Dawniej w lipcu i sierpniu Wenecja pustoszała. Przed żarem i epidemiami nękającymi w sezonie lagunę patrycjusze chronili się w letnich posiadłościach na terraferma, czyli na stałym lądzie. Podążamy więc za nimi, kierując się na północ, do Porta dell'Acqua w prowincji Treviso, gdzie swój bieg zaczyna mało znana, ale niezwykle atrakcyjna, rzeka Sile (95 km). Zostawiamy na parkingu samochód i płyniemy kajakiem w dół rzeki, by dotrzeć do Treviso. Zwane Małą Wenecją miasto słynie z kanałów i średniowiecznych pałaców o fasadach pokrytych freskami. Jeśli nie mamy własnego kajaka, wycieczkę najlepiej rozpocząć w Quinto di Treviso, gdzie przy via Noalese 46 znajduje się wypożyczalnia Ozone Kayak (kanadyjka z dwiema kamizelkami ratunkowymi 25 euro/dzień, www.ozonekayak.com ).
Utworzony w 1991 r. park naturalny Sile liczy 4152 ha i obejmuje trzy prowincje: Treviso, Padwę i Wenecję. Wzdłuż rzeki powstał szlak krajoznawczy Il Girasile (140 km), który można pokonać pieszo, na rowerze, stateczkiem lub - tak jak my - kajakiem. Na podróż przeznaczyliśmy tydzień. Rzeka idealnie nadaje się do żeglugi. Jest spokojna, rozlewa się szeroko, a różnica poziomów między źródłem a ujściem wynosi zaledwie 30 m. Piękne są zwłaszcza zatoki z piaszczystym dnem i przejrzystą wodą, zwane w tutejszym dialekcie fontanassi. Co chwila mijamy patrycjuszowskie wille, stare młyny wodne, trattorie i małe porty.
Jeszcze na dobre nie zmęczyliśmy się wiosłowaniem, a już zatrzymujemy się na małe co nieco. Bo Badoere słynie z białych szparagów - początki ich uprawy sięgają podobno czasów starożytnego Rzymu. W październiku 2010 r. szparagom z Badoere została nadana unijna Chroniona Nazwa Pochodzenia. Od czterdziestu trzech lat w kwietniu i maju odbywa się w miasteczku festiwal tych warzyw. Na głównym placu pod arkadami pałacu zwanego La Rotonda (ma półokrągłą fasadę) ustawiają się kramy, przy których można skosztować szparagów przygotowanych według tradycyjnej receptury, czyli z jajkiem na twardo. Również restauracje (np. polecona nam przez zaprzyjaźnionych Włochów Antica Osteria al Garibaldino, www.ristorantegaribaldino.com ) serwują szparagowe menu. Kucharze często dodają je do risotta (porcja szparagów lub kleiste, aromatyczne risotto ok. 10 euro).
Przy okazji festiwalu można spróbować też innych lokalnych smakołyków: serów (do wyboru: twardy montasio DOP i owczy ubriaco al Traminer, tzw. pijany, bo dojrzewa zanurzony w winie) czy risotta z radicchio, czyli z czerwoną cykorią. Albo przyłączyć się do degustacji wina musującego prosecco. W sezonie szparagowym biuro turystyczne www.prolocomorgano.it organizuje całodniowe wycieczki rowerowe po okolicy. W programie jest m.in. wizyta na farmie szparagowej, poczęstunek w gospodarstwie agroturystycznym i zwiedzanie palladiańskiej willi Emo z 1559 r. Na pamiątkę dostaniemy wiązkę najprawdziwszych szparagów z Badoere.
To teren chroniony oraz prawdziwy raj dla ornitologów - żyje tu aż 200 par czapli i bocianów czarnych. Płyniemy cicho, niesieni przez nurt, i wypatrujemy czarnego bociana. Jest! Właśnie zażywa kąpieli, bo słońce praży niemiłosiernie - w zabawny sposób, falującymi ruchami zanurza się pod wodę.
Kolejna atrakcja - Quinto di Treviso. Nasz cel to kościół Santa Cristina, w którym znajduje się znane płótno Lorenza Lotta "Madonna z dzieciątkiem i świętymi". Ten renesansowy malarz spędził życie na ciągłych wędrówkach. Wcześnie opuścił Wenecję i osiedlił się na kilka lat w Treviso. Nigdy nie wrócił na stałe do rodzinnego miasta, a ono nigdy nie przyjęło go w poczet swoich oficjalnych artystów. Może był zbyt oryginalny? Na obrazie w Santa Cristina panuje dziwne poruszenie, niespotykane dotąd w przedstawieniach Marii i świętych: ktoś coś szepcze, ktoś wbija wzrok w ziemię, ktoś usiłuje włączyć się do rozmowy. Zawsze chciałam zobaczyć to płótno. Niestety, ku mojemu rozczarowaniu jest akurat w renowacji. Mówi się trudno, płyniemy dalej.
Humor poprawiają krajobrazy: dwa kilometry przed Treviso rozciąga się park krajoznawczy Parco dello Storga (od rzeki Storga). Porośnięty malowniczymi wierzbami, daje schronienie 110 gatunkom ptaków.
Wyciągamy kajak na brzeg i ruszamy do centrum. Region często nazywany jest Marca Trevigiana ("marca" to historyczna marchia, prowincja pograniczna). Tego określenia używano już w średniowieczu - mawiano "Marca gioiosa e amorosa" (radosna i kochliwa), bo kwitła tu kultura dworska. Według ówczesnych kronikarzy, prowincja miała obejmować terytorium, które wyznaczały: wenecka laguna od południa, rzeka Noncello od wschodu, Alpy od północy i rzeka Musone od zachodu. Dziś granice się poprzesuwały, ale nazwa nadal funkcjonuje.
Treviso przecina sieć kanałów, które tworzy nie tylko rzeka Sile, lecz także jej dopływy Cagnan i Botteniga. Widok łabędzi i kaczek, które nic sobie nie robią z ulicznego ruchu, jest na porządku dziennym. Idąc główną ul. Calmaggiore, przy której przycupnęły zabytkowe pałace, dochodzimy do Piazza dei Signori z ratuszem Palazzo dei Trecento - główną siedzibą podesta, czyli najwyższego urzędnika republiki wybieranego, dla zachowania bezstronności, spośród obcych książąt i rycerzy niezwiązanych z miejscowymi ugrupowaniami. W 1218 r. na tyłach pałacu wzniesiono wieżę, a w połowie XVIII w. fasadę ratusza urozmaicono arkadami. Do dziś nad środkową arkadą widnieje skrzydlaty lew św. Marka - symbol Wenecji, która podporządkowała sobie Treviso w 1388 r.
Tuż obok znajduje się Loggia dei Cavalieri z XIII w. - aż do XX w. arkady biegnące dookoła niej były zamurowane. W środku, ukryci przed spojrzeniami ciekawskich, zbierali się na narady przedstawiciele najznamienitszych rodów Treviso, by obradować nad losami republiki. Kiedy Treviso dostało się pod wpływy Wenecji, spotkania zawieszono. Loggia powoli popadała w ruinę, w 1550 r. ktoś zaadaptował ją na dom, potem składowano tam drewno. W XIX w. zapadła decyzja, żeby zabytek rozebrać. W ostatniej chwili uratował go przed zniszczeniem proboszcz Luigi Bailo, miłośnik i znawca architektury Treviso. Z jego inicjatywy powstało w 1879 r. Museo Civico, dzięki niemu udało się odnowić cykl fresków Tommasa da Modeny "Ciclo di Sant'Orsola" w kościele św. Katarzyny. W 1922 r. wyburzono dwie kamienice, które przylegały do loggii i dziś widać ją już z daleka, często daje schronienie sprzedawcom używanych książek.
Mijamy Piazza dei Signori i zbliżamy się do il Duomo (katedra). W bocznym ołtarzu obraz "Annunciazione" przypisywany Tycjanowi. Natomiast po lewej stronie ścianę zajmuje "Pokłon trzech króli" XVI-wiecznego malarza zwanego il Pordenone. Treviso szczyci się też innymi słynnymi dziełami sztuki, np. w dominikańskim kościele San Nicolo znajduje się fresk Tommasa da Modeny z 1352 r. przedstawiający słynnych dominikanów. Jeden z braci, kardynał Hugo z St. Cher, głośny w XIII w. komentator Biblii, został przedstawiony w okularach (choć zmarł w 1263 r., zanim je wynaleziono) - to pierwszy wizerunek okularnika w historii malarstwa.
Dalej trasa prowadzi przez mosty. Pierwszy to Ponte di Fra' Giocondo nad rzeką Botteniga. Fra Giovanni Giocondo był XV-wiecznym humanistą, architektem i inżynierem. Zanim przybył do Treviso, zaprojektował słynny paryski most Notre-Dame. W Treviso stawiał mosty i pomagał przy wzmacnianiu miejskich murów.
Ponte dei Buranelli przechodzimy nad Canale dei Buranelli. Powielany na tysiącach pocztówek, z płaczącą wierzbą na brzegu, jest symbolem miasta. Jego nazwa pochodzi od położonej nad kanałem siedziby kupców z weneckiej wyspy Burano. Warto wybrać się na krótki spacer arkadami wzdłuż kanału - jedna z kafejek wystawiła stoliki i serwuje pyszne espresso.
Stąd już niedaleko do kościoła św. Franciszka z XIV w., z grobowcami córki Petrarki, Franceski i syna Dantego, Pietro. Kilka kroków dalej, na rozwidleniu rzeki Cagnan leży wysepka Pescheria. Powstała w 1855 r. z trzech niewielkich łach piachu, a następnie połączono ją z miastem dwoma mostami. Od tego czasu, nieprzerwanie, od wtorku do soboty rano odbywa się tutaj targ rybny. To nie jedyny targ w Treviso, miasto z nich słynie - od połowy XVII w. odbywały się przy Porta San Tomaso. Bywało, że liczba wystawianych na sprzedaż krów (owcami i świniami handlowano za murami) sięgała nawet trzech tysięcy sztuk.
Dziś obok targu na Pescherii w ostatnią niedzielę każdego miesiąca na Borgo Cavour odbywa się też mercatino dell'antiquariato (targ staroci), a jesienią na placu Monte di Pieta - mercato dei funghi (targ grzybowy). Choć Pescheria od wieków kojarzy się z zakupami, fundacja Cassamarca stara się wypromować nowe oblicze wyspy, organizując koncerty i imprezy kulturalne. Niedawno dzięki jej staraniom odnowiono sąsiadujący z Pescherią pałac Ca' dei Carraresi. Tuż obok znajduje się charakterystyczny budynek Molinetto, zbudowany na miejscu starego młyna, po którym pozostało wciąż czynne koło toczące wody rzeki Cagnan. W tej części miasta nie uświadczymy samochodów.
Na koniec jeszcze jeden most - ceglany Ponte Dante, nazwany tak na cześć florenckiego poety, który uwiecznił Treviso w "Boskiej komedii". W pieśni IX Raju wspomniał o nim słowami: "...la dove Sile e Cagnan s'accompagna" ("tam gdzie Sile i Cagnan sobie towarzyszą").
Uwaga: do Treviso można dojechać pociągiem z Wenecji, podróż trwa ok. pół godziny, bilet - 2,40 euro.
Wyjeżdżamy za rogatki Treviso, mijając zrekonstruowany i zamieniony na lofty stary młyn (do złudzenia przypomina ceglany Molino Stucky na weneckiej wyspie Giudecca, oba projektu pracowni Chiari & Forti). Aż do XX w. wzdłuż rzeki biegła główna droga w tym regionie. Niskie brzegi porośnięte wierzbami i olchami pozwalały poprowadzić szeroki, wygodny gościniec, którym przez wieki ciągnęły nieznużenie wozy z towarem. W miasteczku Fiera kupcy wyładowywali produkty, a te dalej płynęły na lagunę barkami. Do dziś istnieje w porcie słynny Piazza del Mercato, na którym przez wieki tętniło życie. Co roku w październiku odbywa się tutaj targ Fiera di San Luca. Pierwsze wzmianki o nim (dawniej Fiera di San Michele di Melma) sięgają 905 r. Niegdyś handlowano tu bydłem. Dziś kupimy wędliny, sery, miody i powidła.
Kilkanaście kilometrów za Fierą kolejny port - Casier, słynący z cimitero dei burci, czyli cmentarzyska drewnianych barek. W 1974 r., kiedy wprowadzono zakaz żeglugi na Sile, armatorzy zatopili tu swoje barki na znak protestu. Dziś, spacerując po drewnianych kładkach, można oglądać ich wraki. Z wody wystają omszałe kadłuby i połamane maszty. Czasem ze środka pokładu wyrasta drzewo, czasem kępa trzcin. Miejsce upodobały sobie ptaki, które wiją tu gniazda.
Po chwili mijamy Casale. W XIV w. przejścia na rzece broniły w tym miejscu dwie wieże (zachowała się jedna, na lewym brzegu rzeki). Dzięki nim ród Carraresich kontrolował żeglugę na Sile i pobierał myto. Dopływamy do miejscowości Portegrandi, dalej Sile wpada do laguny. Tutaj przesiadamy się na 10-osobową łódkę, wyczarterowaną od firmy Navigazione Stefanato (500 euro/dzień, www.navigazionestefanato.it ). Biznes należy do rodziny byłych przewoźników barek, ich przodkowie pływali po Sile już w połowie XVI w. Po dwóch godzinach dopływamy do Wenecji. Żal być tak blisko i nie zajrzeć na lagunę...
PS Po Sile wyłącznie na odcinku Casier-Portegrandi można też pływać 5-osobową łódką z silnikiem, 25 euro/ godzina, 45 euro/dwie godziny, www.barchiamo.eu
Artykuł pochodzi z Gazeta Turystyka - sobotniego dodatku do Gazety Wyborczej