Wypełniony miniaturowymi budowlami Minimundus to jedna z największych atrakcji Karyntii - landu w południowej Austrii. Położony na przedmieściach Klagenfurtu park stanowi doskonały pomysł na krótką przerwę w podróży, nie tylko dla zwiedzających dokładnie tutejsze okolice, ale także dla tych, którzy są tu tylko przejazdem, zmierzając autostradą z Wiednia w kierunku Włoch lub Słowenii.
Jak się okazuje, poznawanie świata nie musi być wcale męczące. Wystarczy godzina, aby poznać najsłynniejsze budowle świata. W parku o powierzchni 26 tys. m kw. zgromadzono ponad 170 modeli z 53 krajów i pięciu kontynentów. Wszystkie wykonano w skali 1:25, dbając o precyzję każdego detalu, tak by całość jak najwierniej odzwierciedlała oryginał. Budowa jednego modelu zabiera nawet siedem lat. Jest zresztą nie tylko czasochłonna, ale i kosztowna - są eksponaty, które pochłonęły kwoty do 10 tys. szylingów.
Najbardziej rzucają się w oczy najwyższe budowle - wieża Eiffla oraz wieża telewizyjna w Toronto. Trochę niedorzecznie wyglądają, mając w tle olbrzymie, ośnieżone góry - masyw Karawanków stanowiący granicę ze Słowenią.
Są budowle, które rozpoznać łatwo - ateński Partenon, brukselski ratusz, londyński Big Ben, watykańska Bazylika św. Piotra, moskiewska cerkiew z placu Czerwonego, Opera w Sydney, stambulski meczet Sulejmana Wspaniałego czy Wielki Mur Chiński. Są jednak i takie obiekty, przy których trzeba sięgnąć do "ściąg" w postaci planu i opisów. Ja na przykład nie poznaję ratusza rodem z austriackiego St. Poelten, austriacka rodzina nie kojarzy krakowskich Sukiennic. Z polskich zabytków są w Minimundusie jak na razie dwa - właśnie Sukiennice oraz "sąsiadujący" z londyńską Tower Zamek Królewski w Warszawie.
Daje znać o sobie moja duma narodowa. Zresztą każdy wyszukuje tu w pierwszej kolejności "swoje" obiekty. Widzę, jak Amerykanie fotografują się przed Białym Domem, Czesi - przy praskim ratuszu. Nie brak też budowli o dość egzotycznej dla Europejczyków architekturze - są azteckie piramidy, japońskie pagody, kopuły meczetów, maoryskie domy spotkań (marae).
Minimundus jest nie tylko ciekawostką dla turystów. To oryginalne muzeum pełni również funkcję charytatywną, a mianowicie cały swój zysk netto przeznacza na pomoc dzieciom.
Przechadzając się wzdłuż alejek przecinających równiutko przystrzyżone trawniki, patrząc na miniaturowe budowle, pływające po miniaturowych kanałach miniaturowe statki i pędzące po ledwo zauważalnych szynach miniaturowe pociągi, czuję się trochę jak Guliwer w Krainie Liliputów. Zastanawiam się, kto znajduje tu większą przyjemność - dzieciaki czy ich opiekunowie. W każdym razie dla jednych i drugich to doskonała lekcja geografii, czasem okazja do przywoływania wrażeń z odbytych podróży i wymyślanie, dokąd jeszcze warto pojechać.
MARTA WIŚNIEWSKA