Gujana różni się od swoich latynoskich sąsiadów - od języka, poprzez zwyczaje, skład etniczny, aż po kuchnię. Była brytyjska kolonia ma dużo więcej wspólnego z Karaibami niż z kontynentem, do którego teoretycznie należy.
Stolicą Gujany jest położone na wybrzeżu Georgetown, miasto białych, drewnianych domów osadzonych malowniczo na palach. Taka konstrukcja była niezbędna z uwagi na bliskość morza, które regularnie zalewało centrum. Od wielu lat Georgetown chroni ogromny falochron, jednak tradycja pozostała. Miejscowa katedra jest największym drewnianym budynkiem na świecie.
Większość turystów odwiedzających Gujanę nie przybywa tu jednak aby poznać uroki Georgetown. Przyciąga ich magia jednego miejsca - wodospadu Kaieteur. Wodospad utworzony setki tysięcy lat temu przez rzekę Potaro, który spada w głąb skalnego wąwozu, położony jest w odległym zakątku dziewiczej gujańskiej dżungli. O jego wyjątkowości decyduje wysokość spadku wody - 227 m, połączona z szerokością kaskady - 70 m. Parametry te czynią z Kaieteur jeden z najsilniejszych wodospadów na świecie. W sezonie deszczowym liczba m3 "pompowanej" wody jest większa niż w wielu innych wodospadach słynnych ze swej wysokości czy szerokości.
Do Kaieteur można dostać się z Georgetown małym samolotem w ramach zorganizowanej wycieczki. Ten sposób polecamy tylko turystom cierpiącym na chroniczny brak czasu. Spędzenie nad Kaieteur marnych dwóch godzin między przylotem a wylotem urąga magii tego miejsca. Innym sposobem jest wykupienie 6-dniowej wycieczki drogą lądowo-wodną w agencji w Georgetown, co pozwala na spokojne dozowanie wrażeń i nocleg nad wodospadem. Jest to jednak dosyć kosztowne - 900 $.
Optymalnym wyjściem dla turystów, którzy nie boją się przygód, jest dotarcie do Kaieteur śladami agencji turystycznej, ale ... na własną rękę. Wymaga to 16-godzinnej podróży lądem w głąb kraju, a następnie pokonania dwóch odcinków Potaro, w górę rzeki, wynajętymi łodziami motorowymi. Ostatni odcinek można wedle uznania pokonać pieszo, idąc przez dżunglę wzdłuż rzeki (odradzam w sezonie deszczowym) lub kolejną łodzią. Gdy znajdziemy się już w Tukiet, u podnóża góry Kaieteur, czeka nas niezbyt ciężki spacer na szczyt, który zależnie od naszej kondycji zajmie od 2,5 do 3 godzin.
Na górze, w chatce należącej do parku, na zmęczonych turystów czeka kilka wygodnych łóżek oraz hamaki (kiedy zabraknie tradycyjnych miejsc leżących). Można tu również rozbić namiot, a na spragnionych cywilizacji czekają prysznice oraz kuchnia. Ale, ale.. przecież nie przyjechaliśmy tu po to, aby brać prysznic.
Już choćby krótka wizyta w jednym z punktów widokowych oddalonych o kilka minut od schroniska przekona was, że w Kaieteur trzeba zostać co najmniej kilka dni. Potęga i majestat wodospadu nie są łatwe do opisania, panorama leżącego w dole wąwozu Kaieteur i wijącej się rzeki Potaro będzie wam się śniła po nocach, a widok mas spadającej wody przyozdobionych tęczą (lub dwiema), która regularnie pojawia się nad Kaieteur, gdy tylko wyjdzie słońce, to gratka dla miłośników fotografii.
W przerwie między długimi godzinami poświęconymi na wpatrywanie się w wodospad (nie ma lepszego miejsca na medytację!), możecie też przejść się po lesie wypatrując ślicznych złotych żabek (nie lizać: silnie toksyczne!), oraz przepięknych czerwonych ptaków o dziwacznej nazwie skalikurków gujańskich (cock-of-the-rock), żyjących wyłącznie w Gujanach.
Powrót do Georgetown, o ile się na niego w końcu zdecydujecie, możecie uprościć sobie rezerwując (za pośrednictwem schroniska) miejsce w latającym co kilka dni samolocie zaopatrzeniowym. A jeśli będziecie mili dla pilota, może nawet przeleci nad wodospadem? To byłoby piękne zwieńczenie podróży.
Koszty:
Wstęp do Parku Narodowego Kaieteur: ok. 10$ od osoby
Nocleg w schronisku: ok. 12$ od osoby
Samolot do Georgetown: ok. 120$
Wiza : 30$ (najlepiej zdobyć ją w Londynie lub Waszyngtonie, można też w Sao Paulo i Brasilii)
Koszt wyprawy samodzielnej z Georgetown do Kaieteur: ok. 200-250$. Najdroższe są łodzie, ale jeśli uzbiera się kilka osób, wychodzi dużo taniej.
TEKST I ZDJĘCIA: ŁUKASZ OLCZYK, JOANNA ŁUCZAK