Otwarcie hoteli i stoków zbiegło się z walentynkowym weekendem. Polacy tłumnie ruszyli świętować i jeździć na nartach. Z analiz serwisu Noclegi.pl wynika, że zanotowano aż o połowę więcej rezerwacji na walentynkowy weekend niż w zeszłym roku, czyli jeszcze przed wybuchem pandemii. Absolutnym hitem okazały się góry, choć wyjazdy nad morze też cieszyły się dużym zainteresowaniem - większym niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Wielu turystów nie przestrzegało jednak reżimu sanitarnego. Nie zakrywali ust i nosa, nie zachowywali dystansu. Pisaliśmy m.in. o "tańcach, piciu i bójkach" na Krupówkach, na imprezowy weekend w Polsce zwrócił uwagę również Reuters. Zakopiańska policja poinformowała, że w weekend interweniowała 294 razy i wypisała 164 mandaty, z czego 121 za brak maseczki.
O braku maseczek u turystów mówią też mieszkańcy kurortów w Karkonoszach i Górach Izerskich. Jak podaje Radio Wrocław. Pojawiły się obawy, że nieprzestrzeganie zasad doprowadzi do wzrostu zakażeń i kolejnego zamknięcia biznesów. Mieszkańcy martwią się też o swoje zdrowie. "Staramy się, żeby było bezpiecznie, a niestety przyjezdni, wczasowicze, wycieczkowicze nie przestrzegają tych zasad. Jako mieszkanka po prostu się boję" - mówi jedna z osób w rozmowie ze stacją.
Apel o zakrywanie ust i nosa wystosowali pracownicy samorządów i informacji turystycznych. "Ku naszemu zdziwieniu spotkaliśmy się z dość dużym atakiem. (...) Miejmy nadzieję, że to tylko w sieci, a osoby, które reagowały agresywnie, przyjeżdżając jednak dostosują się do obostrzeń" - powiedziała Radiu Wrocław Agnieszka Rozenek z biura promocji Szklarskiej Poręby.
Również jeleniogórscy policjanci prowadzą działania pouczające. "Przypominamy o konieczności przestrzegania zasad bezpieczeństwa epidemicznego. Osoby i podmioty, które świadomie i z premedytacją łamią te przepisy, muszą liczyć się z konsekwencjami prawnymi" - przestrzegają w swoich komunikatach funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Zatłoczone stoki skomentowała w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24 prof. dr hab. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. "Jak patrzę na zdjęcia ze stoków, to przede wszystkim myślę, że ludzie się bardzo cieszą. Ale jest niestety druga strona medalu. Z przestrzeganiem podstawowych zasad przeciwepidemicznych jest po prostu gorzej, a przecież pandemia ciągle trwa, czyli nie można opuścić gardy (...) - powiedziała.
Przyznaje, że po tak długim okresie zamknięcia, "spojrzenie na ten tłum, radość, świeże powietrze jest czymś naprawdę cudnym". Profesor zauważa jednak, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że do zakażenia może dojść w każdej sytuacji, również na otwartej przestrzeni na świeżym powietrzu. "To budzi niepokój" - przyznaje specjalistka.