Road to the Isles. W krainie dzielnych serc

Długie kilometry zielonych zboczy otulają niekończące się jeziora ze skalistymi wysepkami. Road to the Isles to wciąż dzika Szkocja

W Szkocji spędziliśmy blisko rok. Niemal w każdy weekend wsiadaliśmy w auto, by ruszyć przed siebie. Jest tu tak wiele do zobaczenia, że wciąż mieliśmy dylemat, co wybrać. Kiedy już zupełnie nie mogliśmy się na nic zdecydować, zapytaliśmy o radę parę zaprzyjaźnionych Anglików, którzy opuścili pełne zgiełku londyńskie przedmieścia i zamieszkali w Szkocji. Philip i Gill orzekli, że musimy się udać szlakiem Road to the Isles, bo to prawdziwa Szkocja w pigułce, zupełnie inna od "turystycznej cepelii" jak choćby okolice Loch Ness z ich słynnym potworem.

Road to the Isles

Stirling - żywa historia

Trossachs - Szkocki Robin Hood

Callander

Glen Coe - Dolina Łez

Fort William i szkockie przysmaki

Morar - 13 km plaż

Warto wiedzieć

W sieci

Przydatne słówka

Zdjęcia Szkocji z FotoForum

Wystarczy jeden dzień, by dotrzeć tam ze szkockiej stolicy - Edynburga, choć lepiej zaplanować dwu-trzydniową wyprawę, aby w pięknych miejscach pobyć dłużej. Road to the Isles, czyli droga nr A830, zaprojektowana została na początku XX w. przez Thomasa Telforda, jednego z największych i najbardziej płodnych szkockich architektów i konstruktorów. Malowniczy szlak prowadzi od Fortu William do położonego na krańcu środkowo-zachodniego wybrzeża Mallaig i liczy 45 mil (72 km). W Szkocji jeden kilometr kwadratowy powierzchni zamieszkują statystycznie zaledwie 64 osoby, a są też rejony całkiem bezludne. I taka jest właśnie Road to the Isles - przez wiele mil można nikogo nie spotkać. To jeden z największych uroków szlaku.

***

Jeszcze zanim dotrzemy do Fortu William, czeka na nas sporo atrakcji. Wyruszamy z okolic Edynburga i po kilkudziesięciu minutach jazdy autostradą jesteśmy w Stirling. Tu na wysokiej wulkanicznej skale wśród nizin wznosi się forteca Stirling Castle, jedno z ważniejszych miejsc w historii Szkocji i jej walki o niepodległość. W 1297 r. górale pod wodzą Williama Wallace'a, szkockiego bohatera narodowego, pokonali tu Anglików (opowiada o tym hollywoodzki film "Braveheart" Mela Gibsona). Okolica była zamieszkana już w epoce żelaza, a obecny kształt zamku pochodzi z XV-XVI w. Stirling z plątaniną dziedzińców, tajemnych schodków, stanowisk armatnich, filigranowych ogródków i imponującymi murami obronnymi to prawdziwe cacko, nie wolno go ominąć (wstęp 8,5 funta). W dodatku widać stąd doskonale Ochil Hills z zawsze ośnieżonymi szczytami.

Kraina Trossachs to kolejne miejsce związane z ważną postacią. Tu urodził się chyba najsłynniejszy poganiacz bydła Robert MacGregor zwany Rob Royem (data urodzin nieznana, ochrzczony 7 marca 1671 r., zmarł w 1734 r., został pochowany w Balquhidder). Cieszył się sławą "szkockiego Robin Hooda", a był ponoć zwykłym rzezimieszkiem, Walter Scott uczynił go bohaterem swojej powieści.

Zatrzymujemy się u wylotu miasteczka Callander (niezwykle turystycznego, ale i urokliwego), w centrum informacji. Można tu kupić wyroby miejscowego rzemiosła, m.in. swetry i wełniane koce, jest też ciekawe muzeum złożone z jednej izby. W zabytkowej przędzalni (wstęp wolny) podziwiamy stare urządzenia, wrzeciona, maszyny tkackie i śledzimy kolejne etapy przemiany owczego runa w tartan - materiał w szkocką kratę używany do szycia kiltów, czyli tradycyjnych męskich spódnic.

***

Droga wije się coraz bardziej, co rusz mijamy otoczony górami loch - tak nazywają jezioro (ang. lake ) podkreślający narodową odrębność Szkoci. Wioski stają się coraz rzadsze, a góry wyższe. Szczyty, na których mimo letniej pory wciąż leży śnieg, odbijają się w wodzie. Na soczyście zielonych zboczach widać owce (te białe z czarnymi pyskami, jedna z najbardziej popularnych ras, budzą mimowolny uśmiech) i rude, kosmate krowy z długimi grzywkami (rasa zwana Highland cattle - od pasm górskich, które zamieszkuje; dzięki obfitemu owłosieniu wytrzymuje surowy klimat).

Glen Coe w języku gaelic oznacza Dolinę Łez. Jest imponująca: długa na 16 km, a szeroka na 700 m, utworzył ją lodowiec. Rozegrały się tu również ważne wydarzenia historyczne, wciąż nawet trwają spory, czy to nie z ich powodu nosi taką nazwę. W 1692 r., po dziesięciu dniach korzystania z gościnności klanu MacDonaldów z Glen Coe, wojska szkockie wierne nowemu królowi Anglii i Szkocji Williamowi III wystąpiły przeciw gospodarzom i bestialsko zabiły czterdziestu mieszkańców wioski, w tym kobiety i dzieci (stał za tym spisek innego klanu - Campbellów). Było to poważne naruszenie kodeksu honorowego Highlands, który nakazywał udzielanie gościny nawet najgorszemu wrogowi i wzywał do poszanowania praw gospodarza.

Najlepiej zatrzymać się na jednym z kilku parkingów, które są zarazem tarasami widokowymi. A jest na co patrzeć - z wilgotnej mgły wyłaniają się potężne ostańce skalne zwane Trzema Siostrami. Turyści podziwiają je, nawet nie wychodząc z aut czy autokarów. Amatorzy turystyki samochodowej? Niekoniecznie. Po prostu wściekle zacina deszcz. My też czekamy, pamiętając o złotej zasadzie, która jeszcze nigdy w tym kraju nie zawiodła: nie podoba ci się pogoda w Szkocji - poczekaj pięć minut (do kaprysów aury po paru miesiącach podchodzimy już spokojniej, zawsze mamy przy sobie ubranie chroniące przed deszczem i wiatrem; a potrafi tu wiać niemal codziennie, najbardziej uporczywie w marcu, lepiej więc nie planować wtedy wycieczek). Po lewej stronie drogi znajduje się centrum National Trust for Scotland, które zajmuje się ochroną dziedzictwa kulturowego i krajobrazowego. Warto tu wstąpić po mapy, od sympatycznej obsługi dowiemy się, jak wędrować po dolinie.

Ruszamy na szlak - doskonale utrzymany i oznaczony (jak większość tras tutaj). Na pewnej wysokości pojawiają się chmary midges . Te małe, dokuczliwe meszki zamieszkują przeważnie rejony górzyste. Tną bez opamiętania, wciskają się nawet pod powieki, zmuszając nas do wykonywania nieskoordynowanych ruchów... Na zachodnim krańcu Glen Coe rozciąga się olbrzymie Loch Leven, które niegdyś miało dostęp do morza. Podczas II wojny światowej więźniowie wybudowali dookoła jeziora drogę - dzięki niej okrążenie go zajmuje ok. 45 min. Droga wznosi się wysoko nad ciemnogranatową taflą wody, a widoki zapierają dech w piersiach. Kiedy na chwilę wyjrzy słońce, góry Grampiany na przeciwległym brzegu jeziora nie wydają się tak posępne, a tafla wody (z białymi żaglówkami i drewnianymi łodziami) przybiera odcienie fioletu. Prawie nikt tu nie zagląda, mija nas tylko jedno auto. I jeszcze ciekawostka: w miasteczku Kinlochleven na wschodnim krańcu jeziora znajduje się największa na świecie sztuczna lodowa ścianka do wspinaczki: poszło na nią ponad 500 ton śniegu, liczy 1400 m kw., a zróżnicowane trasy liczące po 15 m wysokości wiernie oddają trudy wędrówki po stokach Highlands.

***

Stąd jedziemy już do Fort William nad brzegiem Loch Linnhe, u podnóża zazwyczaj schowanego w chmurach Ben Nevis, najwyższego szczytu Wielkiej Brytanii (1343 m). Warto przespacerować się wąskimi uliczkami, podziwiając stare kamienne budyneczki z drzwiami pomalowanymi intensywnie żółtą, zieloną bądź niebieską farbą. Zaraz przy głównym deptaku wstępujemy do Fish & Chips. Zamawiamy świeżą rybę haddock (łupacz) z wielką porcją frytek. Szkoci zalewają je octem (!), ciemnym sosem lub ketchupem. Smakuje wybornie. To jeden z przysmaków szkockiej kuchni. No właśnie, czy coś takiego istnieje, czy to po prostu odmiana niecieszącej się najlepszą opinią kuchni angielskiej? Każdy Szkot oburzyłby się na takie stwierdzenie. A na stole postawiłby choćby tradycyjny haggis , czyli owczy żołądek nadziewany mieszanką mięs, siekanej wątróbki, płatków owsianych i przypraw (w sklepach znajdziemy także bardzo smaczną wersję wegetariańską z orzechami i soczewicą). Dobre są tradycyjne owsiane ciasteczka i pork pie - pożywne ciastko z mięsnym nadzieniem (nie mylić ze słodkim ciastkiem mince pie) - popijane gorącym, smolistym napojem Bovril (przypomina wołowy bulion). Ale już do wymyślonego tu w latach 90. deep fried Mars trudno nam się przekonać: batonik Mars obtoczony w panierce używanej zwykle do ryb, smażony jest w głębokim oleju - tym samym, w którym skwierczały ryby, frytki i kiełbaski! No i jest jeszcze pomarańczowy Irn-Bru, który ma tu status napoju kultowego, a smakuje jak kolorowana oranżada.

***

Zbliżamy się do północy wyspy, o czym przypominają pojawiające się coraz częściej na tablicach i szyldach gaelickie napisy. Gaidhlig należy do języków celtyckich, posługuje się nim ok. 25 tys. mieszkańców Szkocji (na Hebrydach Zewnętrznych ma nawet status języka urzędowego). Za Fort William mijamy Glenfinnan Monument - posąg górala w rynsztunku bojowym stoi nad brzegiem otoczonego górami Loch Shiel. Dokładnie tutaj w 1745 r. zbuntowany książę Karol Edward dał sygnał do rozpoczęcia powstania, które miało przywrócić tron szkockiej dynastii Stuartów. Na jego wezwanie na brzeg malowniczego jeziora przybyło ponad tysiąc górali, by wziąć udział w rebelii przeciwko władzy Jerzego II w Londynie (po ośmiu miesiącach ponieśli klęskę). To stały przystanek wycieczek objazdowych - na parkingu jest naprawdę tłoczno, a ponieważ za postój trzeba płacić, lepiej zatrzymać się nieco dalej, przy gotyckim kościele St Mary and St Finnan, który zachwyca imponującą rozetą nad wejściem, no i samym położeniem tuż nad malowniczym Loch Shiel. Warto też przyjrzeć się prawie metrowemu dzwonowi w przykościelnym ogrodzie. Jest tu pusto, a widoki na jezioro i góry - niezrównane. Na tle zielonych przełęczy wspaniale rysuje się okazały kamienny wiadukt z 1901 r. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć jadącą po nim kolej parową, która raz dziennie pokonuje trasę Fort William - Mallaig (wiadukt i okolice Loch Shiel zagrały w kilku częściach filmu "Harry Potter").

Zapada zmierzch, mijane jeziora zdają się nie kończyć, ciągną się kilometrami. Widać zarysy gór, kontury skał i drzew na wielu wysepkach, a w górze kłębią się chmury skąpane w ciepłym świetle zachodu - niesamowity spektakl. Kiedy dojeżdżamy do Mallaig, jest już ciemno. Zaglądamy do pubu. Takie tradycyjne lokale, w których Szkoci spotykają się, by napić się whisky, pośpiewać stare celtyckie pieśni, a nierzadko potańczyć, znajdziemy właśnie w małych miejscowościach. Mężczyźni przy barze lubią skusić się na dram (jeden kieliszeczek) whisky, jednak częściej zamawiają jedną z wielu odmian gęstego, ciemnego piwa ale lub cider z lodem (alkoholowy napój ze specjalnie hodowanych jabłek i gruszek). Nie wiem, czy to rozgrzewający nas alkohol, chłodna noc na zewnątrz, czy też świadomość bycia gdzieś na końcu świata sprawia, że wcale nie chce się wychodzić z pubu, choć otaczają nas obcy ludzie. Mallaig nie ma nic z uroku staroświeckich, małych portów, z których słynie część wschodniego wybrzeża zwana East Neuk. O świcie tutejszy port jest gwarny i ruchliwy, pełen dużych rybackich łodzi i awanturujących się mew. Suszą się zwoje sieci i klatki na homary, zapach surowych ryb miesza się z zapachami ze smażalni (mieszkańcy żyją tylko z rybołówstwa). Widać też pierwszych turystów, którzy promami wyruszają na wyspę Skye i Hebrydy Wewnętrzne. W ostrym, niemal przezroczystym powietrzu (o dziwo, nie wieje!) widać zarysy największej wyspy archipelagu - skalistej Skye (1656 km kw.) i mniejszych - Rum, Eigg i Muck.

Wystarczy zjechać z wiaduktu nad rzeką Morar, by dotrzeć do niemal 13-kilometrowych, piaszczystych plaż. Otaczają je łąki i granitowe skały z girlandami pomarańczowo-białych wodorostów. Łachy piasku mają niezwykły, srebrny kolor. Zjawiają się tu nieliczni turyści i mieszkańcy paru białych domków przytulonych do wzgórz. Do urokliwych zatoczek można dotrzeć, stanąwszy na jednym z kilku parkingów, a potem na piechotę pokonując wielkie wydmy. Woda ma barwę turkusową i przypomina Morze Śródziemne. Zaspany krajobraz z wyspami wyłaniającymi się z porannych mgieł lub tonącymi w chmurach wydaje się aż nierealny.

***

Musimy uważać na pasące się owce, które często przecinają jezdnię. Zamiast szybkiej obwodnicy, na którą kierują znaki, wybieramy malowniczą drogę wzdłuż wybrzeża. W maleńkiej wiosce Arisaig znajduje się obsługiwane przez wolontariuszy Land, Sea and Island Centre prezentujące faunę i florę regionu. Ale my wolimy podglądać je w naturze, więc ruszamy brzegiem morza - na skałach wylegują się małe kolonie fok.

Wstępujemy na kawę do bistro (łatwo trafić, prawdopodobnie jedyne w okolicy). Nie przypomina brytyjskich barów, raczej paryskie kafejki. Przepasany fartuchem Szkot uwija się przy smażeniu kolejnej porcji bekonu na traditional scottish breakfast . Pora wracać, choć mamy wielką ochotę nie tylko na bekon, ale i na dalszą drogę przed siebie - Hebrydy Wewnętrzne zdają się być na wyciągnięcie ręki...

Warto wiedzieć

Dziką północ najlepiej poznawać wczesnym latem, kiedy kapryśna szkocka pogoda jest dla przybyszy wyjątkowo łaskawa. Ale wczesna jesień to także dobry czas - wtedy właśnie na górskich zboczach kwitną wrzosy. Do Szkocji najwygodniej i najszybciej dostaniemy się samolotem. Do Edynburga możemy polecieć z Katowic, Gdańska i Warszawy liniami Centralwings, do Glasgow Prestwick - z Ryanair (ok. 600 zł w obie strony). Na miejscu najlepiej wynająć samochód - ok. 40 funtów dziennie plus koszty benzyny. Uwaga na pociągi - są drogie! Jednak ciekawą promocję oferuje lotnisko Glasgow Prestwick: za podróż z i do lotniska pociągiem First ScotRail w dowolne miejsce w Szkocji zapłacimy pół ceny, www.gpia.co.uk/AirportInfo/HowTo

Nocleg w B&B - od 25 funtów. Najtańsze są hostele (8-16 funtów), warto rezerwować miejsce via internet, np. na: www.guideforeurope.com/scotlandhostels.html, www.syha.org.uk, www.hostel-scotland.co.uk

Jedzenie dość drogie - kawa, herbata ok. 1,5 funta, fish supper (ryba z frytkami) ok. 4,5, obiad w restauracji od 12, piwo ok. 3

Urzędowym językiem jest angielski, jednak pół miliona Szkotów posługuje się jego szkocką odmianą Scots - charakteryzuje ją silny akcent i odmienne słownictwo (nawet przy świetnej znajomości angielskiego można ich nie zrozumieć).

W sieci

www.road-to-the-isles.org.uk

www.visithighlands.com/fort-william-lochaber/road-to-the-isles/

www.undiscoveredscotland.co.uk

www.glencoe-scotland.net

www.nts.org.uk

www.historic-scotland.gov.uk

Parę przydatnych słówek (Scots)

auld - stary

aye - tak ben - wzgórze, góra

wee - mały

loch - jezioro

brolly - parasolka

brig - most

firth - wąska zatoka

glen - głęboka, wąska dolina

wean - dziecko

guid - dobry

kirk - kościół

hae - mieć

ken - wiedzieć

bonny - ładny

Zdjęcia Szkocji z FotoForum

Więcej o: