Jak informuje Independent, w 2007 roku nigeryjski biznesmen Orji Prince Ikem, podróżował do Chin. Żeby tam się dostać, podróż odbywał z przesiadkami: z Lagos przez Dubaj i Hong Kong do Guanghzou. Przed wylotem zgłosił, że w bagażu podręcznym (podróżował z 2 walizkami) znajduje się gotówka w kwocie 1,63 mln dolarów (ponad 6 mln zł).
Z relacji Ikema wynika, że w Lagos tuż przed wylotem podeszli do niego pracownicy linii Emirates i poprosili o przekazanie walizek. Powiedzieli, że lepiej będzie, jeśli bagaże znajdą się w specjalnym schowku. Najpierw nie chciał się zgodzić, ale w końcu przystał na ich propozycję, nie chcąc spóźnić się na lot. Otrzymał dwa pokwitowania nadania bagażu linii Emirates. Obsługa przekonywała go, że otrzyma swój bagaż tuż po wylądowaniu na miejscu, ale mężczyzna już go więcej nie zobaczył. Dochodzenie policyjne wykazało, że nigdy nie opuścił lotniska w Lagos.
Ikem kolejne 13 lat poświęcił na to, żeby odzyskać pieniądze. 700 tys. dolarów należało do niego, a pozostałe 930 tys. dolarów do innego biznesmena, Olisaemeki Ugwunze, który poprosił go o zakup towarów w Chinach. Ikem wielokrotnie wracał na lotniska, żeby znaleźć walizki. W końcu sprawa trafiła do sądu.
I choć Emirates tłumaczyło, że za zagubienie bagaży odpowiedzialność ponosi Nigerian Aviation Handling Company, czyli agent handlingowy lotniska w Lagos, sąd postanowił inaczej.
"Uważam, że linie Emirates nie wywiązały się ze swoich zobowiązań wobec klienta, nie dostarczając bagażu zawierającego 1,63 mln dolarów" – powiedział sędzia Muslim Hassan, orzekając na korzyść Ikema.
Przewoźnik ma mu zwrócić 1,63 mln dolarów, a także zapłacić prawie 96 tys. funtów (500 tys. zł) odszkodowania.
Linia Emirates zapowiada apelację. "Złożyliśmy już odwołanie w tej sprawie i będziemy bronić naszego stanowiska" – powiedział rzecznik linii lotniczych.
Źródło: The Independent