Kasia Gandor to blogerka, która "bloguje o nauce, rysuje o życiu". Jej najnowszy wpis powinien zainteresować każdego, kto wybiera się do Tajlandii albo innego kraju, w którym jedną z atrakcji turystycznych są słonie.
Oprócz możliwości zrobienia sobie zdjęcia z tymi największymi lądowymi ssakami, słonie w ramach zabawiania turystów robią cyrkowe sztuczki, są przebierane i służą jako egzotyczny transport dla odwiedzających Tajlandię.
- Kurczę, nie korzystajcie z tego. Bo wiecie - słonie normalnie nie tańczą w spódniczkach, nie przewożą pasażerów na plecach, ani nie kręcą hulahopem na trąbach. Żeby je do tego przekonać, trzeba słonie traktować przemocą, głodem i zastraszaniem - apeluje Kasia.
Związywanie, zmuszanie siłą do ustawiania się w określonej pozycji, dźganie hakami dla "lepszego zachowania" - to okrutny standard w tresowaniu słoni już od małego. Słonie to bardzo inteligentne zwierzęta, które niełatwo poddają się komendom tresera - nie dlatego, że ich nie rozumieją, tylko nie chcą tego robić. Stąd trzeba je złamać również psychicznie, zanim staną się rozrywką dla turystów.
Kasia sama odwiedziła Tajlandię i zetknęła się ze słoniami. Tym, którzy wybierają się do Azji i też chcieliby doświadczyć spotkania z nimi radzi, by szukali ośrodków ratujących te zwierzęta z rąk brutalnych treserów.
- Można wybrać się na wycieczkę do takiego miejsca i spędzić ze słoniami dzień, dostosowując się do ich rutyny i tempa. Nie ma jeżdżenia, głaskania na życzenie ani zdjęć z fleszem, jest za to opiekowanie się słoniami - przygotowywanie im jedzenia, karmienie, towarzyszenie w spacerze do rzeki i kąpiel - opisuje blogerka.
W takich miejscach nie można samemu nawet dotknąć słonia - sam na to pozwoli, jeśli będzie miał ochotę. Dla Kasi to było ogromne i bardzo pozytywne przeżycie, za które nie wahała się zapłacić.
Post, w którym - grzecznie i nikogo nie oceniając - przybliża rzeczywistość związaną ze słoniami wzbudził żywą reakcję. Większość osób się z nią zgadza i udostępniając jej "odezwę" liczy na to, że dotrze do innych turystów, nieświadomych jeszcze okrucieństwa wobec słoni.
Pojawili się jednak i tacy, którzy uważają, że płacenie za możliwość nakarmienia słonia i zdawanie się na jego "łaskę" w kwestii jakiejkolwiek interakcji to przesada. Dla zwolenników takiego rozwiązania, w tym Kasi, to jednak nie problem. Swoje pieniądze wydają na coś, co sprawia im przyjemność, a przy okazji pomagają utrzymać słonie, które wymagają przecież codziennie ogromnych ilości pożywienia.
Jeden z komentujących podkreślił inną istotną kwestię:
Ostatnio jest boom turystów świadomych tego jak się obchodzi ze słoniami w Azji płd-wsch. Jak jest popyt, to robi się podaż, więc proponuję weryfikować czy miejsce w którym myjecie zwierzaki, nie obchodzi się z nimi podobnie jak to, w których się na nich jeździ
I faktycznie. Nieuczciwych "przedsiębiorców" nie brakuje, dlatego Kasia i jej czytelnicy radzą, by przed odwiedzeniem takiego miejsca, dokładnie sprawdzić opinie o nim - najlepiej w Internecie.
Zobacz też:
Tajlandia to nie tylko Phuket. Poznaj 7 sekretnych, mniej obleganych wysp