Wydzierając morzu skrawki lądu, Holendrzy niemal całkowicie przekształcili swój kraj. Z bagien i lasów uczynili żyzne pastwiska, do perfekcji doprowadzili systemy nawadniania i osuszania gruntów. Kiedy w XX w. zorientowali się, że prawie wszystko już zagospodarowali, postanowili ochronić ostatnie kawałki lasu i ostoje dzikiej przyrody.
Jedną z nich jest park narodowy Hoge Veluwe - 5 tys. ha w środku kraju pokryte naturalnym lasem, wysokimi trawami i piaszczystymi wydmami. W najbardziej niedostępnych częściach parku kryją się muflony, jelenie, setki gatunków ptaków i rzadkich roślin.
Na teren parku prowadzą trzy bramy wjazdowe. Tam zostawiamy samochód i dalej ruszamy pieszo lub na jednym z 1,7 tys. białych rowerów, które są znakiem rozpoznawczym parku. Można wziąć dowolny ze stojaka i udać się na poszukiwanie holenderskiego raju utraconego. Dodatkową atrakcją jest polowanie na rowery. Niepisany zwyczaj mówi, że z dowolnego miejsca w parku można zabrać dowolny, niekoniecznie ten, na którym przyjechaliśmy. Może się jednak okazać, że po powrocie na parkingu nie będzie ani jednego roweru. Nie pozostaje nic innego, jak zaczaić się i czekać na kolejnych turystów na rowerach i szybko oddalić się na zdobycznym sprzęcie. Jeszcze się nie zdarzyło, aby ktoś prędzej czy później nie dopadł białego jednośladu!
Park Hoge Veluwe powstał dzięki pasji Antona Kroellera i Heleny Kroeller-Moeller. Bogaty biznesmen, pasjonat myślistwa i miłośnik natury, kupił ogromny teren, sprowadził muflony, jelenie, dziki, które bardzo szybko zadomowiły się w leśnych ostępach. Park zyskał swój obecny kształt w latach 1909-23. Wtedy też powstał dwór myśliwski Świętego Huberta - siedziba rodziny Kroeller-Moeller.
Ale światowy kryzys dotknął też Antona i Helenę, którzy nie byli w stanie utrzymać ogromnej posiadłości. Powołali fundację, zapisali jej park, z wyjątkiem ukochanej przez Helenę kolekcji dzieł sztuki nowoczesnej. W 1935 r. została ona ofiarowana państwu holenderskiemu i od tej pory jest tętniącym życiem centrum kulturalnym i edukacyjnym.
Niezwykłe połączenie dzikiej przyrody i dzieł sztuki przyciąga do parku miliony turystów. Kroeller-Moeller Museum posiada wspaniałą kolekcję obrazów Vincenta van Gogha, ze słynnym "Siewcą" i "Mostem w Arles". Są wszyscy znaczący impresjoniści, wybitni kubiści, jest Fernand Léger i Giorgio de Chirico. Wśród arcydzieł sztuki europejskiej wiszą też dzieła Władysława Strzemińskiego, wybitnego polskiego konstruktywisty.
W muzeum jest centrum multimedialne, m.in. komputery z programami ułatwiającymi poruszanie się po bogatych zbiorach. Możemy np. wybrać trasę związaną z van Goghem albo akty malowane przez artystów reprezentujących różne kierunki sztuki nowoczesnej. Potem drukujemy swój przewodnik i już z łatwością odnajdziemy wybrane dzieła.
Unikalną częścią kolekcji jest galeria rzeźby na 25 hektarach. Bezpłatne foldery, które można zabrać z holu muzeum, wskazują drogę tym, którzy chcą zobaczyć wszystko. Jednak większość ludzi po prostu spaceruje po parku, odkrywając co chwila niezwykłe dzieła i zastanawiając się, "co artysta miał na myśli". Są tu zarówno dzieła najwybitniejszych i najsławniejszych twórców, jak Henry Moore czy Jean Dubuffet, którego "Emaliowy ogród" jest symbolem kolekcji, jak też twórców mniej znanych, bardzo awangardowych i zupełnie dziwacznych. Jednak w tak niezwykłym otoczeniu nawet najbardziej zwariowane konstrukcje nabierają nowego znaczenia i wydają się bardziej przyjazne niż w zimnych muzealnych salach.
Do Hoge Veluwe warto przyjechać na cały dzień. Rowerem dotrzemy w najdalsze zakątki, a przy odrobinie szczęścia spotkać muflony (choć wolą wysokie góry, tutaj radzą sobie znakomicie). Zdarza się, że na ścieżkę rowerową wypadnie stado jeleni, które przyzwyczaiły się do obecności ludzi na białych rowerach.
Połowę parku zajmują lasy, a połowę otwarte przestrzenie porośnięte wysokimi trawami, które przypominają afrykańską sawannę. Znajdziemy też zakątki, które przywodzą na myśl swojskie krajobrazy z rosochatą sosną... Piaszczyste wydmy zmuszają do odstawienia roweru i zdobywania wzniesień na własnych nogach.
Niedaleko jednej z bram wjazdowych, w okolicach miasteczka Hoenderloo jest niewielkie pole namiotowe. Nocując tu, możemy podziwiać park wczesnym rankiem, kiedy najbardziej prawdopodobne jest spotkanie z jego dzikimi mieszkańcami.
Jest tu jeszcze jedna niezwykła atrakcja - podziemne muzeum Museonder. Schodząc coraz bardziej w głąb, zobaczymy m.in. system korzeniowy kilkusetletniego drzewa. Są też wielkie głazy, które same opowiadają swoje historie, kiedy położy się na nich dłoń, i zadziwiająca kolekcja przeróżnych podziemnych stworzeń - Matka Ziemia "od podszewki".
Park czynny wtorek-niedziela, godz. 10-17, wstęp do parku i muzeum - 7 euro, dzieci powyżej 6. lat - 3,50, młodsze za darmo; rower w cenie biletu; rozbicie namiotu - 4 euro; działa centrum turystyczno- informacyjne. Najłatwiej dojechać autobusem z Apeldoorn, które ma połączenia kolejowe z największymi miastami Holandii.