem na obrzeżach. Dziki tłum okupuje codziennie bar z zakąskami Bania Luka, gdzie stawiają też na jakość - jeszcze nie zdarzyło się nam zjeść czegoś podejrzanego, choć asortyment mają dość kontuzjogenny - bigos, pierogi, tatar z jajkiem i cebulką; jest też jednak świetna galaretka z octem, kiełbaska i może nieco zasłony śledź.
Rzesze rozbawionych studentów wlewają się i wylewają z pobliskich potańcówek (Społem i Atmosfera). Długowłosi didżeje w T-shirtach puszczający tam znane hity, ogólnie średnia wieku do 23 lat). Po drugiej stronie placu znajdziemy wylansowane Le Scandale, a także filię warszawskiej kawiarnio-piekarnio-winiarni Charlotte i słynną Bombę z piwniczką i krętymi schodkami, hucznym ogródkiem i wielkim oknem, w którym w ciepłe dni siedzi mnóstwo gości. Jest też Batel, schowany na podwórku, acz tłumnie odwiedzany. No i fontanna, która za dnia (zwłaszcza słonecznego) to absolutna atrakcja numer jeden zbierającej się tu gawiedzi. Dzieci fikają w wodzie, rodzice chłodzą się jej pozostałościami, licealistki startują w samozwańczych konkursach na miss mokrego podkoszulka, a młode byczki, ku ich uciesze, zraszają kroplami swe cherlawe piersi. Do zobaczenia!
Kraków jedzenie. Ulica Stolarska [STARE MIASTO]
Porobiło się na tej Stolarskiej! Latami ulica kojarzyła się z zakręconymi po wielokroć kolejkami panów z siatkami, paniami w wyliniałych kurcinach, starowinkami z Podhala i cinkciarzami sprzedającymi "zielone". Wszystkich ich ściągał tu konsulat USA, wydający wizy do "Chicago" i "Nowego Jorku". Dziś nikt już o tym nie pamięta.
Zaczęło się od Pierwszego Lokalu Na Stolarskiej Po Lewej Stronie Idąc Od Małego Rynku. Jego magnetyczna metka ściągnęła rzesze nowych gości, zmieniając charakter ulicy. Dziś naprzeciwko amerykańskiego konsulatu stoi - jak zwykle - policyjny radiowóz, ale przede wszystkim... bar z najlepszym śledziem w mieście: Ambasada Śledzia (zjecie tam rybę na rozmaite sposoby - w buraczkach, w sosie curry, tatara, do tego kanapki z pastą jajeczną, ziemniaczane zapiekanki; popijamy piwem, czystą wódką lub wiśniówką). Śledziowy przybytek spędza sen z powiek nie tylko statecznym konsulom, ale i okolicznym knajpom, m.in. Trambarowi czy dyskotece Baccarat. Tym drugim jednak w to graj, bo ciągnące się na przeciw konsularnych okien XIX-wieczne Kramy Dominikańskie to teraz jeden wielki, tętniący gwarem ogródek piwny. Zbyt ciasny, żeby ktoś zaatakował z bazooki eksterytorialne placówki, ale i zbyt pojemny, aby można go było pominąć na mapie najgorętszych punktów Krakowa.
Kraków jedzenie. Zaułek św. Tomasza [STARE MIASTO]
Tak naprawdę to ledwie cztery lokale. Ale starczy, aby nakarmić i napoić dziennie nawet kilka tysięcy twarzy. Osobny rozdział to nobliwy Loch Camelot (kabaretowa scena, ciasta, kawusia, obrusiki na stoliczkach), z galerią i concept-storem Lulu's Living na piętrze. Kolejny to Cherubino - niezła restauracja w rogu Zaułku Niewiernego Tomasza, gdzie równie dobrze smakuje kawał mięcha, jak i kufel piwa w ogródku. Wreszcie dwa, jakże różne od siebie, miejsca. Tak różne, że ich personel wręcz panicznie dba o nieprzekraczanie przez gości mitycznej granicy między ogródkami. Goście nic sobie z tego nie robią, ale mamy wrażenie, że dla właścicieli to sprawa honorowa.
Dym - prawdziwa legenda. Jedna z najpopularniejszych dziennych kawiarni w Krakowie, wieczorem świetny pub wypełniony (bez)szczelnie mnóstwem klientów. Pija się przy barze, za barem, obok baru. Ewentualnie na antresoli, ale tam rzadko siadają radykalni "dymierzy". W Dymie aż huczy o tym, kto skaził się wejściem do lokalu obok. Odszczepieńcowi nie podaje się ręki, ignoruje rozmowę, skazuje na towarzyską banicję. Owo miejsce to sieciówka Pijalnia Wódki i Piwa, gdzie miesza się setę wódki z typowymi dla ery PRL-u rarytasami. Najważniejsze jest jednak to, że Pijalnia - o zgrozo - niemal nigdy się nie zamyka. A że praktycznie o każdej porze można tu skonsumować wódkę i spotkać rzesze ludzi, zatem słynne hasło "Dym już zamknięty" przestaje być tak dotkliwe. I nie zdziwcie się widokiem milicjanta spacerującego przed lokalem. Pijalnia w ten sposób chce popisać się przed pełnymi nostalgii za PRL-em gośćmi. Naszym zdaniem niepotrzebnie. I tak zaglądają tu (prawie) wszyscy... Na przykład na gzika, czyli ziemniaka z białym serem.
Kraków jedzenie. Plac Nowy [KAZIMIERZ]
Najpierw znana formułka: od te go placu wszystko się zaczęło. Wszystko, czyli "kolonizacja" Kazimierza przez nowych mieszczan. Najpierw był Singer, później Alchemia, po nich - jak grzyby po deszczu - wyrosły inne knajpy. A dzięki rozkwitowi knajp, na alternatywny względem Old Town postżydowski Kazimierz trafili nowi osadnicy, w ślad za nimi krakowianie, potem media, turyści i wszyscy inni. Przez lata miks warzywnego targu i pełnego staroci placu Nowego (kiedyś zwanego Żydowskim - od rodowodu dzielnicy) z okolicznymi knajpami i kawiarniami urósł do znaku firmowego krakowskiego Kazimierza.
Z czym to już popularnego "Kazika" nie porównywano: z berlińskim Kreuzbergiem, a potem Prenzlauer Berg, z rzymskim Trastevere, z paryskim Marais. Tak naprawdę jednak Kazimierz, mimo otwarcia wielu komercyjnych miejsc i nieznośnego czasem lansu, pozostał czymś oryginalnym. Placu nie przebudowano, ustawiony na środku słynny "okrąglak" z mięsem, zapiekankami i kotletami z kapustą nie uległ jakiejś gwałtownej modernizacji, a okoliczne knajpy wciąż grają jak za (nie)dawnych lat. Na Nowym nadal można kupić warzywa i kwiaty, zjeść, co sobie wymarzysz (od zapiekanek począwszy, na pizzy, śledziu, makaronach i gofrach skończywszy). Takim Kazimierz chyba pozostanie. Nie straszne mu zatem kosmiczne wizje architektów, gafy komercyjnych lokali, nastolatki na koturnach. Uspokój się (choć wieczorami bywa tu totalny harmider), wypij kawę w Alchemii, wieczorem siądź przy winie w którymś z ogródków.
Kraków jedzenie. Ulica Mostowa [KAZIMIERZ]
Kwestią czasu było, kiedy na chodniku dochodzącej do Wisły ulicy Mostowej wyrosną ogródki licznych knajp i kawiarni. Rewir Mostowej to naturalna konsekwencja spięcia dwóch brzegów rzeki słynną już kładką Bernatka. Łuk kładki, łączący pieszym i rowerowym traktem Podgórze z Kazimierzem, ożywił przestrzeń po tej i po tej stronie. A że po kazimierskiej stronie było nieco nudnawo, dlatego na Mostowej mamy od niedawna narożne Café Qlca, popularną Marchewkę z Groszkiem, Café Mostowa, nową siedzibę słynnego Lokatora.
Mostowa to modelowy przykład na to, jak pozornie mało aktywny kwartał miasta można ożywić jedną trafną inwestycją. Do obszaru nazywanego potocznie Mostową śmiało możemy zaliczyć "zakluczykowaną" kłódkami kładkę, nadwiślańskie bulwary (barki z restauracjami, między innymi u wylotu Gazowej i Mostowej), gejowski Cocon przy Gazowej (dawno już zrzucił metkę stricte gejowskiego miejsca, organizuje mnóstwo wydarzeń kulturalnych, współpracuje z wieloma instytucjami, bawią się w nim zarówno geje, lesbijki, jak i osoby hetero) i kilka pomniejszych restauracji na pobliskim placu Wolnica. Przed Mostową przyszłość.