Więcej informacji o Polsce i świecie przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Razem z biurami podróży można pojechać do czterech krajów po zagraniczną kartę Visa lub Mastercard do: Armenii, Uzbekistanu, Białorusi i Serbii. (...) Według touroperatorów, liderem jest Uzbekistan" – informuje agencja TASS, cytując komunikat organizacji.
Turysta, wykupując wycieczkę w biurze podróży, zaznacza, że chce wyrobić kartę płatniczą. Intourist podaje, że można ją w Uzbekistanie otrzymać w ciągu jednego dnia. Vedi Group zapewnia, że już w ciągu godziny można zostać szczęśliwym posiadaczem "plastikowych pieniędzy".
Wycieczki po karty płatnicze na Białoruś oferuje natomiast biuro podróży PAC Group. Wydanie karty bankowej trwa jeden dzień roboczy. W Serbii czas oczekiwania jest dłuższy. Agencja TASS podaje, że "najlepiej wykupić wycieczkę na sześć nocy, jeśli otworzysz konto w Raiffeisen i 14 dni, jeśli otworzysz konto w Apibank".
Visa i MasterCard od 10 marca nie wydają już w Rosji nowych kart płatniczych. Te, które zostały wydane wcześniej, działają wprawdzie do końca terminu ważności, ale tylko i wyłącznie w Rosji. Na te, które można uzyskać w Uzbekistanie, nie nałożono żadnych ograniczeń, dlatego kierunek ten reklamowany jest jako "przepustka do starego świata".
"Rzeczpospolita" informuje, że Rosjanie korzystają z kart rosyjskiego systemu Mir, którymi mogą dokonywać płatności w Armenii, Abchazji, Turcji, Uzbekistanie i na Białorusi. Agencja TASS podaje, że wkrótce system ten wejdzie do Bułgarii, Tajlandii i na Kubę.
Po inwazji Rosji na Ukrainę świat zachodni nałożył na Federację Rosyjską sankcje, odcinając kraj rządzony przez Putina od międzynarodowego systemu bankowego SWIFT. Wielu Rosjan przebywających za granicą utraciło dostęp do swoich pieniędzy. Wielu z nich zostało uwięzionych na Bali, Kubie czy Dominikanie.
W Szwajcarii dochodziło do sytuacji, że gdy karty płatnicze przestały działać, a nad głową wisiało widmo niezapłaconych rachunków za pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu, Rosjanie płacili tym, co mieli na sobie. Biżuterią, zegarkami i futrami. A hotelarze skwapliwie je przyjmowali i przekazywali dalej do wyceny. Jeśli kosztowności pokrywały koszt pobytu, wszyscy się do siebie uśmiechali. Gdy były mniej warte - proszono o więcej.
O takich sytuacjach w luksusowych pięciogwiazdkowych hotelach w St. Moritz, Zermatt czy Montreaux w Szwajcarii donosił Andrew Tuck, redaktor naczelny magazynu "Monocle". Zdaniem Tucka Rosjanie pobyty opłacali przedmiotami ledwo co zakupionymi, oryginalnie zapakowanymi, nieużywanymi, z metkami. Hotele zamieniły się więc w punkty jubilerskie i lombardy.
Źródła: Agencja TASS / "Rzeczpospolita" / "Polityka"