Emeryci z Zachodu rzucają wszystko, by tam zamieszkać. Prawdziwy powód przeraża. "Jak mi się znudzi, to znajdę następną"

Emerytura w Europie nie wydaje się już tak atrakcyjna, jak spędzenie reszty życia na rajskiej wyspie w Tajlandii. Bogaci mężczyźni wyjeżdżają tam na potęgę. Nie chodzi im jednak o poszukiwanie ciszy i kontaktu z naturą. To, jak traktują tamtejsze kobiety, jeży włos na głowie.

Redaktorka serwisu podroze.onet.pl, Karolina Walczowska, pojechała wraz ze znajomymi na wycieczkę do Tajlandii. Poza zwiedzaniem przepięknych miejsc, kobieta miała czas, by przyjrzeć się jak wygląda życie w Tajlandii "od kuchni". Historie, których była świadkinią i wnioski, jakie można z nich wyciągnąć, nie są niestety pozytywne i napawające nadzieją. Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Atrakcja i tortury. Słonie cierpią dla turystów

Obrzydliwa strona bogaczy z Europy. Traktują kobiety jak towar

Redaktorka Onetu w długim artykule opisała swoje wrażenia po podróży do Tajlandii. Jako pierwszą atrakcje przyszło jej zobaczyć słynny deptak przy ulicy Khao San. Jaskrawe światła, głośna muzyka dochodząca z każdego klubu i baru, a także naganiacze, którzy zasypywali przechodniów zdjęciami nagich kobiet lub propozycjami ekskluzywnych drinków. Tak można opisać wrażenia z wycieczki do centrum Bangkoku. Karolina Walczowska o wiele lepiej wspomina odwiedziny w parkach narodowych i miejscach, gdzie można bezpośrednio obcować z naturą. W końcu dla wielu turystów to główny cel wycieczki do Tajlandii, gdzie lokalna roślinność i krajobrazy potrafią zaprzeć dech w piersi. 

Gdy grupa podróżujących dotarła na malowniczą wyspę Ko Chang, nie mogą wyjść z zachwytu. Sama autorka artykułu podkreśla, że na miejscu na podróżnych czekają wodospady, rafy koralowe i turkusowe morze niczym z pocztówki. W jednym z barów spotykają masę emerytów o europejskiej lub amerykańskiej urodzie. Bogaci, starsi panowie siedzą w towarzystwie pięknych, młodych Tajek i nie kryją swoich intencji. Kameralna atmosfera na całe szczęście sprzyja rozmowom, a redaktorce Onetu udało się nawiązać rozmowę z sączącym drinka Niemcem. Jak się okazało, zerwał kontakt z rodziną, sprzedał wszystko, co miał i przeprowadził się na Ko Chang. Spytany o wrażenia odpowiedział krótko:

Mam tu morze, pyszne jedzenie, jak mi się znudzi ta Myszka Miki, to znajdę następną

- powiedział uśmiechnięty, posyłając siedzącej obok niego młodej Tajce całusa. Jak się okazuje, żadna z towarzyszących dziewczyn nie zna zbyt dobrze angielskiego. Relacje emerytów z młodymi dziewczynami opierają się więc wyłącznie na kontaktach fizycznych i spędzaniu wspólnie czasu. Trudno nie zgodzić się z autorką artykułu na podroze.onet.pl, że przedmiotowe podejście emerytów do kobiet mrozi krew w żyłach. Niestety tak wyglądają realia seksturystyki, która jest szalenie popularna w Tajlandii.

Smutna prawda o Tajlandii. "Prawie każda rodzina zmaga się z prostytucją"

Seksturystyka, choć nielegalna na terenie całego kraju, jest nieodłączną częścią tamtejszych realiów. Mężczyźni z całego świata przyjeżdżają do Tajlandii, by skorzystać z najróżniejszych ofert i bawić się każdej nocy do białego rana. To przede wszystkim Pattaya słynie z prostytucji, dlatego też miasto nazwano największym domem publicznym na świecie.

Choć w teorii prostytucja jest zakazana, to każdy daje na nią przyzwolenie, włącznie z funkcjonariuszami policji. Jak podaje Walczowska w swoim artykule, jeszcze w 2015 roku w całej Tajlandii ponad 250 tysięcy osób świadczyło usługi seksualne. Dla bogatych emerytów jest to więc faktycznie raj, dla młodych kobiet, żyjących w skrajnym ubóstwie, często jedyna szansa, by wieść godne życie.

Więcej o: