Wakacje z pracą. Pociąg do Bollywood

Niektórzy jadą do Indii, żeby zobaczyć Tadź Mahal, inni, by odpocząć na plażach Goa lub zaszyć się w aśramie, medytować i ćwiczyć jogę. Ja chciałam zagrać w bollywoodzkim filmie...

Dostanie się na plan filmowy było łatwiejsze, niż się spodziewałam. To był bardzo gorący dzień, postanowiłam więc schronić się przed upałem w kafejce internetowej na Kolabie (najbardziej turystyczna dzielnica Mumbaiu, tu z reguły "wyłapują" turystów-statystów). Wysłałam e-maila do agenta, który dwa miesiące wcześniej zaproponował statystowanie w filmie mojej znajomej. Przy okazji poznałam dziewczynę, która potrzebowała modelek do pracy. Kiedy powiedziałam, że wolałabym film, umówiła się na drugi dzień rano, by zabrać mnie na plan zdjęciowy. Rozradowana wyszłam na ulicę i nie minęło pięć minut, gdy zaczepił mnie jakiś mężczyzna, proponując statystowanie. Nazajutrz odezwał się i agent...

Żeby zostać statystą, nie trzeba mieć talentu ani urody, nie trzeba też znać języka. W dodatku można pracować w ten sposób przez długi czas, a filmowcom bardzo zależy na "białych" (do mnie dzwoniono nawet w dniu powrotu do Polski, prosząc o przesunięcie wylotu o kilka dni).

Wbrew pozorom nie jest to łatwa praca i wiele osób rezygnuje już po jednym dniu, zwłaszcza że płacą niewiele - tylko 500 rupii (ok. 33 zł) za cały dzień. Na planie trzeba być zazwyczaj od wczesnego ranka do późnego wieczora. Warunki zależą od tego, czy trafi się do niskobudżetowego filmu, czy do droższej produkcji. Można też zagrać w reklamie bądź w programie telewizyjnym. Ja wystąpiłam w programie podobnym do naszego "Mamy cię" lub "Ukryta kamera". Moim zadaniem było "wkręcenie" indyjskiego modela i zachęcenie go do wzięcia udziału w reklamie polskiej kawy Inka. W filmach natomiast byłam pielęgniarką, gościem w restauracji i imprezowiczką.

Oto, jak wyglądały dwa dni na planie.

Dzień pierwszy. W umówionym miejscu na Kolabie o 8 rano czeka wielu "białych" zwerbowanych poprzedniego dnia na ulicy. Zjawia się Hindus imieniem Vikas i pakuje nas do taksówek - jedziemy na dworzec kolejowy, stąd dalej, do studia, pociągiem miejskim zatłoczonym tak, że ledwo się mieścimy. Na miejscu dzielą nas na dwie grupy, do dwóch różnych filmów (mnie i pewnej Angielce kazano się przebrać, mamy wyglądać bardziej kolorowo).

Niestety - trafiam do niskobudżetowego "Shakalaka Boom Boom". W obskurnym, pustym pokoju o oknach zabitych deskami nie ma klimatyzacji ani nawet wiatraka. Po godzinie czekania idziemy na plan, którym jest restauracja. Upał, pot leje się strumieniami (koszmar zwłaszcza dla chłopaków, którzy przez cały dzień nie mogą zdjąć marynarek). Kilka osób rezygnuje po paru godzinach, ale reszta zostaje do samego końca, czyli do północy. Mamy czas, żeby się zaprzyjaźnić, w przerwach wymykamy się do sąsiedniego, lepszego studia, z klimatyzacją.

Gdy mówię Vikasowi (był z nami na planie przez cały czas jako opiekun), że chcę statystować w tym droższym filmie, nie dość, że mi to obiecuje, to jeszcze przeprasza, że trafiłam do niskobudżetowej produkcji.

Dzień drugi. Plan filmu "Partner". Przebierają nas w piękne stroje wieczorowe, do tego profesjonalny makijaż i fryzury. I - co najważniejsze - mamy pokój z klimatyzacją i toaletą! Trafiamy na drugi dzień zdjęć do sceny tanecznej, którą widziałam wczoraj.

Na początku stoimy na schodach, ruszając się w rytm wyimaginowanej muzyki. Wszystko jest atrapą i gdy opieram się o barierkę schodów, ekipa zaczyna krzyczeć, żebym uważała, bo zrobię sobie krzywdę. Potem ustawiają nas koło baru - to będzie moje miejsce przez dwa kolejne dni. Musimy tylko udawać, że tańczymy z kieliszkami w rękach. Przed nami tańczy (naprawdę) grupa zawodowych tancerzy, a na samym przedzie tuż przed kamerą co jakiś czas zjawiają się na parę minut główni bohaterowie - Salman Khan i Katrina Kaif.

Po kilku godzinach bezczynnego stania moi towarzysze mają naprawdę dość, a ja mogłabym tak stać w nieskończoność. Fascynuje mnie wszystko, co dzieje się wokół. Salman i Katrina mają do usług kilkoro ludzi, którzy trzymają im telefony komórkowe, notatniki, papierosy, ubrania, lusterka i kosmetyki (Salman ma nawet człowieka, który zbiera jego niedopałki rzucane gdzie popadnie). Nam też podają wodę na zawołanie, a panie stylistki podchodzą natychmiast, gdy widzą, że komuś popsuła się fryzura. Co jakiś czas mamy też przerwę na papierosa. W ciągu całego dnia wytwórnia funduje nam jeden posiłek.

Na planie zdjęciowym w Mumbaiu spędziłam w sumie sześć dni. Chwil, które tam przeżyłam, nigdy nie zapomnę.

W sieci

http:www.bollywood.pl