Jesteśmy umówieni przy Huai Hai Zhong Lu, ale nikt nie otwiera mieszkania. Chodzę w kółko, na szczęście pojawia się pani ze śmieciami.
- Good afternoon - zaczynam.
- Dzień dobry - kobieta uśmiecha się na powitanie. - Kogo pani szuka?
W budynku, w którym mieszkają pracownicy Chipolbroku, Chińsko-Polskiej Spółki Żeglugowej, naturalnie rozmawia się po polsku.
- Szukam Polki, która ma męża pochodzenia syryjskiego.
- Drzwi naprzeciwko.
Katarzyna Alhamoud w Chipolbroku pracuje w niej od 2003 r., ale związana z nią jest od dzieciństwa. Jej ojciec pracował dla spółki już pięćdziesiąt lat wcześniej, ledwie dwa lata po podpisaniu pierwszej umowy joint venture, jaką podpisała Chińska Republika Ludowa z Polską Rzeczpospolitą Ludową Chiny. Ojciec trzy razy przyjeżdżał na kontrakty do Chin jako kierownik eksploatacyjny, zostawał po trzy-cztery lata: najpierw w Kantonie, a potem dwukrotnie w Szanghaju - w czasie rewolucji kulturalnej i w latach 80.
Pani Katarzyna w Szanghaju zakochała się podczas ostatniego kontraktu ojca. Tutaj skończyła studia, wyszła za mąż w szanghajskiej katedrze za studenta medycyny Nidala Alhamouda, wtedy Syryjczyka, od kilkunastu lat Polaka. Teraz znów mieszkają w Szanghaju - z dwoma synami, trzeci, najstarszy, studiuje na Politechnice Gdańskiej.
Na stole kawa, herbata, pączki, orzeszki, mandarynki - jak to w domu.
Jak się poznaliście?
Nidal Alhamoud: - To śmieszna historia. Pierwszy kontakt wzrokowy nawiązaliśmy w katedrze katolickiej, tu w Szanghaju, we wrześniu 1983 r.
Katarzyna Alhamoud: - Miałam 19 lat, ojciec był tu na kontrakcie, a ja po maturze przyjechałam na roczny kurs chińskiego. Potem chciałam rozpocząć studia
Nidal Alhamoud: - Ja już rok studiowałem chiński. Przygotowywałem się do medycyny. I ona z matką przyjechała tam, gdzie ja uczyłem się język chiński.
Katarzyna Alhamoud: - Byłyśmy z koleżanką pierwszymi Polkami na kursie po rewolucji kulturalnej. Normalnie kurs trwa dwa lata, ale wszyscy w mojej grupie uczyli się już wcześniej chińskiego i chcieli się uczyć od drugiej książki. Ja zawsze byłam dobrą uczennicą, a tu byłam ostatnia w grupie. Już chciałam zrezygnować. Nidal miał dobrą opinię i jego poprosili, żeby nam pomógł. Potem była podróź po rzece Huangpu, imprezy dla zagranicznych studentów, opera chińska, gdzie usiedliśmy obok siebie...
Nidal Alhamoud: - Ślub wzięliśmy kiedy? Rok później. Kościelny tylko, bo u nas w Syrii w ogóle nie było czegoś takiego jak ślub cywilny. Ślub to ślub. Dopiero w Polsce musieliśmy wziąć jeszcze ślub cywilny.
Dlaczego w 1991 r. wyjechaliście do Polski?
Katarzyna Alhamoud: - Pomyśleliśmy, że dla młodych otwierają się nowe perspektywy.
Nidal Alhamoud: - Chcieliśmy stworzyć normalną rodzinę. Tutaj mieszkaliśmy w mieszkaniu służbowym, Kasia pracowała dla Amerykanów, czuliśmy, że to wszystko tymczasowe, chcieliśmy się zakorzenić.
Katarzyna Alhamoud: - Była narada rodzinna, gdzie wracać.
Nidal Alhamoud: - Mój ojciec tu przyjechał i mówił, że kupił mi mieszkanie w Damaszku, mówi: "Mebli ci nie kupiłem, ale konto masz, to sobie sam kupisz".
Katarzyna Alhamoud: - I mnie pytał, gdzie ja bym się lepiej czuła. A ja, że w Polsce. Wiem, że dla męża to ciężko, ale brata lekarza ma w Niemczech, siostrę we Francji...
Nidal Alhamoud: - Ja to mówię szczerze, jak wyjedzie z kraju młody, to już nabiera się innych przyzwyczajeń i do swojego kraju ciężko wrócić. Tu mieszkaliśmy pomiędzy Amerykanami, Jugosłowianami... Jak wracam do Gdyni, to czuję, że to moje miejsce.
Ale jednak wróciliście do Szanghaju.
Nidal Alhamoud: - Szanghaj przyciąga jak magnes. Pamiętasz, miałem propozycję pracy w Portugalii w sanatorium dla bogatych. Tego nie chciałem. Wolałem tu wrócić.
Katarzyna Alhamoud: - Wracając do Polski zachowałam sobie obraz Szanghaju pełnego cykad, z wielkimi parkami, platanami, niską zabudową, gdzie Chińczycy byli opiekuńczy wobec obcokrajowców. Miałam wyidealizowany obraz Chin. Wiadomo, lata młodości. Po 12 latach wracam, a tu same drapacze chmur, beton, zniknęły urocze zakątki z dawnych lat.
Nidal Alhamoud: - Płakałem jak widziałem, że w miejscu boiska, na którym w piłkę nożną grałem na akademii, teraz budynek wysoki postawili.
Co was tu trzyma?
- Tu są ludzie na poziomie, zupełnie inna kultura bycia i pracy. Wszyscy są specjalistami. Poza tym, dzieci chodzą tu do szkoły międzynarodowej. Teraz trzeba do matury ciągnąć. Trudno byłoby je wyrywać po raz drugi ze szkolneogo środowiska. Tu jest mnóstwo wystaw, imprez kulturalnych: opera chińska, występy światowych sław: był Pavarotti, Jose Carreras, David Copperfield, Nora Jones, The Rolling Stones. Na Formułę 1 chodzimy, bo Kubica startuje, teraz na rozgrywki ternisa. Byliśmy na odsłonięciu pomnika Chopina - w Księdze Rekordów Guinnessa je zapisano, bo na polanie w parku grało 100 fortepianów. Chińczycy są dobrymi organizatorami.
Czego Państwu tutaj brakuje?
Nidal Alhamoud: - Świeżego powietrza.
Katarzyna Alhamoud: - Wyjazdów na weekend. Tu wszędzie jest dużo ludzi na ulicach, hałas, wysoka zabudowa, a my lubimy niską, swojską. Młodzi spędzają czas wolny w klubach. My, jak jest ciepło lubimy pojechać do Zhouzhuang, chińskiej Wenecji, pójść na koncert.
Ale do Polski wrócicie?
- Wrócimy. Do domu w Gdyni. Najstarszy syn tam teraz mieszka.