Himalajska dolina pośród wysokich gór i rozległych lasów robi wrażenie na wszystkich odwiedzających. Podążając malowniczym szlakiem możemy podziwiać widoki rodem z najpiękniejszych obrazów i pocztówek. Według legendy bóg Śiwa, jeden z najważniejszych dewów w hinduizmie, nazwał to miejsce na cześć swojej żony Parwati, właśnie dlatego, że było tak piękne i majestatyczne. Popularność tego miejsca nie zmalała do dziś, jednak całość zdecydowanie podsycają tajemnicze zaginięcia w tej okolicy. Większość z nich nadal czeka na wyjaśnienie. Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
To piękne miejsce nie zawsze jest bezpieczne. Pewne etapy na szlaku potrafią być zdradzieckie, a śmiałkowie, którzy są zbyt pewni swoich umiejętności, mogą tam z łatwością paść ofiarą własnej brawury. Po terenie poruszają się, chociażby dzikie zwierzęta, które stanowią zagrożenie dla turystów, szczególnie tych, którzy mają w naturze zbaczanie z wytyczonych szlaków. Nie znając terenu łatwo się tam również zgubić, wpaść do rwącej rzeki lub niefortunnie upaść z klifu i stracić życie rozbijając się na skałach. Jeśli więc podróżnicy dadzą się ponieść złudzeniu o własnej sile i nieomylności, przepis na tragedię jest niemal gotowy.
Trudny oraz skomplikowany teren czyni Dolinę Parwati doskonałym miejscem na dokonywanie różnych przestępstw, szczególnie gdy ofiary zapędzą się daleko poza szlak. Nie ma jednak bezpośrednich dowodów na powstałe plotki. Nie zniechęca to jednak ludzi, do snucia teorii o tajemniczym mordercy i złodzieju, który czyha w lasach Doliny Parwati na młodych, atrakcyjnych mężczyzn. Wszystko to pozostaje jednak nierozwikłaną zagadką.
W Indiach mówi się, że jeśli ktoś raz zaginie w Dolinie Parwati, zostanie tam na zawsze. Wynika to z tego, że większości ofiar nie udaje się odnaleźć. Nie wiadomo więc, czy żyją i tułają się po Himalajach, czy też może zginęli w męczarniach, wykrwawiając się na skałach, lub tracąc życie z rąk tajemniczego mordercy. Tamtejsze władze mimo poszukiwań mają bardzo utrudnione zadanie ze względu na specyficzne ukształtowanie terenu. Większość ofiar po prostu zaginęła bez śladu i do dziś nie wiadomo co się z nimi dzieje.
Jedną z takich osób jest mieszkaniec Zabrza, Bruno Muschalik. Gdy zaginął miał 24 lata, jednak po ośmiu latach od tego przykrego wydarzenia rodzina nadal nie ma z nim kontaktu. Młody mężczyzna wybrał się do Indii na wycieczkę życia, która miała być nagrodą dla samego siebie za ukończenie studiów. Gdy wybrał się na wycieczkę w te okolice, kontakt z Brunem się urwał. Rodzina jednak nadal się nie poddaje, a ojciec zaginionego, pan Piotr, był w Indiach ponad 17 razy. Na poszukiwania wydano ponad 300 tysięcy złotych. Nie jest on jedynym zaginionym, którego bliscy próbują usilnie znaleźć. Na ten moment nie wiadomo jednak co takiego dzieje się w "Dolinie Cieni", która zabiera kolejne ofiary każdego roku.