Na mapie miasta z 1879 r. widać wzgórze nad strumykiem Maugscht, a na nim młyn wodny o nazwie "W pół mili". Jego właściciel - zielonogórzanin Semler - pod koniec XIX wieku otrzymał od miasta koncesję na sprzedaż piwa i otworzył oberżę. W ten sposób powstała Dolinie Luizy (dziś Dolina Zielona), najpopularniejsze miejsce zabaw mieszkańców Gruenberga.
- Podejrzewam, że ten Semler miał nieźle za skórą. Na początku okolicę nazywano dość frywolnie "wzgórzem uciech", dopiero potem nazwę zamieniono na niewinne "Butterberg" (góra maślana) - mówi Wiesław Myszkiewicz, kustosz działu historycznego w Muzeum Ziemi Lubuskiej.
W miejscu oberży Semlera wkrótce powstała restauracja z salą taneczną, wybudowano przystań, kręgielnię, kawiarenkę. Staw zamieniono w kąpielisko. Powstała przystań i można było wypożyczyć łódkę lub kajak. Latem na pomoście odbywały się dansingi, zimą mieszkańcy przychodzili tu, by pojeździć na łyżwach. Rozbudową "Luisental" - dolinę nazwano na cześć pruskiej królowej - zajął się właściciel i twórca późniejszego Zastalu Georg Beuchelt.
Beuchelt produkował wagony towarowe i pasażerskie, projektował mosty, hale dworcowe, wieże ciśnień, semafory. Był niezwykle utalentowanym i bogatym człowiekiem. Jego autorstwa jest most Grunwaldzki we Wrocławiu - największy most wiszący w Europie Środkowej, most w Hamburgu, Szczecinie, Gorzowie Wlkp. czy zadaszenie ogrodu zoologicznego we Wrocławiu.
- Dolinę Luizy wybudował m.in. z myślą o swoich pracownikach. Miał nosa. Stała się ulubionym miejscem wypoczynku całego miasta - mówi Jerzy Piotr Majchrzak, historyk, autor książek o przedwojennej Zielonej Górze.
Na początku wieku w 20-tysięcznej Zielonej Górze było ok. 50 kawiarenek, restauracji i oberży. - Ludzie uwielbiali się bawić, ale w Dolinie Luizy szczególnie. Położona w przepięknej okolicy, niedaleko od centrum, miała w sobie to "coś" - mówią historycy. Mimo ogromnej popularności do dziś zachowało się niewiele materiałów na jej temat. Wzmianki o niej znajdziemy tylko w niektórych przedwojennych przewodnikach i książkach o mieście. - Jest na to wytłumaczenie. Dolina była tak popularna, że nikt nie musiał jej reklamować. Było oczywiste, że się tam bywa - mówi Wiesław Myszkiewicz.
Jerzy Piotr Majchrzak pamięta miejsce jeszcze za jego świetności. - Po wojnie, gdy byłem uczniem Liceum Pedagogicznego, w weekendy chodziliśmy do Wagmostawu na lody i kręgle. Można było jeszcze wypożyczyć łódkę i popływać. Potem w miejscu przepięknych alejek i altan wyrosło blokowisko. Miejsce umarło - mówi Jerzy Piotr Majchrzak.
Kompleks rekreacyjny, zwany po wojnie Wagmostawem, działał do 1957 r. i należał do Zastalu.
Z czasem źródło zwane Moczydłem lub Gęśnikiem, które zasilało niegdyś młyn Semlera, zamieniono w ściek. Najpierw zamknięto kąpielisko, potem restaurację. - To dziwne: Dolina przetrwała kilka pożarów, wojnę, by dla zielonogórzan stracić urok - mówi Jerzy Piotr Majchrzak.
Sylwia Sałwacka