Kiedy ośmiolatka zaczyna wariować na punkcie koni, nie ma innej rady, jak wybrać się z nią na prawdziwy górski szlak. Albo jej przejdzie, albo trzeba będzie spędzać kolejne urlopy w siodle (już wiem, że mnie czeka ten drugi wariant). Wybrałem Bieszczady z powodu dużej liczby ośrodków jeździeckich i blisko 150 km niezłych tras.
Nie było oczywiście mowy o prawdziwym, wieloetapowym rajdzie z noclegami w różnych miejscach - dla ośmiolatki taka przygoda byłaby zbyt wyczerpująca. Najlepszym rozwiązaniem byłyby kilkugodzinne jazdy w teren z dobrym przewodnikiem na spokojnych i nie za dużych koniach. Tylko gdzie je znaleźć?
Kilku właścicieli gospodarstw agroturystycznych od razu zapowiedziało, że ośmioletniego dziecka nie wypuści w teren, nawet na kucu i pod opieką jeżdżącego dorosłego. Także szeroko reklamowane konie huculskie hodowane w kilku bieszczadzkich stadninach (m.in. w Wołosatem i Tarnawie Niżnej) nie były dobrym pomysłem. Chociaż spokojne i niezbyt duże (ok. 140 cm w kłębie), przyzwyczajone są do wypasu na łąkach, więc jazdę terenową starają się wykorzystać głównie na żarcie trawy. Dorosły jeździec sobie z tym poradzi, ale dziecko nie utrzyma wodzy, kiedy hucuł zapragnie posmakować ulubionego zielska. To wyjątkowo silne zwierzęta, więc należy się liczyć z niespodziewanym fiknięciem przez koński grzbiet.
Pozostały więc długie telefoniczne rozmowy z właścicielami porozrzucanych po Bieszczadach ośrodków jeździeckich i wysłuchiwanie odpowiedzi na przygotowaną listę pytań:
czy mają spokojne i niezbyt duże konie nadające się dla dzieci?
czy zapewniają codzienne jazdy w teren nawet dla małych grup?
czy w ciągu najbliższego tygodnia nie będą wynajmować koni obozom jeździeckim?
Ta ostatnia kwestia była o tyle istotna, że w czasie wakacji ośrodki często wypożyczają wszystkie konie zorganizowanym grupom nawet na dwa tygodnie. Potem zwierzęta muszą odpocząć najmniej cztery dni, więc bywa, że nawet przez trzy tygodnie jazdy terenowe dla indywidualnych turystów są niedostępne. W końcu udało się znaleźć odpowiednie miejsce - stajnię Kulbaka w Strzebowiskach, między Cisną a Wetliną.
Krzysztof Francuz, właściciel Kulbaki, to doświadczony przewodnik górskiej turystyki konnej, znany z... napadów na pasażerki leśnej kolejki bieszczadzkiej. Tak przynajmniej pisze na stronie internetowej ( www.bandytyzm.pl ), gdzie razem z kolegami reklamuje swoje usługi. Chodzi o inscenizacje napadów na pociągi w stylu western, które czasem zamawiają bogate firmy dla swoich pracowników.
Kto jeździł konno tylko na nizinach, w górach może przeżyć lekki szok. Nie ma tam bowiem czegoś takiego, jak miejsca niedostępne. Wspinaczka po kamieniach i błocie na stoku o nachyleniu 45 stopni? Proszę bardzo! Brodzenie po bagnistej łące w wodzie sięgającej koniowi do brzucha? Bez problemu! A przejazd przez gałęzie i pnie leżące po wyrębie w poprzek drogi to codzienność.
Krzysiek codziennie prowadził naszą grupę dzikimi leśnymi trasami w promieniu kilku kilometrów od Strzebowisk. Tylko na początku i na końcu jazdy pokonywaliśmy krótki, spokojny odcinek nasypem nieużywanej w tym miejscu kolejki leśnej. Dalej byliśmy już "ofiarami" jego wyobraźni.
Moja córka Stefania była zachwycona, nawet gdy gałęzie podrapały jej twarz, a kilka razy omal nie spadła z siodła do strumienia, bo koń chciał się napić wody. Trzeba jednak przyznać, że zwierzęta, urodzone w górach i zaprawiane od małego do jazdy w terenie okazały się niezwykle wytrzymałe, cierpliwe i spokojne. Doceniliśmy to szczególnie w pewien upalny dzień, kiedy owady cięły je tak, że krwawe ślady było widać na całej szyi konia. Nawet wtedy nie wykonywały żadnych gwałtownych i nerwowych ruchów.
Ekstremalne podejścia na zarośnięte szczyty wokół Strzebowisk, zwykle nie wyższe niż 800 m były (szczęśliwie) tylko częścią wypraw. Po wyjściu z lasu można było wreszcie pokłusować lub pogalopować po łąkach w wysokiej na metr trawie. Scenografię tworzyła wspaniała panorama odległego o cztery kilometry szczytu Smerek (1222 m) oraz połonin - Wetlińskiej i Caryńskiej.
Po powrocie do stajni przychodził czas na karmienie koni, co dla mojej córki szybko stało się atrakcją nr 2. W efekcie, wychodząc na jazdę przed godz. 9, wracaliśmy na kwaterę grubo po 14. Cena tej przyjemności nie była co prawda niska (80 zł za dwie osoby), ale przez resztę dnia miałem spokój. Stefania zajmowała się głównie obdzwanianiem rodziny i zdawaniem relacji z kolejnych przygód w siodle i w stajni.
Bieszczadzki Park Narodowy jako jedyny w Polsce promuje turystykę konną. Główna część 142-kilometrowej trasy obejmuje pętlę Wetlina - Ustrzyki Górne - Bereżki - Nasiczne - Zatwarnica - Wetlina z odnogami do Wołosatego i Beniowej, znajdujących się w tzw. worku bieszczadzkim tuż przy granicy z Ukrainą. Szlaki konne oznaczono 3-metrowymi tyczkami z namalowanym na nich pomarańczowym kołem umieszczonym na wysokości wzroku jeźdźca (ok. 2 m). Przy trasach Bieszczadzkiego Szlaku Konnego PTTK stoją też tablice informujące o odległościach między stanicami i miejscach, gdzie zwierzę i jeździec mogą odpocząć czy przenocować. Poza główną nitką BSK oznakowania szlaków konnych pojawiają się też w innych miejscach Bieszczad. Poza tym jest on połączony z liczącym 600 km Transbeskidzkim Szlakiem Konnym odcinkami przez Przysłup i Żubracze. Podzielona na 14 etapów trasa (co odpowiada 109 godzinom jazdy stępem) zaczyna się w Brennej w Beskidzie Śląskim, a kończy w Wołosatem w Bieszczadach.
Poza tym mamy w Polsce ponad 200 km Świętokrzyskiego Szlaku Konnego, 190 km Sudeckiego Szlaku Konnego i 250 km tras turystyki konnej w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Plus 200 km szlaków wokół Ośrodków Turystyki Jeździeckiej.
Konne wędrówki, jedna z najstarszych form turystyki, znów stały się popularne. Na razie jednak tylko w Bieszczadach widok jeźdźca kłusującego poboczem drogi nikogo nie dziwi.
Ceny. Godzina jazdy konnej w terenie - 30-40 zł; 45 min w ujeżdżalni (np. w Hodowli Zachowawczej Konia Huculskiego w Wołosatem) - 25 zł; 3-dniowy rajd z dwoma noclegami w gospodarstwach agroturystycznych - 250 zł od osoby (minimum 3 uczestników). Nocleg w pensjonacie lub gospodarstwie agroturystycznym - ok. 35 zł/os.
Wyposażenie jeźdźca. Toczek - od 70 zł (w większości ośrodków można wypożyczyć), buty + ochraniacze - od 150 zł, regulowana kamizelka ochronna dla dziecka - 250-400 zł.
Rajdy tematyczne. "Kraina konia huculskiego" - Wołosate - Wołosate, 10 km, 2 godz., trasa łatwa; "Śladami kolejki leśnej" - Wołosate - Ustrzyki Górne - Muczne - Tarnawa, 30 km, 6 godz., trasa średniej trudności; "Do źródeł Sanu" - Tarnawa Niżna - Bukowiec - Beniowa - Tarnawa, 24 km, 5 godz., trasa łatwa; "Caryński - echo bojkowskich trombit" - Tarnawa Niżna - Widełki - Przysłup Caryński, 20 km, 6 godz., trasa o średniej trudności; "W cieniu Otrytu" - Przysłup Caryński - Nasiczne - Zatwarnica - Suche Rzeki, 16 km, 5 godz., trasa o średniej trudności; "Śladami dawnych wsi bieszczadzkich" - Suche Rzeki - Połonina Wetlińska - Wetlina, 20 km, 5 godz., trasa trudna; "Przez przełęcze Bieszczadów Wysokich" - Wetlina - Przełęcz Wyżniańska - Ustrzyki Górne - Wołosate, 22 km, 5 godz., trasa o średniej trudności. Zgłoszenia i informacje: Ośrodek Informacyjno-Edukacyjny w Lutowiskach, tel. 013 461 03 50, mail: konie@oie.bdnp.pl