Turki trzymają wartę - wielkanocne zwyczaje z puszczy sandomierskiej

Role przechodzą z ojca na syna od ponad 300 lat. Jest basza z kindżałem, dorda z berdyszem, żołnierze w bufiastych spodniach

Na terenie dawnej Puszczy Sandomierskiej zachował się zwyczaj wystawiania w kościołach honorowych wart przy symbolicznym grobie Chrystusa. Zwykle pełnią je na zmianę strażacy w paradnych mundurach. W niektórych miejscowościach turki - bo tak nazywany jest ten zwyczaj - trwają kilka dni. Najciekawiej jest w Radomyślu, niewielkiej osadzie nad Sanem. Przodkowie obecnych mieszkańców brali udział w powstaniu styczniowym, słynęli jako flisacy i murarze, stąd pochodził Michał Krajewski, twórca tzw. trójek murarskich. Radomyśl otaczają sosnowe lasy, jest tu zabytkowy cmentarz i kościół Na Zjawieniu (na wzgórzu miała się objawiać Matka Boska) z cudownym obrazem Matki Bożej Bolesnej, zwanej Matką Boską Radomyską. Wokół innego, parafialnego kościoła św. Jana Chrzciciela w ostatnich latach wyrosło nowoczesne Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej z Domem Pielgrzyma (można tu zanocować).

Lokalna tradycja utrzymuje, że warty wystawia się od 1683 r. A było to tak. Kilkudziesięciu mężczyzn z Radomyśla powołano na wiedeńską wyprawę przeciw Turkom. Po wojnie nieliczni szczęśliwcy, którzy ocaleli, wybrali się w powrotną drogę. A że służyli w piechocie, marsz trwał wiele tygodni. Mundury zamieniły się w łachmany. Gdy dotarli wreszcie do rodzinnego miasteczka, zastali w nim pustki. Okazało się, że wszyscy są w kościele na nabożeństwie rezurekcyjnym. Podążyli zatem pod świątynię, ale gdy spojrzeli na swoją brudną i postrzępioną odzież, uznali, że nie godzi się w takim stanie wejść do domu Bożego. Wyciągnęli z sakw zdobyczne, niezwykle barwne stroje tureckie. Zrzucili łachmany i włożyli ubiory: baszy, żołnierzy, janczarów, cyrulika. W paradnym szyku wkroczyli do kościoła i stanęli u grobu Chrystusa. Przerażenie wiernych szybko zamieniło się w radosne zdumienie, gdy rozpoznali swoich ojców, mężów i braci. Ci w podzięce za cudowne ocalenie z wojennej pożogi złożyli przysięgę, że co roku podczas Wielkanocy będą trzymać honorową wartę przy grobie Chrystusa - w tureckich strojach. A na wieczną pamiątkę ich synowie, wnukowie, prawnukowie i kolejne pokolenia radomyślan aż do końca świata... Wierni przysiędze czynią tak do dziś już ponad 300 lat. Z niewielkimi przerwami - kiedy okupant niemiecki zabronił świętowania i w stanie wojennym.

Niezwykła jest spontaniczność tego widowiska. Nikt go nie organizuje, a role przechodzą z ojca na syna. Turkami opiekuje się od 1788 r. nieformalne stowarzyszenie Grono Młodzieży, do którego mogą należeć tylko zacni młodzieńcy z Radomyśla. Za przygotowanie obrzędu odpowiada wójt, zarazem szef stowarzyszenia.

Armii tureckiej - jak mówią miejscowi - przewodzi oficer ubrany w czarną bluzę i czerwone spodnie. Na głowie ma stosowną "turecką" czapkę, u boku szablę. Baszę, uzbrojonego w kindżał, okrywa długi amarantowy płaszcz-peleryna. Chorąży dzierży "turecki " sztandar. W skład oddziału wchodzą też podchorążowie, figlowi i "dorda" z berdyszem. Żołnierze, których jest od 25 do 30, noszą niebieskie kurki wojskowe i czerwone bufiaste spodnie, a u boku szable. W armii są też "doktorzy", oddziałowi komicy w fantazyjnych nakryciach głowy.

Turki zaczynają się defiladą w Wielki Piątek. Oddział w rozwiniętym szyku przechodzi główną ulicą miasteczka od tzw. kordegardy do kościoła. Bierze udział w nabożeństwie i zaciąga wartę przy grobie Chrystusa. W Wielką Sobotę nadal trzymane są warty, a wieczorem w paradnym szyku armia udaje się do kościoła. Powrót odbywa się w atmosferze wielkiej radości. Główna ulica i rynek zamieniają się w karnawałową promenadę. Żołnierze mieszają się z radomyślanami, którzy bardzo kochają swoich "turków". Późnym wieczorem na małym rynku oddział stawia wysoki drewniany maszt z narodową flagą obok pomnika ku czci mieszkańców poległych w I wojnie światowej.

W niedzielę budzą Radomyśl wystrzały z moździerzy. Po wielkanocnej mszy rezurekcyjnej oddział turecki znowu pokazuje na ulicach, a później rozpoczyna dwudniowy obchód parafii z życzeniami dla wszystkich rodzin. Najważniejszą rolę odgrywa basza, który każdemu gospodarzowi domostwa składa życzenia, starając się, żeby się nie powtarzały, np. Panie Wiktorze, murarzu doskonały, żeby ci się chatki równo murowały i nigdy nie brakowało dobrej roboty i żebyś wypchaną kiesę niósł do domu każdej soboty. Drobne datki lądują w sakwie baszy (zasilą konto zespołu). Turki kończą się pokazem paradnej musztry w drugi dzień świąt wielkanocnych.

Podobne widowisko można obejrzeć w pobliskiej Woli Rzeczyckiej oraz w Majdanie Zbydniowskim, gdzie nazwano go Gwardią Grobową im. Tadeusza Kościuszki.

Więcej o: