W Irlandii od 19 października wprowadzono pełny lockdown. Jak określił premier Micheál Martin w kraju obowiązuje "najsurowszy rygor w Europie". Mieszkańcy nie mogą poruszać się dalej niż 5 km od swoich domów i mają się trzymać z dala od mieszkań innych osób, większość sklepów detalicznych została zamknięta, za wyjątkiem supermarketów. Zostały również zamknięte wszystkie restauracje, bary i puby. Te restrykcje przynoszą efekty, bo 12 listopada dzienny wskaźnik zachorowań wynosił 385 przypadków.
Lockdown ma potrwać do 1 grudnia. Irlandczycy tęsknią jednak za normalnością i wpadli na kreatywny sposób, jak go ominąć. Przyjaciele kupili najtańsze bilety na samolot, choć nie zamierzali nigdzie lecieć i pojechali na lotnisko napić się piwa, bo tylko w portach lotniczych nie wprowadzono zakazu stacjonarnego działania.
Swoim pomysłem, jak obejść przepisy, grupa znajomych podzieliła się na Facebooku. Irlandczycy kupili najtańsze bilety na samolot za 9,99 euro (ok. 45 zł) i zamówili posiłek za 9 euro (ok. 40 zł) - wszystko po to, aby zamówić alkohol w barze na lotnisku. W Dublinie obowiązuje zasada, zgodnie z którą piwo podawane jest tylko osobom, które zamówią jedzenie za min. 9 euro. Wychodzi na to, że za taką "wycieczkę" cztery osoby wydały łącznie ok. 100 euro. A do tego doszły jeszcze koszty samego alkoholu oraz dojazdu na lotnisko.
Ostro takie zachowanie komentuje przedstawiciel portu lotniczego w Dublinie.
- Jeśli grupa znajomych przeszła przez kontrolę bezpieczeństwa i nie miała zamiaru wsiadać na pokład samolotu, a w celu skorzystania z usługi gastronomicznej, to złamała regulamin lotniska, który stanowi, że pasażer nie może być zaangażowany w żadną działalność, która wpływa na normalne działanie portu lotniczego - tłumaczył rzecznik w The Sun.
Najwyraźniej niektórzy mieszkańcy są w stanie ponieść spore koszty i obejść zakazy, aby korzystać z normalnego życia.
Źródło: The Sun