Znajdujący się na szczycie góry Choina zamek Grodno to według wielu jedna z najbardziej malowniczo położonych warowni na Śląsku. Zamek, o którym po raz pierwszy w dokumentach wspomniano w 1315 roku, miał zostać wybudowany, aby zabezpieczyć lokalne szlaki handlowe. Niektórzy jednak twierdzą, że twierdza została zbudowana już w 800 roku przez pewnego angielskiego rycerza. Na początku była wyłącznie strażnicą, którą sukcesywnie rozbudowywano. Trudno jednak wskazać rzeczywistą datę powstania zamku, co jednak tylko potęguje tajemniczą aurę, jaka się wokół niego unosi.
Szukasz podobnych treści? Sprawdź Gazeta.pl
Wkrótce zamek stał się częścią Korony Czeskiej, a w XV wieku zasiedlili go rycerze-rozbójnicy, którzy grabili okoliczne tereny. Później warownia miała kilku właścicieli aż w końcu trafiła w ręce Macieja von Logau. Nowy posiadacz przebudował zamek zgodnie z renesansowym stylem, a prace kontynuował jego syn. Niestety, pod koniec XVI owdowiała synowa Macieja von Logau musiała zrezygnować z posiadłości i wyjechać z niej na zawsze.
To nie zakończyło burzliwych losów warowni. W trakcie wojny trzydziestoletniej Szwedzi zdobyli i zniszczyli warownię. Na zamku wybuchł także krwawo stłumiony bunt chłopów. Także natura nie oszczędzała warowni, jak podaje oficjalna strona internetowa zamku Grodno, w 1689 roku piorun uderzył w wieżę zamkową. W wyniku tego zdarzenia wieża spłonęła.
W XVIII wieku zamek przestał był posiadłością magnatów. Zaniedbana budowla niszczała, a część murów się zawaliła. W końcu zamek zlicytowano, a jego nowymi właścicielami stali się okoliczni chłopi. Nie mieli jednak w planach odbudowy warowni, wręcz przeciwnie - uznali, że dzięki rozbiórce twierdzy pozyskają tanie materiały budowlane. Rozbiórka jednak nie doszła do skutku. Sprzeciwił się jej prof. Johann Gustav Büsching, a po sądowej batalii uznano, że mężczyzna może go dożywotnio użytkować. Zamek zabezpieczono i przeprowadzono tam prace adaptacyjne. Warownia trafiła w ręce rodziny on Zedlitzów i to oni byli jej właścicielami aż do zakończenia drugiej wojny światowej.
Zamek szybko stał się atrakcją turystyczną. Chętnie odwiedzali go nie tylko fani zwiedzania, ale i... paranormalnych zjawisk. W zamku odnaleziono bowiem szkielet księżniczki (a właściwie kasztelanki) Małgorzaty. Krążą legendy, że kobieta nie chciała zostać żoną starszego szlachcica, którego wybrał dla niej ojciec. Postanowiła pozbyć się niedoszłego małżonka i zepchnęła go ze skarpy. Świadkiem sytuacji miał być jej ojciec, który za karę przykuł ją do skały. Szkielet Małgorzaty do tej pory znajduje się w tym miejscu i przyciąga odwiedzających.
W latach 90. jeden z nazistowskich saperów, Leonarda von Schreck, zakomunikował, że na zamku w Grodnie ukryto hitlerowski skarb. Informację przekazał listownie dziennikarce Joannie Lamparskiej. Twierdził, że był jedną z osób, która ukrywała i zabezpieczała w lesie tajemnicze skrzynie. Nikt jednak nie wiedział, co znajduje się w środku.
Po latach wyjawił, że pierwsza ze skrzyń znalazła się w sztolniach pod górą Ślężą. Kolejna miała pojawić się w zamku Grodno, a ostatnia w świątyni, znajdującej się w okolicach Grodna. Jak podaje portal Interia.pl, to tam "major miał zaminować szkatułkę ukrytą za epitafium małego dziecka". Autor listu wspominał o drastycznych szczegółach. Stwierdził, że niektóre osoby, które zaangażowano do ukrywania skrzyń zostały zamordowane, aby nie zdradzić ich lokalizacji. On także miał zginąć, ale oddane w jego kierunku strzały okazały się nieskuteczne. Leonard von Schreck do końca swojego życia mieszkał w Polsce. Przed śmiercią wyjawił swoją tajemnicę.
Choć wielu śmiałków próbowało odnaleźć tajemniczy skarb, nic nie znaleziono. Przeprowadzono także badania archeologiczne, które nie wskazały skrzyń opisywanych przez majora. Nie zmienia to jednak faktu, że zeznania Leonarda von Schrecka były zaskakująco spójne, a legenda o ukrytym skarbie do dziś rozpala wyobraźnię poszukiwaczy.