Podróże Marzeń. Sri Lanka - w Złotym Trójkącie

Piaszczyste plaże, buddyjskie świątynie, a wysoko w górach plantacje i herbaty

Zamów przewodnik z kolekcji Podróże Marzeń

Na Sri Lankę ciągnęło mnie od dzieciństwa, kiedy na mapie Azji wypatrzyłem małą wyspę na południowo-wschodnich rubieżach Indii. Postanowiłem, że kiedyś muszę tam pojechać. Sposobność pojawiła się kilka lat temu, kiedy planowaliśmy z przyjaciółmi podróż do jakiegoś egzotycznego kraju. Udało mi się przeforsować pomysł, by ruszyć na południe Indii i stamtąd na Sri Lankę. Okazało się bowiem, że bezpośredni lot z Polski na Cejlon jest dużo droższy niż przelot do Indii, a potem innym samolotem na wyspę.

Kilka tygodni później siedzieliśmy w samolocie z indyjskiego Chenai (dawniej Madras) do Negombo, międzynarodowego portu lotniczego 30 km na północ od Kolombo. Lecący nisko samolot mijał po drodze Most Adama - sieć wysp, mierzei i półwyspów rozciągających się pomiędzy Indiami a Sri Lanką. Przed setkami tysięcy lat na Cejlon można się było dostać drogą lądową - Most Adama był wtedy olbrzymią groblą, którą z czasem przerwał ocean. Kiedy podchodziliśmy do lądowania, z okien widać było jeden wielki gaj palmowy - miałem wrażenie, że maszyna usiądzie na tym dywanie z drzew. Wszystko przebiegło jednak zwyczajnie, uśmiechnięty strażnik wstawił nam w paszportach darmowe miesięczne wizy.

***

Po kilku tygodniach zwiedzania Indii pobyt na Sri Lance chcieliśmy zacząć od plażowania. Wybór padł na Beruwalę, kilkadziesiąt kilometrów na południe od Kolombo (z lotniska kursuje pociąg). Ku naszemu rozczarowaniu Beruwala okazała się sporym kurortem pełnym luksusowych hoteli i hałaśliwych turystów. Kilkunastoletni lankijczyk poradził nam, żebyśmy się wybrali do Hikkaduwy, gdzie jest o wiele przyjemniej. Po pół godzinie podjechał zdezelowany autobus z jedną szybą (przednią), pamiętający pewnie II wojnę światową. Po drodze podziwialiśmy gaje palmowe, miejscami schodzące do samego oceanu. Pomiędzy drzewami co chwilę widać było chłopców grających w krykieta - okazało się, że to tutaj narodowy sport, a reprezentacja Cejlonu jest jedną z najlepszych ekip świata.

W Hikkaduwa bez trudu znaleźliśmy bungalowy (5 dol. od osoby) blisko plaży i po chwili daliśmy nura w fale oceanu. Następne dwa dni spędziliśmy na błogim lenistwie, wylegując się na plaży i kąpiąc się do woli.

Trzeciego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę po okolicy. Na południe od Hikkaduwy jest dużo pięknych, piaszczystych plaż. Na wielu z nich znajdują się farmy morskich żółwi, które upatrzyły sobie południe Sri Lanki na miejsce składania jaj. Ruch turystyczny, który rozwinął się tu w ostatnich latach, spowodował, że wiele naturalnych miejsc lęgowych zostało zajętych przez hotele. Powstały więc specjalne farmy, gdzie żółwie mogą się swobodnie rozmnażać. Niestety, nie trafiliśmy na sezon lęgowy i nie zobaczyliśmy ani jednego żółwia.

Za to na jednej z plaż w pobliżu miejscowości Galle (dwa lata temu spustoszyło ją tsunami) spotkaliśmy rybaków żerdziowych. Łowią ryby w oryginalny sposób, wbijając w wodę przy nabrzeżu specjalne żerdzie, na których znajdują się zaimprowizowane siedliska. W czasie przypływu zasiadają w nich z długimi wędziskami bądź podbierakami. Ma to racjonalne wytłumaczenie - południe wyspy najeżone jest rafami koralowymi, które powodują powstawanie dużych fal utrudniających żeglugę. Połów z tyczki jest więc jedynym bezpiecznym sposobem połowu.

***

Po kilkudniowym odpoczynku nadszedł czas na zwiedzanie wnętrza wyspy. W tzw. Złotym Trójkącie leżącym między trzema dawnymi stolicami - Anuradhapurą, Polonaruwą i Kandy - znajdują się najciekawsze zabytki liczącej przeszło 2,5 tys. lat historii Cejlonu. Wstęp do każdego z osobna kosztuje 15 dol., ale można kupić bilet za 32,5 dol. uprawniający do wstępu w kilka miejsc naraz. Wybraliśmy się więc do stolicy.

Kilkusettysięczne Kolombo to największe miasto na wyspie, zlepek kilku miejscowości, które kiedyś funkcjonowały oddzielnie. Dlatego trudno się po nim poruszać, a nieliczne zabytki są porozrzucane i niełatwo do nich dotrzeć (tym bardziej, że na zatłoczonych ulicach panuje nieustanny chaos). Po zakupie biletów wybraliśmy się do dzielnicy Kote, która przed laty była stolicą Cejlonu. Oprócz okazałego budynku parlamentu i centrum kongresowego niewiele tam było do zobaczenia. Złapaliśmy więc trójkołową rikszę i kazaliśmy się zawieźć do dzielnicy Kolombo, której nazwa (jak całej stolicy) pochodzi od fortu zbudowanego przez Portugalczyków. Wokół fortecy w dziesiątkach małych uliczek mieszczą się tysiące straganów, gdzie można kupić dosłownie wszystko.

Wieczorem wybraliśmy się do Kandy, drugiego co do wielkości miasta Sri Lanki (ze stolicy 1,5 godz.), niemal w samym środku wyspy. Ze względu na dobre połączenia jest świetnym punktem wypadowym. Zaledwie kilka kilometrów od Kandy znajduje się Peredeniya Botanic Garden - jeden z największych i najwspanialszych ogrodów botanicznych na świecie z roślinami z różnych stref klimatycznych. Nieco dalej, w miejscowości Pinnawela, mieści się sierociniec dla słoni - znajdują tu schronienie słoniątka porzucone lub osierocone przez matki. Kolejną zaletą Kandy jest względnie umiarkowany klimat - miasto leży na wysokości kilkuset metrów nad poziomem morza w otoczeniu wysokich gór i można tu znaleźć wytchnienie od upałów panujących na wybrzeżu.

***

Nazajutrz wybraliśmy się do dawnych stolic - Anuradhepury i Polonnaruwy. Oddaloną o dwie godziny jazdy od Kandy Anuradhepurę założyli w IV w. p.n.e. Syngalezi, rdzenni mieszkańcy Cejlonu. W ciągu kilkuset lat mała osada zamieniła się w metropolię - w okresie świetności miała ponad 30 tys. mieszkańców, a jej świątynie, łaźnie i ogrody znane były z kunsztu i przepychu nawet w południowych Indiach. Znaczenie miasta wzrosło jeszcze bardziej, kiedy blisko dwa tysiące lat temu zasadzono tu święte drzewo Sri Maha Bodhi, którego zaszczepka miała pochodzić z figowca w indyjskim Bodnath, tego samego, pod którym doznał olśnienia Budda. Posadzenie drzewa symbolizowało przejście mieszkańców Cejlonu na buddyzm. Trwająca prawie tysiąc lat potęga miasta padła pod naporem Tamilów przybyłych na Cejlon z Indii. Stolicę przeniesiono do odległej o kilkadziesiąt kilometrów Polonnaruwy. Wybudowano ją z prawdziwym rozmachem. W centralnej części miasta wznosił się kilkukondygnacyjny pałac królewski - było w nim ponad 50 komnat oraz luksusowe jak na tamte czasy łaźnie, toalety, a nawet basen. Nieopodal zamku wzniesiono kompleks świątynny, gdzie przechowywano ząb Buddy, najświętszą relikwię przemyconą z Indii. Z pałacu zachowało się niewiele, w doskonałym stanie są jednak trzy posągi Buddy - leżącego, siedzącego i stojącego - wykute w ogromnej skale. Polonnaruwa była stolicą zaledwie przez trzy wieki. Wybudowane pośród mokradeł miasto nie padło pod naporem najeźdźców, ale... komarów - przenoszona przez nie malaria co kilka lat dziesiątkowała mieszkańców. Stolicę przeniesiono więc do Kandy. Wybrano idealnie - miasto położone wysoko w górach nad brzegiem jeziora aż do 1815 r. nie poddało się ani najeźdźcom, ani kolonizatorom i po dziś dzień jest symbolem syngaleskiej niepodległości. Co ciekawe, właśnie tutaj, w świątyni Dalada Maligawa przechowywany jest ząb Buddy w bogato inkrustowanej drewnianej szkatule. Przez większą część roku można ją zobaczyć jedynie przez kraty w drzwiach. Wyjątkiem jest sierpniowa procesja, kiedy umieszcza się ją na grzbiecie słonia prowadzącego paradę z udziałem mnichów, muzyków, połykaczy ognia i kilkudziesięciu odświętnie przystrojonych słoni.

***

Na koniec wybraliśmy się w góry. Ciągnęły nas tam plantacje herbaty i najwyższa góra wyspy - Szczyt Adama. Dzięki klimatowi od zarania dziejów na Cejlonie uprawia się przyprawy: cynamon, gałkę muszkatołową, goździki, pieprz, wanilię. Herbatę, z którą najczęściej kojarzona jest wyspa, zaczęto jednak uprawiać na masową skalę dopiero w XIX w., kiedy Cejlonem zawładnęli Brytyjczycy. Górzyste tereny we wnętrzu wyspy koło miejscowości Nuwara Eliya to wymarzone miejsca na uprawę herbaty. Plantacje, których sadzonki przywieziono z północnoindyjskiego Assamu, zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Pobudowano liczne manufaktury, które działają do dziś. Po zakwaterowaniu się w hotelu poszliśmy na przedmieścia miasteczka - okoliczne wzgórza pokrywają herbaciane "dywany". Wśród nich uwijały się kobiety z jutowymi workami na plecach podtrzymywanymi sznurkami zawiniętymi wokół głowy, zbierając listki z małych, zaledwie metrowych krzaczków. Tajemnica dobrej herbaty tkwi ponoć w tym, by listki były jak najmłodsze, dlatego zrywa się tylko te z góry rośliny. Wracając do hotelu, wstąpiliśmy do jednej z fabryk, w której za niewielką opłatą zobaczyliśmy cały proces wytwarzania herbaty - od sortowania świeżo zerwanych liści, przez fermentowanie i suszenie, aż do mielenia i pakowania. Pośrodku plantacji wznosi się Szczyt Adama (2243 m n.p.m.). Turyści odwiedzają go rzadko, leży bowiem w trudno dostępnym rejonie. Szczyt jest jednym z głównych celów pielgrzymek - przybywają tu lankijczycy trzech głównych wyznań na Sri Lance: buddyzmu, hinduizmu i islamu. Wierzą, że na tę górę zstąpili na ziemię Budda, Siwa i pierwszy człowiek - Adam. Dowodem na to ma być wgłębienie na szczycie w kształcie olbrzymiej stopy.

Najlepszą bazą wypadową jest miejscowość Dalhousie, gdzie zatrzymaliśmy się w jednym małych pensjonatów. Wyruszyliśmy o 2.30 w nocy, żeby dotrzeć na szczyt przed wschodem słońca, kiedy góra rzuca cień na pół wyspy.

Cała droga prowadzi po... schodach. Wchodząc po kamiennych i miejscami bardzo stromych stopniach, nieraz zastanawialiśmy się nad powrotem do hotelu. Nasze obawy potęgował też chłód, którego się nie spodziewaliśmy. Mimo wielu chwil zwątpienia po prawie trzech i pół godzinach wyczerpującego marszu dotarliśmy jednak na szczyt. Niebo było zachmurzone, a sławetnego cienia nie wypatrzyliśmy. Może dlatego, że było już parę minut po wschodzie słońca? Ale widok całej wyspy u naszych stóp zrekompensował nam trudy wspinaczki.

Walka tygrysa z lwem

Przed wyjazdem na Sri Lankę trzeba zasięgnąć informacji (np. w MSZ) o aktualnej sytuacji w tym kraju, szczególnie jeśli ktoś wybiera się w okolice zajęte przez Tamilów - Jaffna na północy, Trincomale i Batticaloi na wschodnim wybrzeżu.

Od kilkudziesięciu lat na Sri Lance toczy się krwawa wojna między Tamilami a większością syngaleską. Dzieli ich wiele - pochodzenie, religia (Tamilowie są przeważnie hinduistami, Syngalezi buddystami), wygląd, a nawet symbolika. Według legendy Syngalezi są potomkami lwa, dla Tamilów symbolem tożsamości jest tygrys. Rdzenną ludnością Cejlonu są Syngalezi. Ok. 2 tys. lat temu na wyspę zaczęli przenikać indyjscy Tamilowie (obecnie stanowią 18 proc.), których dzieli się na dwie grupy. Pierwsza, zamieszkująca północne i wschodnie tereny wyspy, trafiła na Cejlon przed wiekami. Drugą tworzą imigranci ekonomiczni mieszkający głównie w górach, którzy kilkadziesiąt lat temu przybyli z Indii na Sri Lankę do pracy na plantacjach herbaty. O ile pierwsi czują się na Cejlonie jak u siebie, o tyle drudzy chcą tu zarobić pieniądze i wrócić do swoich domów w Indiach.

Lankijscy Tamilowie przez lata żyli w cieniu swoich południowych sąsiadów, zepchnięci na margines społeczeństwa. W 1976 r. powstała organizacja Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu (LTTE), która od początku żądała utworzenia w północnej części Sri Lanki niepodległego państwa tamilskiego - Ilamu. Początkowo były to postulaty pokojowe, ale od 1983 r. Tamilskie Tygrysy weszły w otwarty konflikt zbrojny z rządem w Kolombo. Mimo licznej przewagi wojsk rządowych zajęli spore tereny na północy i wschodzie kraju, gdzie założyli kilka baz wojskowych. Po kilku latach względnego spokoju walki między partyzantami a armią rządową ponownie nasiliły się w ubiegłym roku. Od początku konfliktu poległo w nich ok. 65 tys. osób (w maju 1993 r. w zamachu zginął m.in. prezydent kraju Ranasinghe Premadasa).

Warto wiedzieć

Wiza turystyczna trzymiesięczna w ambasadzie w Warszawie - 48 dol., na lotnisku w Negombo - za darmo, tyle że na miesiąc (można przedłużyć w miejscowych biurach imigracyjnych).

Z Polski nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych na Sri Lankę, można dolecieć Aeroflotem, Lufthansą, CSA - bilet powrotny ok. 3 tys. zł (niezależnie od linii). Dużo tańszy może być przelot do Indii (ok. 1,6 tys. zł), skąd kursują regularne połączenia na Cejlon - najtańsze przeloty są z Chenai, Trichi i Trivandrum - bilet powrotny ok. 600-800 zł (w zależności od linii: Indian Airlines lub Air Lanka).

Sri Lanka

Powierzchnia: 65,61 tys. km kw.

Ludność: ok. 20 mln

Skład etniczny: Syngalezi 74 proc., Tamilowie 18, ludność pochodzenia arabskiego 7 inni 1

Języki: syngaleski, tamilski, angielski

Religie: buddyści 70 proc., hinduiści 15, chrześcijanie 8, muzułmanie 7

Gęstość zaludnienia: 305 osób/km kw.

Główne miasta: Kolombo (stolica), Jaffna, Kandy, Moratuwa

Waluta: 1 rupia lankijska = 100 centów, 1 zł = 40rupii

Wskazówkizegarka przesuwamy o sześć godzin do przodu.

W sieci

http://www.srilankatourism.org

Więcej o: