Dla autorki bloga "These Gold Wings" największym utrapieniem w codziennej pracy jest... nalewanie dietetycznej coli do plastikowych kubków. Powód? Trwa to naprawdę długo, co przekłada się na niezadowolenie zamawiającego i frustrację załogi.
Dlaczego to właśnie ten napój jest tak kłopotliwy? Bo jest mocno gazowany - ma wyższą zawartość dwutlenku węgla niż inne tego typu (według serwisu Travel and Leisure potwierdzają to m.in. badania naukowców z uniwersytetu w Illinois).
To powoduje, że przy jego przelewaniu do naczynia tworzy się gęsta piana, która ze względu na ciśnienie panujące na pokładzie lecącego samolotu utrzymuje się o wiele dłużej niż na powierzchni ziemi. Stewardesy muszą więc czekać, aż piana opadnie, zanim podadzą colę pasażerom.
Według blogerki, która woli pozostać anonimowa, trwa to tak długo, że w tym czasie jest w stanie spokojnie zrealizować nawet trzy zamówienia na inne napoje.
Jako że dietetyczna cola jest popularnym wyborem wśród pasażerów lotniczych, jej nalewanie do kubków naprawdę utrudnia stewardesom pracę - zwłaszcza w trakcie krótkich lotów, kiedy czasu i tak jest mało.
Na szczęście autorka "These Gold Wings" ma swój patent na przyspieszenie tego procesu. Zamiast nalewać colę partiami do plastikowego kubeczka i czekać aż piana opadnie, nakłada kubek na otwartą puszkę, obraca ją o 180 stopni i tak przelewa napój.
Jej metodę można oczywiście wykorzystać też w ziemskich warunkach. Krok po kroku przedstawia to ten krótki filmik:
Spróbujecie?
Pięć rzeczy, które w samolocie dostaniesz za darmo:
Artykuł oryginalnie został opublikowany w 2017 roku.