Znajdujesz ranne lub martwe zwierzę na drodze. Wszyscy Cię będą odsyłać. Radzimy dokąd dzwonić

Choć ten, kto potrąci zwierzę na drodze, ma prawny obowiązek się nim zająć - inaczej grozi mu grzywna do 5 tys. złotych - wiele osób po prostu odjeżdża. Ludzie często nie wiedzą, co robić, a przepisy nie są jasne. Zapytaliśmy o to policję i TOZ.

- Jestem pod miastem. Ktos potracil sarne i odjechal, lezy na drodze, zyje, ale chyba jest w szoku - mowila zdenerwowana ciocia dzwoniac do mnie. - Samochody przejezdzaja i nikt nie reaguje. Nie wiem, kogo informowac. Zadzwon moze do jakiegos waszego lokalnego weterynarza, bo ja nie mam skad wziac numeru - poprosila.

Seria niefortunnych zgloszen

Zaczelam sprawdzac kogo informowac i okazalo sie, ze nie jest proste znalezc informacje.

W jednej lecznicy powiedziano mi, zeby dzwonic do innej (rozmowczyni podala dokladny adres), bo tamta placowka zajmuje sie takimi sprawami. Kolejny telefon nie pomogl – pracownik „tamtej placowki” kazal dzwonic na policje. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce... zadzwonili do weterynarza. Nie wiadomo, co stalo sie ze zwierzeciem, wiadomo tylko, ze kilka godzin pozniej nie bylo go na jezdni.

Z rozmow z ludzmi wynika, ze wiele osob mialo podobna sytuacje - i problem. Znajdujac ranne zwierze na jezdni, malo kto z nas wie, jak zareagowac i co zrobic np. z rozjechanym psem, kotem, sarna.

Bartosz mieszka pod Warszawa. Niedawno zauwazyl sporych rozmiarow martwego psa, lezacego przy przejsciu dla pieszych. Zaczal od zgloszenia sprawy do strazy miejskiej, jednak powiedziano mu, ze powinien dzwonic gdzies indziej. Skontaktowal sie wiec z czyms w rodzaju eko-patrolu. Pracownicy przyjeli zgloszenie, ale nastepnego dnia pies wciaz lezal na jezdni. Bartosz postanowil wykonac kolejny telefon – tym razem do gminy. Urzedniczka kazala mu dzwonic na policje. Tam z kolei uslyszal, ze to sprawa strazy miejskiej, z ktora przeciez kontaktowal sie na samym poczatku. To nie koniec.

Bartosz postanowil sam zabrac martwego psa z jezdni. Ulozyl zwierze na macie do przewozenia psow i przesunal je z drogi do rowu, za pas zieleni. Tym, co robil, zainteresowal sie pewien mezczyzna, ktory wezwal policje. Ta przyjela zgloszenie. Okazalo sie, ze to, co zrobil, traktowane jest przez policje jako zanieczyszczanie terenu. Bartosz jednak nie dostal mandatu. Nastepnego dnia ciala psa nie bylo juz w rowie.

Dobrze przeprowadzona akcja moze pochwalic sie za to funkcjonariusze z posterunku w Warcie Boleslawieckiej. Kiedy otrzymali zgloszenie o potraconej sarnie, od razu przyjechali na miejsce, obandazowali zwierze i zawiezli je do weterynarza. Po badaniu, sarna trafila do Osrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierzat Klekusiowo w Tomaszowie, gdzie przeszla dlugotrwale leczenie.

Co na to policja?

To jednak chlubny wyjatek. Ludzie czesto - jak Bartosz - wydzwaniaja do kolejnych instytucji, ktore odmawiaja pomocy.

Co wiec nalezy zrobic w wypadku znalezienia na drodze martwego badz rannego zwierzecia? 

Monika Brodowska z Komendy Stolecznej Policji odpowiedz ma krotka. 

Najlepiej dzwonic na numer alarmowy 112 lub 997.

. Jesli uzna, ze tak, powiadamia sluzby weterynaryjne. Jesli rannej sarnie, losiowi czy psu pomoc sie juz nie da, to takze m.in. policjant (oraz weterynarz) decyduje o bezzwlocznym usmierceniu zwierzecia - co wynika z zapisu w ustawie o ochronie praw zwierzat (jesli nie mozna zwierzecia uratowac, nalezy skrocic jego cierpienie).

. Ten z kolei powiadamia kolejne sluzby - lowczego (gdy zwierze bylo dzikie) lub sluzby oczyszczania miasta (w przypadku zwierzat domowych). Do czasu ich przyjazdu policjanci zabezpieczaja teren.

. Jesli kierowca tego nie zrobi, moze zostac ukarany aresztem lub grzywna w wysokosci nawet 5 tysiecy zlotych.

Dziwaczne przepisy

Krajowy Inspektor Piotr Jaworski z Krajowego Inspektoratu TOZ w odpowiedzi na moje pytania wyslal dokumenty Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Kutnie, ktore maja doprecyzowywac zasady postepowania ze zwierzetami bedacymi ofiarami kolizji z samochodem. Inspektor dodal tez, ze:

Czesto sprawa zalezy od sposobu podejscia w urzedach miast i gmin do tego problemu. Niestety

(programem tym objete sa takze zwierzeta dzikie). Wedlug informacji zawartych w "Procedurze postepowania z dzikimi zwierzetami i zwierzetami poszkodowanymi w zdarzeniach drogowych na terenie powiatu kutnowskiego i leczyckiego" Rada Gminy:

Nie istnieje jeden, ogolnopolski numer, pod ktory mozna zglaszac tego typu sprawy. Wedlug tych ustalen osoba widzaca na jezdni ranne zwierze, powinna wejsc na strone internetowa gminy, znalezc numer telefonu do powiatowego weterynarza i to jego poinformowac o sprawie. Policja zostaje pozniej powiadomiona przez urzednikow z Urzedu Gminy.

Tylko co w wypadku, gdy osoba napotykajaca ranne zwierze nie ma dostepu do internetu, jedzie z daleka i dokladnie nie wie, w jakiej gminie sie znajduje...?

To nie jedyna watpliwosc. W tym samym dokumencie pojawia sie tez "Procedura postepowania z dzikimi zwierzetami poszkodowanymi w zdarzeniach drogowych na terenie powiatu kutnowskiego i leczyckiego". W pierwszych dwoch punktach czytamy:

. Ale po co, skoro kilka punktow wyzej mozna bylo przeczytac informacje o numerze do lecznicy zamieszczonym na stronie internetowej, pod ktory nalezy dzwonic w wypadku zauwazenia rannego zwierzecia na drodze...? Wedlug tego dokumentu postepowanie w takich wypadkach nie jest do konca uregulowane, mimo ze zostalo opracowane przez PIW.

Gmina zapewnia porzadek

.

Krotka sciagawka

Procedura postepowania z rannym zwierzeciem jest skomplikowana i czasochlonna. Nalezy jednak pamietac, ze jesli zobaczymy na drodze ranne zwierze, mamy obowiazek mu pomoc i zadzwonic na numery alarmowe - 112 lub 997.

To tez moze cie zainteresowac:

Duze zmiany w lotach z Wizz Air. Znika maly bagaz podreczny i nie kazdy wniesie walizke na poklad [AKTUALIZACJA]

Dotrwal do naszych czasow w prawie nienaruszonym stanie. Kolejny polski unikat moze trafic na liste UNESCO

Zobacz wideo
Więcej o: