Jeszcze w kwietniu szef IATA Alexandre de Juniac mówił, że jednym z prawdopodobnych warunków, aby podróże lotnicze mogły zostać wznowione, będzie wprowadzenie w samolotach zasad dystansu społecznego. Pojawił się wówczas pomysł blokowania środkowych foteli, aby zwiększyć przestrzeń między pasażerami. Jednocześnie Juniac podkreślał, że zakończy to erę taniego latania, bo przewoźnicy będą musieli podnieść ceny biletów, aby ich działalność była opłacalna.
Teraz IATA wydała zalecenia, w których odcina się od pomysłu blokowania środkowych siedzeń w samolotach. Zaapelowała, aby zarówno załoga, jak i pasażerowie zasłaniali usta i nos, bo jest to kluczowe dla bezpieczeństwa. Organizacja w komunikacie zwróciła uwagę, że ryzyko zakażenia się koronawirusem na pokładzie jest niskie, a noszenie maseczek pozwoli je jeszcze bardziej zminimalizować.
Na tym zalecenia zrzeszenia się nie kończą. Wśród rekomendacji pojawiły się też:
Być może w przyszłości mogłyby też zostać wprowadzone tzw. paszporty zdrowotne informujące o przebytej chorobie.
IATA podała także czynniki, które miałyby wpływać na mniejsze rozprzestrzenianie się koronawirusa w samolotach w porównaniu do innych środków transportu. Organizacja powołała się na przepływ powietrza, który odbywa się w kierunku pionowym (od sufitu do podłogi), co zmniejsza transmisję powietrza w przód i do tyłu, a także wysokoskuteczne filtry powietrza HEPA, które stosowane są w wentylacji. IATA podkreśliła też, że pasażerowie nie siedzą twarzą w twarz.
Organizacja wyjaśniła, dlaczego nie popiera rezygnacji z używania środkowych siedzeń. Zdaniem IATA i tak nie zapewni to skutecznego zdystansowania pasażerów od siebie - zalecana odległość to od jednego do dwóch metrów, podczas gdy średnia szerokość siedziska to zaledwie około 50 cm.
Nie bez znaczenia (a może nawet najważniejsze) są też względy ekonomiczne. IATA podaje, że blokowanie środkowych siedzeń zmniejszyłoby współczynnik maksymalnego obciążenia do 62 proc., zaś średni współczynnik, który zapewnia rentowność to 77 proc. Mniejsza liczba miejsc do sprzedania oznaczałaby wzrost kosztów. W zależności od regionu ceny biletów mogłyby wzrosnąć o 43 do nawet 54 proc. Byłoby to konieczne do utrzymania rentowności.