Granatowy renault zwalnia i zjeżdża na pobocze koło drogowskazu do Saignon, Auribeau i Castellet. Kierowca, który zabrał mnie spod Avignonu, uśmiecha się: - Stąd to już tylko kawałek. Dziękuję swojemu dobrodziejowi, biorę plecak i wysiadam na szosę wprost w objęcia prowansalskiego popołudnia. Dookoła pocztówkowy pejzaż: pola, suche trawy, biały kamień, kolczaste krzewy. Niżej, w dolinie, faluje na wietrze płachta fioletu - lawenda. Wciągam jej zapach w nozdrza i dopiero wtedy naprawdę czuję, że znów wróciłem do Luberon.
Luberon to wapienny masyw w południowej części prowansalskiego departamentu Vaucluse. Jego granice wyznaczają: dolina rzeki Durance na południu, równina Calavon na północy oraz miasteczka Cavaillon i Manosque odpowiednio od zachodu i od wschodu. Wytarte porównanie z rajem jest chyba szczególnie uprawnione w przypadku tej śródziemnomorskiej krainy obfitości. Trudno wyobrazić sobie, aby ktokolwiek mógł opuścić Luberon rozczarowany. Poszukiwacze przyjemności kulinarnych natrafią tutaj na bogactwo kozich serów i owoców (m.in. słynne melony z Cavaillon), dobre wina (Cctes du Luberon i Cctes du Ventoux), a także niezrównaną kuchnię opartą na warzywach, oliwie i ziołach. Miłośnicy architektury nie przejdą obojętnie obok zabytków sięgających czasów Cesarstwa Rzymskiego, a podróżni, którzy na swych szlakach wypatrują śladów po słynnych artystach, ucieszą się, usłyszawszy, że w okolicznych miastach i miasteczkach żyli m.in. Albert Camus (w Lourmarin), Julio Cortázar (w Saignon) czy Paul Cézanne (w Aix-en-Provence).
Luberon doskonale nadaje się też na wyprawy piesze i rowerowe, wspinaczki i wreszcie można się tu wylegiwać w słońcu na brzegu basenu. Mnie jednak ten region będzie się zawsze kojarzył z lawendą. Odkąd sześć lat temu przyjechałem tu po raz pierwszy, każdego lata na przełomie lipca i sierpnia powracam, aby wziąć udział w corocznych zbiorach.
Choć słowo "lawenda" wywodzi się ze średniowiecza, to sama roślina była znana już Rzymianom, którzy używali jej do kąpieli i prania ("lawenda" pochodzi od łacińskiego czasownika "lavare" - "myć", "prać", "czyścić").
To właśnie w wiekach średnich w basenie Morza Śródziemnego pojawiły się pierwsze znane obecnie uprawy, które szczególnie rozwinęły się we Francji. W owych czasach lawendę ceniono za wspaniały zapach i właściwości lecznicze. Rozwojowi wiedzy zielarskiej sprzyjały prace medyków i farmaceutów na uniwersytetach w Montpellier i Marsylii. Z fioletowych kwiatów wyrabiano mydła, perfumy i olejki. Obie dziedziny - produkcja kosmetyków i farmacja - były zresztą mocno związane. Jak twierdzi Christian Meunier, autor książki "Lavande et lavendins", żywiono wówczas przekonanie, że brzydkie zapachy niosą chorobę, piękne -działają kojąco i profilaktycznie. Dlatego też u progu XVIII w., podczas ostatniej prowansalskiej epidemii dżumy, lud masowo palił lawendę w domach i na ulicach, pragnąc odegnać chorobę.
Jean-Alain jest doktorem fizyki, specjalistą od mechaniki kwantowej i fizyki nuklearnej. Za młodu wykładał na Sorbonie. Trzydzieści lat temu porzucił cząstki i fale na rzecz traktora, maszyn rolniczych i podręczników o uprawie ziemi. To właśnie na jego farmie pracuję, a towarzyszy mi rodowity Prowansalczyk René, który po latach pracy w miejscowej wytłaczarni oleju (distillerie ) przeszedł niedawno na emeryturę. Niech jednak nikogo nie zmyli słowo "emeryt": muskuły René, wyrobione przez dziesięciolecia fizycznej pracy, mogłyby wprawić w zakłopotanie niejednego amatora siłowni. We dwóch tworzymy doskonały tandem zbieraczy lawendy.
Zbiory zaczynają się w połowie lipca. W słoneczny poranek ruszamy z René w pole - on na traktorze, ja w rozchwierutanym citroënie 3CV, do którego pakuję widły, wodę i dwie skrzynki z narzędziami. Dawno już minęły czasy, gdy lawendę zbierało się ręcznie, ścinając kwiaty sierpem i wrzucając je do przewieszonych przez ramię płóciennych sakw. Dziś podczas zbiorów używa się specjalnej kosiarko-snopowiązałki, która zamontowana po prawej stronie traktora kosi lawendę i wiąże ją w pęki, te zaś wyrzuca na ziemię. Moje zadanie polega na ułożeniu bukietów ze ściętego pola w kilka równych rzędów. Dzięki temu, kiedy lawenda wyschnie na słońcu, łatwiej będzie załadować ją na ogromną przyczepę. Praca nie jest bardzo ciężka, lecz gdy temperatura osiąga 42 stopni Celsjusza w cieniu, każdy ruch staje się katorgą. Dokuczają też tumany kurzu podnoszącego się za przejeżdżającym traktorem oraz pszczoły, bowiem uprawa lawendy i pszczelarstwo od lat idą w parze (lawendowy miód jest smaczny i podobno pomocny przy zapaleniu gardła). W okolicach uli pszczoły są bardzo agresywne, ale potarcie ukłutego miejsca kwiatami lawendy przynosi ulgę i zapobiega opuchliźnie.
Gdy po kilku dniach ścięta lawenda wyschnie na słońcu, można przystąpić do drugiego etapu - zwożenia. Wjeżdżamy na pole traktorem z przyczepą. Jeden z nas stoi na niej, drugi widłami ładuje bukiety. Ktoś trzeci powinien siedzieć za kierownicą traktora i w miarę załadunku posuwać się do przodu. Gdy przyczepa zostanie wypełniona po brzegi, jedziemy do distillerie , gdzie odbywa się ostatnie stadium obróbki - destylacja oleju. Lawenda trafia do trzymetrowych kotłów o średnicy ok. 1,5 m, od spodu połączonych ze zbiornikiem z wrzącą wodą. Para wodna przechodzi przez sprasowane kwiaty, wydobywając z nich esencję. Następnie skrapla się, po czym następuje rozdzielenie wody i olejku.
Mijają sierpniowe dni, a my ścinamy i zwozimy lawendę z kolejnych pól. Z dnia na dzień fiolet znika z prowansalskiego krajobrazu. Wreszcie ostatnia przyczepa wypełniona kwiatami trafia do wytłaczarni. Pozostaje zdemontować maszynę do ścinania i starannie zakonserwować jej części, aby mogły bezpiecznie przeczekać zimę i służyć nam znowu w przyszłym roku.
Nadchodzi czas wyjazdu. Żegnam się z René, z chłopakami z wytłaczarni, z Jeanem-Alainem i jego rodziną. Véronique, żona szefa, wręcza mi na pożegnanie flakon z lawendową esencją, kawałkiem Prowansji zamkniętym w ciemnym szkle. Obładowany wychodzę rankiem na szosę, by rozpocząć autostopowy powrót do domu. Od strony Apt coś nadjeżdża. To soixante-quinze - "siedemdziesiątka piątka", jak francuscy kierowcy nazywają samochody na paryskich numerach, nawiązując do ostatnich dwóch cyfr rejestracji. Auto zatrzymuje się, a kierowca zaprasza mnie do środka. Głęboko wdycham powietrze: zapach dzikiej mięty, tymianku, ostatnie ślady lawendowego aromatu. Na razie, Prowansjo. Nie żegnaj, lecz "do powąchania".
We Francji lawenda występuje w trzech głównych gatunkach: Lavandula angustifolia, Lavandula latifolia oraz Lavandula hybrida . Pierwsze dwie rosną tutaj od stuleci; trzecia, będąca ich połączeniem, została wyhodowana sztucznie w latach 30. XX w. Na dziko pojawiła się jednak nieco wcześniej na skutek przenoszenia pyłku przez pszczoły, stąd określenie "lawenda bękarcia" (la lavende bâtarde ). Dziś w Prowansji uprawia się lawendę z gatunku Lavandula angustifolia oraz krzyżówkę zwaną potocznie lavendin .
Miejscowi farmerzy przywiązują dużą wagę do tego rozróżnienia i trudno się im dziwić - prawdziwa lawenda dostarcza szlachetniejszego olejku, lecz by uzyskać litr esencji, potrzeba ok. 130 kg kwiatów. W przypadku lavendin wystarczy 40 kg. Ponadto hybryda jest bardziej tolerancyjna pod względem warunków uprawy, natomiast prawdziwa lawenda rośnie wyłącznie na terenach położonych powyżej 800 m. n.p.m.
Składniki: litr mleka, 6 jajek, 3 żółtka, 100 g cukru (lub więcej), 4-5 kwiatów lawendy lub lavendin ;
Zebrać na polu kilka gałązek lawendy, wlać do garnka 1 l mleka, podgrzać razem z kwiatami, gotować na wolnym ogniu przez kilka minut, żeby mleko nabrało smaku lawendy. Wyjąć kwiaty, dodać resztę mleka (3 litra) i cukier, dobrze wymieszać i gotować na małym ogniu, nie doprowadzając do wrzenia. Zdjąć mleko z ognia. Wymieszać 6 jaj z trzema żółtkami, dokładnie ubić trzepaczką. Delikatnie wymieszać mleko i jajka w dużej salaterce, uważając, aby nie powstały grudki. Otrzymaną mieszankę porozlewać do osobnych (najlepiej kamionkowych) miseczek. Miseczki wstawić do piekarnika i piec w temperaturze 180 stopni przez 30-45 min najlepiej w kąpieli wodnej. Wyjąć miseczki z piekarnika i odstawić, by wystygły. Podawać na zimno.
http://www.ot-apt.fr - informacja turystyczna w Apt
http://www.saultenprovence.com - informacja turystyczna w Sault
http://www.museedelalavende.com - muzeum lawendy w Coustellet
http://www.musee-de-salagon-com - muzeum etnograficzne w Salagon poświęcone kulturze Prowansji