Ostatnie trzy dekady 82-letni Masafumi Nagasaki, czyli Nagi Pustelnik, spędził zupełnie sam na tropikalnej wysepce Sotobanari, która należy do Japonii. W Osace zostawił żonę i dwójkę dzieci, ale nie zerwał całkowicie kontaktu z rodziną. Jego siostra regularnie przysyłała mu w bliżej niesprecyzowany sposób pieniądze, za które kupował na pobliskiej wyspie ryżowe ciastka i wodę pitną. Do kąpieli używał zebranej deszczówki.
Oprócz tego Masafumi miał też zegarek (bardzo potrzebny - musiał wiedzieć dokładnie, która jest godzina, bo codziennie między 18:30 a 20:30 chował się w namiocie z powodu wzmożonej aktywności komarów o tej porze), klapki i niczym nieskrępowaną wolność.
Po tym, jak w 1989 r. zamieszkał na wyspie, z początku miał jeszcze trochę ubrań i innych przedmiotów. Wszystkie zabrał jednak tajfun, który nawiedził wyspę po kilku latach od jego przybycia na Sotobanari.
Najpotrzebniejsze przedmioty (np. grabie do sprzątania plaży) udało mu się skompletować znów i nic więcej nie brakuje mu do szczęścia. Może poza zapalniczkami, które uważa za "najbardziej użyteczną zdobycz cywilizacji" (Masafumi odpowiedział też na pytanie, co uważa za najgorszą stronę cywilizacji: według niego to pieniądze i religia, które "niszczą świat").
Dlaczego w ogóle Japończyk zdecydował się na życie pustelnika? Bo nie miał ochoty żyć w wielkim mieście, w oderwaniu od przyrody (z którą, jak sam twierdzi, wcześniej nie miał za wiele do czynienia) i w szaleńczym pędzie za karierą.
Z różnych doniesień wynika, że Masafumi zdążył popracować w fabryce, jako fotograf, a nawet prowadził przez jakiś czas klub nocny. Kiedy od któregoś ze swoich znajomych usłyszał o bezludnej wysepce, postanowił jednak, że to będzie jego przyszły dom.
I tak zrobił. Najpierw planował się na niej osiedlić na dwa lata, ale ostatecznie spędził na Sotobanari aż 29 lat obserwując wykluwające się żółwie, wyganiając jadowite węże z namiotu i sprzątając plażę. Jak sam twierdzi, z czasem przestał zabijać jakiekolwiek zwierzęta oprócz komarów - zarówno te, na które wcześniej polował dla pożywienia, jak i te, które mogłyby zabić jego. Podobno natchnął go do tego właśnie widok małych, wykluwających się żółwików.
W 2014 roku przez pięć dni towarzyszył mu podróżnik Alvaro Cerezo i to od niego pochodzi większość informacji na temat stylu życia Nagiego Pustelnika, jak 82-latek został ochrzczony przez media.
Przynajmniej do niedawna, bo kilka miesięcy temu Masafumi został zmuszony do opuszczenia wyspy i trafił do szpitala po tym, jak mający z nim kontakt mieszkańcy pobliskiej wyspy stwierdzili, że mężczyzna wygląda na słabego i chorego. Ostatecznie władze zdecydowały, że 82-latkowi nie wolno już wrócić na Sotobanari.
Choć on sam nie skomentował tej decyzji, można się spodziewać, że nie przypadła mu do gustu. Marzył bowiem, że umrze na wyspie, którą określa jako raj. - Nie odejdę stąd, nawet, gdyby ktoś przekonywał mnie, że gdzie indziej jest lepiej - mówił Cerezie. - Wszystko, czego potrzebuję, mam tutaj. Nie potrzeba mi nic więcej - dodał.
- Już uprzedziłem moją rodzinę, że umrę na wyspie. Chciałbym, żeby zabił mnie tajfun, wtedy nikt nie próbowałby mnie uratować. Nie można sobie wymarzyć lepszego sposobu - wyznał.
Choć dla przeciętnego współczesnego człowieka to życzenie brzmi dość specyficznie, nagi pustelnik twierdzi, że na swojej wyspie znalazł spokój. Na pytanie Cerezy o to, czy nigdy nie czuł się smutny albo znudzony życiem na Sotobanari, odparł, że to "najgłupsze, o co mógł zapytać".
- Raz widziałem martwego orła w dżungli. Wtedy było mi przykro. Ale nigdy nie byłem tu smutny. Tu po prostu żyje się inaczej, nie ma miejsca na romantyczne uczucia - podsumował.
Ci, którzy znają angielski, mogą dowiedzieć się więcej na temat codzienności Nagiego Pustelnika i jego poglądów z filmiku nakręconego przez Alvaro Cerezę.
Zobacz też: