Główne ulice miasta - Arkadyjska, Marmurowa czy Kuretów (od nazwy efeskich kapłanów) - i mijane wzdłuż nich obiekty łatwo uzmysłowią nam, jak wyglądało tu kiedyś życie. Miasto było skanalizowane (tu i ówdzie można zobaczyć pozostałości autentycznych starożytnych rur), a do tego oświetlone (w granicach rzymskiego imperium w tamtych czasach oświetlone były tylko trzy miasta - oprócz Efezu jeszcze Rzym i Antiochia). Na ulicznych płytach dostrzec można ślady rydwanów, na chodnikach ciągle odsłaniane misterne mozaiki. Sporo tu obiektów użyteczności publicznej - teatr na 25 tys. widzów, prytanejon (czyli odpowiednik ratusza), dwie agory (reprezentacyjna - przy ratuszu i handlowa - bliżej portu), kompleksy łaźni, gimnazjony...
Większość zachowanych ruin to pozostałości po Rzymianach - głównie z I i II wieku n.e. Stąd też pojawiające się w nazwach obiektów imiona ówcześnie panujących cesarzy. Są więc świątynie Hadriana i Domicjana, a także fontanna Trajana, w centrum której widać symbolizującą Ziemię kulę, na której spoczywała noga dumnego, wyrzeźbionego w marmurze wojowniczego imperatora.
Sztandarowy obiekt, symbol Efezu, to jednak biblioteka Celsusa - nazwana imieniem szacownego prokonsula rzymskiego, który w jej krypcie został pochowany. Wspaniały gmach wzniósł w II wieku n.e. jego syn i on też sponsorował zakup 12 tys. "książek", jeżeli tak można powiedzieć o papirusowych zwojach. Szczęście w nieszczęściu - podczas najazdu Gotów w III wieku n.e. biblioteka została spalona, ale jej fasada przetrwała. Teraz jest pod opieką archeologów austriackich, którzy oprócz typowej restauracji zabytku zabezpieczają go też przed skutkami zdarzających się w tym rejonie trzęsień ziemi.
Wiele o życiu miasta można dowiedzieć się z pisanych greką inskrypcji. Są wśród nich także... przepisy porządkowe. Między innymi o karach, jakie stosowano wobec zanieczyszczających port, a także ostrzeżenie, by... nie sikać na ściany w obrębie agory. Równocześnie zadbano o miejsce, w którym można było załatwić swoje potrzeby. Antyczne toalety to jedno z tych miejsc, w których turyści fotografują się szczególnie chętnie. Na ustawionych na planie kwadratu marmurowych ławach z otworami równocześnie mogło zasiadać 48 panów. O intymność nie zabiegano - rozparci wygodnie, nie zasłaniani żadnymi ściankami klienci antycznych w.c. rozprawiali zapewne o polityce, ubijali interesy, wymieniali plotki. Wstęp do toalet był płatny, a to dzięki dekretowi cesarza Wespazjana, który tłumacząc, iż "pieniądze nie śmierdzą", postanowił w ten sposób zasilać budżet państwowy.