Wielu hotelarzy wypatrywało z nadzieją nowego roku, licząc, że rząd pozytywnie odniesie się do postulatów branży i złagodzi restrykcje obowiązujące do 27 grudnia. Przypomnijmy, że w ośrodkach noclegowych mogą się zatrzymać sportowcy, medycy oraz osoby przebywające w podróży służbowej.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że hotele tuż po świętach zostaną zamknięte. O komentarz do tych doniesień poprosiliśmy Agatę Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
– Najgorsze jest to, że nikt z nami bezpośrednio nie rozmawia. Przysyłani są emisariusze. Zastanawiam się, dlaczego nie można usiąść do stołu i porozmawiać z osobami, które mają faktyczny wpływ i podejmują decyzje. Wielka szkoda, że nikt nie podjął z nami żadnego dialogu – stwierdza Wojtowicz.
– Zaostrzenie restrykcji i zamknięcie hoteli to gwóźdź do trumny dla wszystkich miejscowości żyjących z turystyki zimowej. To widmo upadku nie tylko branży hotelarskiej i restauracyjnej, ale także dla innych szeroko z nią powiązanych, które żyją z turystyki, jak np. pralnie chemiczne – słyszę od prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Wojtowicz zwraca uwagę, że w fatalnej sytuacji znalazły się zarówno duże hotele, jak i małe pensjonaty.
– O ile jeszcze na wiosnę wydawało nam się, że "duzi" świetnie dają sobie radę i skupialiśmy się na pomocy "małym", to okazało się, że to właśnie ci drudzy jakoś dają sobie radę. Gorzej wygląda sytuacja w tych dużych firmach głównie z branży hotelarskiej i gastronomicznej, ponieważ zatrudniają bardzo dużo pracowników. Na wiosnę nastąpiła częściowa redukcja etatów, wykorzystano urlopy wypoczynkowe. Teraz stoimy przed kolejną falą zwolnień – zauważa prezes TIG-u. – Małe zaś firmy, często prowadzące jednoosobowe działalności gospodarcze, musiały borykać się z innym problemem. W sytuacji pełnego lockdownu na otrzymanie jakiejkolwiek pomocy mógł liczyć tylko właściciel. A de facto w takim biznesie pracuje cała rodzina.
Wojtowicz dodaje: – Narastają problemy społeczne. Ludzie tracą pracę, bo na Podhalu często całe rodziny zatrudnione są w branży turystycznej – jedni w hotelarstwie, drudzy w gastronomii. W przyszłym roku mniejszym budżetem będzie dysponować samorząd, który przecież finansuje edukację i opiekę społeczną.
Trudno jednak nawoływać do wyjazdów, gdy epidemia wciąż nie została opanowana, a nawet mówi się o trzeciej fali, która według niektórych epidemiologów ma nastąpić na przełomie lutego i marca.
– Rozumiemy wiele obaw. Sami mamy własne rodziny, boimy się o własne zdrowie i naszych bliskich. Widzimy też, jak ludzie podchodzą do przestrzegania zasad. Z naszych obserwacji wynika, że jeżeli chodzi o duże obiekty hotelarskie czy restauracje, to w nich protokoły higieniczne były przestrzegane aż do bólu. Natomiast, jeśli chodzi o mniejsze obiekty, to drobni przedsiębiorcy, zarówno z branży gastronomicznej, jak i hotelarskiej podchodzili do reżimu sanitarnego w sposób mniej restrykcyjny. Podobnie niestety zachowywali się turyści. I to też jest nasz społeczny ból. Całą wiosnę apelowaliśmy o przestrzeganie pewnych zasad, ale niestety nie wszyscy podchodzili do obostrzeń poważnie. Czy lubię chodzić w maseczce? Nie, nie lubię. A jednak staram się zasłaniać usta i nos, a także zachowywać dystans. Szkoda, że niektórym przychodzi to bardzo trudno.
Jeśli informacje się potwierdzą, rząd planuje wycofać się z wyjazdów służbowych. Hotele zostaną zamknięte do odwołania. To odpowiedź na nagminne obchodzenie rozporządzenia i wypoczywania z całą rodziną, będąc w "podróży służbowej".
– Najgorszy jest brak konsekwencji. Na stacji narciarskiej na jednego narciarza ma obowiązywać dystans 100 m kw., a w galerii handlowej na jedną osobę przypada 15 m kw. Gdy to czytam, zaczynam się w tym wszystkim gubić. Jeżeli tworzy się kiepskie prawo, a takie ono jest, to jest też kiepski rezultat przestrzegania tego prawa – komentuje.
Po czym dodaje: – Przykład idzie z góry. Kiedy widzimy, że mimo wprowadzonych reguł i obostrzeń, rządzący ich nie przestrzegają, to jak zwykły Kowalski ma się w tym wszystkim odnaleźć? Gdy oglądamy transmisję ze święta Radia Maryja i widzimy, że niemal wszystkie obostrzenia zostały złamane, to nad czym ma się zastanawiać hotelarz. Czy przyjąć turystę, który przedstawia oświadczenie, że jest w podróży służbowej, czy nie?
– Hotelarz nie ma prawa wypytywać gościa, w jakim celu przybywa do ośrodka, ale też nie jest w stanie tego sprawdzić, nie ma jak zweryfikować prawdziwości oświadczenia, które nie jest składane pod odpowiedzialnością karną. To dowolne oświadczenie Kowalskiego. Jeżeli już tworzymy prawo – to stwórzmy je w taki sposób, żeby wszystkich obowiązywało. Przepisy prawa trzeba formułować w sposób jednoznaczny, aby nikt nie miał wątpliwości. Jesteśmy dziwnym narodem. Wydaje się, że to z góry powinien iść przekaz, który będzie mobilizował tych na dole do przestrzegania reguł. Jeżeli nie ma takiego przekazu, to nie dziwmy się, że ci na dole tych zasad przestrzegać nie będą – mówi zdecydowanie prezes TIG.
Agata Wojtowicz zwraca uwagę, że tu idzie o życie zwykłych ludzi, którzy walczą o byt.
– Mam koleżankę, która ma dwójkę dzieci i wychowuje je samotnie. Wynajmuje pięć pokoi i często mi powtarza: "Z koronawirusa zupy dla swoich dzieci nie ugotuję" – stwierdza pani Agata.