Wystarczają entuzjazm, dobre chęci i czas - rozmowa z Anną Dolińską ze Stowarzyszenia Promocji Wolontariatu

Anna Dolińska na wolontariacie była już w kilku krajach europejskich m.in. we Francji, Rumunii, Bośni i Hercegowinie, Macedonii i Irlandii. Aktualnie pracuje w Stowarzyszeniu Promocji Wolontariatu, które wysyła polskich wolontariuszy zagranicę. Organizacja przyjmuje również obcokrajowców, którzy charytatywnie pracują na rzecz polskich instytucji

Wolontariat zagraniczny to praca społeczna i alternatywny sposób na podróżowanie. Czy to doświadczenie dla każdego?

Nie będę każdego przekonywać za wszelką cenę, że to jest najlepszy sposób spędzenia wolnego czasu. Wolontariat polecam osobom, które chcą spędzić wolny czas w inny sposób niż wylegując się na plaży. To wakacje dla ludzi aktywnych, którzy szukają nowych wrażeń i chcą zrobić coś pożytecznego. Przy okazji mogą poznać nowych ludzi, podszkolić język obcy i zwiedzić kawałek świata za stosunkowo małe pieniądze.

Ale to zupełnie inna forma wyjazdów zorganizowanych niż np. z biurami turystycznymi.

Na wolontariat nie wyjeżdżamy do dużych miast, kurortów, które znamy z pocztówek. Poznajemy miejsca, które są niedostępne dla regularnych turystów. Wolontariuszy zapraszają i goszczą najczęściej małe, lokalne społeczności. Dzięki temu mają kontakt z "autentycznymi" mieszkańcami.

Czy zagraniczny wolontariat jest w Polsce tak popularny jak wśród Francuzów lub Niemców?

Mam wrażenie, że samo słowo "wolontariat" jest coraz bardziej znane i na stałe weszło do naszego słownika. Podobnie jest ze stażami czy praktykami w organizacjach pozarządowych lub instytucjach państwowych. Jednak wolontariat, którym zajmuje się stowarzyszenie, w którym pracuję, jest trochę mniej znany. Mówimy tu o nieodpłatnej, społecznej pracy zagranicą, czyli tzw. workcampach.

Dokąd najczęściej wyjeżdżają Polacy?

Najwięcej naszych wolontariuszy wyjeżdża do Niemiec, Francji, Hiszpanii i Włoch. Co roku mamy też osoby, które jeżdżą w bardziej egzotyczne miejsce np. do Korei Południowej, Maroka, Meksyku, Armenii czy Japonii. Do Polski przyjeżdżają ludzie z całego świata np. z Holandii, Japonii, Serbii, Ukrainy, Niemiec, USA, Meksyku, Kanady. Osoby, które decydują się na podróż z dalekich krajów, zostają w Europie kilka miesięcy i decydują się miesięczne wolontariaty w kilku krajach.

Na wolontariacie czeka nas ciężka praca?

Praca może być przeróżna. Każdy znajdzie coś dla siebie. Można zaangażować się w projekty ekologiczne, społeczne, pracę przy festiwalach lub innych imprezach kulturalnych. Najlepszym przykładem są moje doświadczenia. We Francji remontowałam ścieżkę zdrowia, w Irlandii pracowałam na rzecz Parku Narodowego, gdzie kilofem i piłą usuwałam Rododendrony, które niszczyły las. To była najcięższa praca fizyczna, ale też najbardziej satysfakcjonująca. W Macedonii pomagaliśmy przy pracach remontowo-porządkowych w małej wsi u podnórza góry Pelister. Natomiast w Bośni, gdzie spędziłam rok, zajmowałam się pracą bardziej administracyjną na rzecz regionalnej sieci organizacji wolontariackich i m.in koordynowałam projekty dla młodzieży z Bałkanów. Ostatnio w Rumuni pomagałam przy organizacji Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Transylwanii.

Wolontariat to nie tylko praca. Jest również czas na wypoczynek.

Na całym świecie, w organizacjach woluntarystycznych przyjęty jest standard, że wolontariusze pracują pięć dni w tygodniu. Wiadomo, że jeżeli ktoś organizuje festiwal nie będzie mieć wolnego weekendu, ale dwa dni w ciągu tygodnia. Wolontariusze nie są tanią siłą roboczą. Pracują ok. 5 godz. dziennie z przerwą na posiłek. Wszystko jest kwestią umówienia się z organizatorami.

Jak spędzałaś czas wolny?

Ludzie przyjeżdżający na workcamp decydują się na spędzanie wolnego czasu w międzynarodowej grupie. Na takich wyjazdach szanse, że trafimy na nudziarzy, są bardzo małe. Oczywiście nie ma przymusu do integracji, ale z mojego doświadczenia wiem, że wolontariusze wolą trzymać się razem. Organizują np. wycieczki piesze, rowerowe, wyprawy do miasta. We Francji zapraszali nas do siebie na obiady mieszkańcy miasteczka Allanche. Z kolei w Rumunii, wraz z koleżankami z grupy, wybrałyśmy się na zwiedzanie średniowiecznego miasteczka Sighishoara.

Co powinny zrobić osoby, które chcą wyjechać na wolontariat zagranicę?

Na pewno trzeba nawiązać kontakt z organizacją, która pośredniczy w wysyłaniu na wolontariat. Jest to m.in. gwarancja, że wyjedziemy na projekt organizowany przez sprawdzoną i zaufaną organizację partnerską. Na workcampy można wyjeżdżać przez cały rok, ale największa oferta jest w lipcu i sierpniu. Zagranicą możemy spędzić od dwóch tygodni do roku. W stowarzyszeniu na początek rozmawiamy z osobą chętną do wyjazdu. Przede wszystkim pytamy o jej motywacje. W ten sposób chcemy sprawdzić czy wyjazd nie jest tylko chwilowym kaprysem. Wolontariusz musi zdawać sobie sprawę, że owszem chce pomagać i pracować za darmo, ale w organizację jego wyjazdu zaangażowanych jest wiele osób w Polsce i w kraju, do którego chce jechać. Często są to ludzie, którzy wykonują tę pracę za symboliczne wynagrodzenie lub charytatywnie.

Czy są jakieś inne przeciwwskazania?

Bardzo rzadko jest tak, żeby wolontariusze musieli mieć fachowe przygotowanie do pracy. Przeważnie wystarcza entuzjazm, dobre chęci i czas. Większość projektów jest dostępna dla osób, które skończyły 18 lat, chociaż są też w ofercie workcampy dla nastolatków oraz dla seniorów. Kiedy zdecydowaliśmy się na wyjazd musimy zapłacić wpisowe. To koszt od 100 do 700 zł. Przeważnie jest to ok. 600 zł.

Czyli pracujemy za darmo i musimy jeszcze za to zapłacić?

Wolontariat kosztuje w każdym kraju. W Francji, Niemczech czy Hiszpanii jest tradycja wychowywania młodzieży w duchu wolontariatu. Tego typu programy od drugiej wojny światowej dotowane są tam przez państwo. W Niemczech za odbyty wolontariat, dostaje się dodatkowe punkty na studia. W Polsce takie projekty nie są raczej dotowane przez żadne instytucje, oprócz programu "Młodzież w działaniu", który dofinansowany jest przez Komisję Europejską. Smutna prawda jest również taka, że jeżeli oferuje się coś za darmo, to ludzie tego nie szanują. Opłata sprawia, że każdy zastanowi się dwa razy, czy na pewno tego chce i czy nie zmieni zdania za dwa tygodnie. Kwota wpisowego pokrywa koszty administracyjne tej procedury jak również wydatki związane z promocją wolontariatu w kraju. Zapewnione są wyżywienie i zakwaterowanie. Wolontariusz pokrywa sam koszty ubezpieczenia i przejazdu.

Pracowałaś już w wielu krajach jako wolontariuszka. Które miejsca polecasz?

Myślę, że warto wybierać takie miejsca, w które mamy małe szanse dotrzeć jako turyści. Owszem, można pojechać nad morze do Francji, ale taką wycieczkę można równie dobrze odbyć na emeryturze. Ja chciałabym pojechać na Islandię. Myślę również o krajach azjatyckich i kaukaskich np. Kirgizji, czy Armenii. Wolontariat wykorzystałabym również jako szansę na zmierzenie się z pracą, jakiej najprawdopodobniej w życiu nigdy nie będziemy mieli okazji wykonywać. Kto wie, może odkryjemy w sobie jakieś głęboko ukryte umiejętności?.

Więcej informacji:

Stowarzyszenie Promocji Wolontariatu: www.workcamps.pl

Rozmawiała: Anna Budyńska