Najłatwiej dolecicie tu Lan Chile z chilijskiego Punta Arenas lub argentyńskiego Rio Gallegos.
W 1982 roku Argentyńczycy próbowali odebrać wyspy królowej - świadectwem tego konfliktu są liczne miny oraz pola bitewne, które można zwiedzać z przewodnikiem. W stolicy, Stanley, jest też małe muzeum.
Falklandy, pole minowe Shutterstock
Dziś już nie ulega wątpliwości, do kogo należą Falklandy - widać to na ulicy, w sklepie i w pubie. Powie wam to każdy mieszkaniec, często dorzucając kilka niekoniecznie grzecznych uwag pod adresem Argentyny... A jeśli nie interesuje was historia najnowsza, po co tam jechać?
Falklandy to raj dla miłośników zwierząt. Na Wschodnim Falklandzie znajduje się największa i najłatwiej osiągalna kolonia pingwinów królewskich poza Georgią Południową. Widok tych imponujących ptaków tłoczących się setkami na plaży zapiera dech w piersiach .
falklandy Shutterstock
Wycieczka landroverem ze Stanley po torfowych bezdrożach nie jest tania, ale warta swojej ceny. Jeśli i tego wam mało, udajcie się na jedną z okolicznych wysp (archipelag liczy ponad 750 wysp i wysepek), taką jak Saunders Island. Lot ośmioosobowym dwupłatowcem to wydatek rzędu 120 funtów (w dwie strony), do tego transport do odludnej plaży (50 funtów od osoby) i opłata kempingowa (10 funtów od osoby za noc). Za to na miejscu możecie rozbić namiot na brzegu i obcować sam na sam z setkami pingwinów skalnych, białobrewych, Magellana i niewielką grupką pingwinów królewskich. Tuż obok gnieździ się też olbrzymia kolonia albatrosów i słoni morskich, a na falach od rana tańczą delfiny.
falklandy Shutterstock
Miłośnikom przyrody gwarantuję jedno: długość ich pobytu ograniczać będzie tylko pojemność baterii w aparacie fotograficznym!
AUTOR: ŁUKASZ OLCZYK zobacz BLOG ŁUKASZA
Zobacz też: