Cokolwiek miał na myśli Stasiuk, jedno jest pewne - Dukla ma wyjątkowy, małomiasteczkowy klimat. Zabieganego człowieka ze świecą szukać na tutejszym rynku. Kartka "Zaraz wracam" w drzwiach sklepiku nikogo nie irytuje, klienci cierpliwie czekają. Wszędzie jest blisko, do gminy, księgarni, mięsnego, na parking, do pekaesu.
Ja jednak muszę się pospieszyć. Wędrówkę po Dukli chcę rozpocząć od targu, który odbywa się w każdą sobotę i czwartek. Nie jest to impreza dla śpiochów. Kiedy wielkomiejskie galerie handlowe dopiero budzą się do życia, tutaj zwijają się ostatni straganiarze. Wyprawa na targ o godzinie dziesiątej nie ma już sensu, więc wstaję skoro świt i zwiedzanie zaczynam od szwendania się pomiędzy straganami - najciekawsze rozkładają się niedaleko rzeki Jasiołki. Można szperać w różnych rupieciach, a ceny rzadko przekraczają kilkanaście złotych, i nie ma znaczenia, czy jest to gliniany dzban, stare narty, czy krzesło. Właśnie w tej nadrzecznej części targowicy (tak tu się określa to wydarzenie handlowe) moja żona wypatrzyła nowe, a raczej nieużywane pumy - sportowe buty, które musiały mieć co najmniej kilkanaście lat, sądząc po ich linii i metce "Made in Italy" (były takie czasy, kiedy nie wszystko produkowano w Chinach). Najlepsza była jednak cena - 5 zł. Przyglądając się dukielskiej targowicy, mam wrażenie, że od jej funkcji handlowej znacznie ważniejsza jest plotkarsko-towarzyska. Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem tak. I na pewno będzie to w dzień targowy w Dukli
Jeszcze kilkanaście lat temu wjeżdżających do miasteczka witało z cokołu wielkie, ciężkie działo samobieżne. Dzisiaj wojenną machinę zdetronizowały pomniki Jana Pawła II i św. Jana z Dukli, a zapomniane działo stoi przy płocie Muzeum Historycznego (poza ekspozycją), które mieści się w Pałacu Mniszchów. Wydaje się dużo mniejsze - nie pręży się już na podwyższeniu, tylko wystaje z pokrzyw, a poza tym ostatni raz widziałem je jako dziecko, więc proporcje między nami były nieco inne.
Pałac jest świadkiem czasów, kiedy w Dukli panowały możne rody, kolejno: Męcińscy, Mniszchowie, Ossolińscy, Stadniccy. Okres największej świetności miasto przeżywało pod panowaniem Mniszchów w XVII i XVIII w. Do Dukli ciągnęli artyści, działał teatr. Do II wojny światowej w pałacu znajdowała się kolekcja obrazów takich sław, jak: Bacciarelli, Poussin, Lorrain, Lampi czy Rubens. Dzisiaj zamiast Rubensa możemy tu oglądać kałasznikowa, bowiem jeszcze kilkanaście lat temu było tu Muzeum Bractwa Broni. Ekspozycja pozostała i jest nie lada gratką dla amatorów militariów. Powód urządzenia takiej placówki właśnie w Dukli nie był błahy. W 1944 r. w okolicy rozegrała się jedna z najkrwawszych bitew na polskich ziemiach - była to tzw. operacja dukielsko-preszowska. Dukla została wtedy niemal doszczętnie zniszczona. Po wojnie została odbudowana tak wiernie, że oglądając reprinty przedwojennych widokówek, mam wrażenie, że nic się nie zmieniło poza tym, że urosły drzewa. Nie przywrócono natomiast świetności bóżnicy z 1758 r., która spłonęła w 1940 r. - przetrwały jedynie kamienne mury. W Dukli, jak w większości galicyjskich miasteczek, przed wojną wśród mieszkańców przeważali Żydzi.
Jest oczywiście rynek. Choć nie wyłączony z ruchu samochodowego, jeździ tu mniej aut niż np. po jego krakowskim odpowiedniku, gdzie teoretycznie samochodów być nie powinno. Na środku rynku stoi ratusz, wokół kamieniczki, w których mieszczą się sklepy. Nieprzerwanie działa też schronisko PTTK i w tej samej bramie knajpa, do której tak często zaglądał Stasiuk w swojej "Dukli".
Jeśli staniemy w północno-zachodnim rogu dukielskiego rynku, zobaczymy dwie barokowe świątynie. Bliżej centrum kościół parafialny św. Marii Magdaleny - wewnątrz warto obejrzeć nagrobek Amalii Mniszchowej z czarnego marmuru. Bardziej zwraca uwagę zespół klasztorny bernardynów z białymi kościelnymi wieżami, chyba najbardziej charakterystyczny budynek w Dukli. W środku znajduje się kaplica z trumną kryjącą relikwie św. Jana z Dukli. W prezbiterium obejrzymy polichromię ze scenami z życia tego najsławniejszego duklanina.
Uwielbiam wałęsać się po Dukli, ale jeszcze bardziej lubię patrzeć na panoramę tego dwutysięcznego miasteczka z dominującą i zewsząd widoczną górą Cergową. Byłem na wszystkich przyległych do miasta wzgórzach, ale najlepszy widok roztacza się z wysoko zawieszonych pól na północny wschód od Dukli (trzeba pojechać w kierunku Nowego Żmigrodu i za miastem skręcić na północ). Wąska dróżka zaprowadzi nas do fantastycznego widoku. Cergowa wręcz wisi nad małą Duklą, stromizna północnego stoku jest nieprawdopodobna. Śmiałe kształty tej góry mają geologiczne uzasadnienie, ale na pierwszy rzut oka przypomina cielsko ogromnego zwierza.
Goszcząc w Dukli, warto zobaczyć miejsca wyjątkowe, a przy tym nieznane. Mało kto wie, że pierwsza kopalnia ropy naftowej została założona w Bóbrce ok. 10 km od Dukli. Dzisiaj jest tam skansen - Muzeum Przemysłu Naftowego. Początki tak ważnego dla ludzkości przemysłu były bardzo skromne. Najstarszy szyb naftowy na świecie to tzw. kopanka Franek. Wygląda jak wielka studnia, w której bulgocze ropa i gaz ziemny. Podobno przy kopaniu tego rodzaju szybów zabierano na dół gęsi, które szybciej niż ludzie wyczuwały niebezpieczne stężenie gazu ziemnego. Starą kopalnię najlepiej zwiedzać w towarzystwie przewodnika albo osoby znającej się na rzeczy, bo dla laika większość przedmiotów i urządzeń będzie zagadką. Krążąc po okolicy, trzeba koniecznie wyskoczyć na słowacką stronę Karpat. W przygranicznych wioskach znajdziemy prawdziwe perły architektury cerkiewnej, a w miasteczku Medzilaborce mieści się muzeum sztuki współczesnej. Rozmach i styl, w jakim je urządzono, to prawdziwy ewenement, zważywszy na jego prowincjonalne położenie. Muzeum w znacznej części poświęcone jest Andy'emu Warholowi, jednemu z twórców pop-artu, którego rodzice pochodzili z pobliskiego Mikova.
Z Polski centralnej do najlepiej dojechać drogą krajową nr 9., która biegnie z Radomia przez Rzeszów do przejścia granicznego ze Słowacją w Barwinku; jadąc z zachodu - przez Tarnów, Jasło i Krosno; najpiękniejsza trasa prowadzi z Nowego Sącza przez Gorlice i Nowy Żmigród. Odległości: z Rzeszowa - 75 km, Krakowa - 173, Lublina - 240, Łodzi 356, Warszawy - 371