Żeby się doń dostać, od strony Sokółki czy Białegostoku trzeba zjechać do kotliny. Nazwa Krynki wzięła się zapewne stąd, że znajduje się tu dużo małych źródełek, czyli krynic. Dlatego - jak mawiają niektórzy - żyje się tam "bezwstydnie" długo i dużo jest matuzalemów (czyli stulatków).
Początek Krynkom dał dwór książęcy, zbudowany przed 1429 rokiem w Puszczy Grodzieńskiej, nad rzeką Krynką, przy trakcie z Grodna do Brześcia. W 1434 roku odbyło się tam spotkanie króla Władysława Jagiełły z wielkim księciem litewskim - Zygmuntem Kiejstutowiczem. Odnowiono i zacieśniono wtedy unię Litwy z Koroną. W 1509 roku król Zygmunt Stary nadał Krynkom herb. Był to złoty gryf stojący na tylnych łapach, na błękitnym tle. Od tego momentu Krynki stały się miastem.
Z ich historią związane są losy zamieszkującej tu społeczności żydowskiej, która osiedliła się tutaj już na początku XVI wieku i dzięki otrzymanym od króla polskiego przywilejom przyczyniła się do gospodarczego ożywienia Krynek. Wtedy Żydzi zajmowali się głównie handlem. W połowie XIX wieku pojawił się przemysł, powstały liczne manufaktury i fabryczki włókiennicze. Z czasem przemysł włókienniczy został wyparty przez garbarstwo. Od I połowy XVI wieku aż do II wojny światowej Żydzi stanowili zdecydowaną większość miejscowej społeczności. Zagładę przyniosły im lata II wojny światowej. Na terenie Krynek powstało getto, które potem zlikwidowano, a ostatni Żydzi trafili do obozu w Treblince. Zniszczone podczas wojny i wyludnione Krynki utraciły ostatecznie prawa miejskie i dziś są wsią, liczącą kilka tysięcy mieszkańców.
Po Żydach pozostał w Krynkach najciekawszy i najcenniejszy zabytek: cmentarz żydowski z XVII wieku, jeden z najstarszych na Podlasiu (starszy jest tylko w Tykocinie, a większy - w Białymstoku). Usytuowany na zboczu jednego ze wzgórz opadających ku dolinie, w której znajduje się miasteczko. Kirkut, otoczony kamiennym murem, składa się z dwóch części: starej XVII/XVIII-wiecznej i nowej XIX/XX-wiecznej. Nagrobki, czyli macewy (w sumie 3116) są gęsto rozmieszczone na powierzchni 2,25 ha, ale często niewidoczne wśród bujnej trawy i tak zniszczone przez czas i ludzi, że trudno je odróżnić od polnych kamieni.
Kościół parafialny św. Anny - neogotycki, wzniesiony w latach 1907-13, z dwiema wysokimi wieżami oraz barokową dzwonnicę bramną z XVIII wieku.
Cerkiew pw. Narodzenia Matki Boskiej z 1868.
Dwie dawne synagogi, znajdujące się w centrum miasta. Starsza pochodzi z I połowy XIX wieku, stoi na terenie dawnej żydowskiej dzielnicy zwanej Kaukazem (dziś jest tam kino), druga - zbudowana w II połowie XIX wieku. Ostatnio mieścił się tam magazyn paszowy. Trzeba też wspomnieć o synagodze głównej, która już nie istnieje. Została zbudowana w 1756 roku w stylu klasycystycznym, miała dwie kondygnacje. Podczas wojny została wysadzona przez Niemców, ale mury ocalały. Po wojnie była zniszczona tak bardzo, że w 1971 roku została wysadzona po raz drugi, na polecenie władz. Zostały tylko resztki fundamentów.
Park podworski, w którym kiedyś stał dwór właścicieli miejscowego majątku - de Virionów. Dworu już nie ma, ale park jest jednym z najpiękniejszych na Białostocczyźnie.
Koniecznie też trzeba zwrócić uwagę na zachowany XVIII-wieczny układ miejski. Plan Krynek przypomina gwiazdę. Z sześciobocznego rynku, zamienionego teraz na park, wybiega promieniście dwanaście prostych ulic, połączonych wzajemnie ogromną liczbą przecznic i zaułków.
Dojechać można rowerem, samochodem lub autobusem (brak linii kolejowej). Z białostockiego dworca PKS autobusy odjeżdżają do Krynek o godz.: 5.40, 15.20, 16.50 i 18.30. Kto zechce spędzić tam więcej czasu, może poszukać noclegu w budynku Szkoły Podstawowej im. Elizy Orzeszkowej, gdzie podczas wakacji działa schronisko młodzieżowe. Umrzeć z głodu w miasteczku się nie da, jest wiele sklepów spożywczych, a także restauracja Kryniczanka. Czeka ona wprawdzie na większe wcześniejsze zamówienia, ale i bez tego można spałaszować frytki z surówką (lub z dodatkiem schabowego w przypadku niewegatarian). Wszystko warto popić znaną wodą mineralną Krynka, z pełną świadomością, że pochodzi z lokalnej wytwórni i czerpie się ją z niepozornej rzeczki. Ochłody w dni upalne można też poszukać na basenie krytym lub nad zalewem. Chodząc ulicami, warto też pamiętać, że nie wiedzieć kiedy można się natknąć na Sokrata Janowicza, białoruskiego literata, który tam urodził się i od niedawna znowu tu mieszka.
W dni powszednie w Krynkach działa poczta, jest kilka budek telefonicznych.
Przy opracowywaniu materiałów korzystałyśmy z przewodnika Grzegorza Rąkowskiego "Polska egzotyczna"