Już jadąc pociągiem z lotniska Schiphol (w dowolnym kierunku), widzimy kolorowe pasy kwitnących kwiatów. Potem ten widok towarzyszy nam wszędzie. Miejskie stragany toną w dziesiątkach odmian tulipanów - od śnieżnobiałych po niemal czarne. W Amsterdamie wspaniałe targi kwiatowe odbywają się przez cały tydzień (z wyjątkiem niedziel) wzdłuż kanału Singel, pomiędzy placami Muntplein i Koningsplain. Nieco mniejsze, ale równie wspaniałe można oglądać w Delft (w czwartki) wzdłuż kanału Gracht oraz w Utrechcie (w soboty) wzdłuż kanału Oudergracht.
Ale wszystko to nic w porównaniu z parkiem Keukenhof w niewielkiej miejscowości Lisse. Dojedziemy tam autobusem z Amsterdamu, Leidy lub Hagi, ale najlepszym rozwiązaniem jest wycieczka rowerowa. Można wtedy z bliska oglądać kwiatowe zagony, a w każdym mijanym miasteczku wypielęgnowane małe ogródki. Keukenhof to z pewnością jedna z największych atrakcji Holandii. Park jest czynny zaledwie dwa miesiące w roku - od połowy marca do połowy maja, potem kwiaty przekwitają i trzeba czekać do następnej wiosny. Co roku 30 ogrodników sadzi tu siedem milionów kwiatów cebulowych: tulipanów, żonkili, hiacyntów, narcyzów. Co roku zmieniana jest kompozycja, układ rabat, kolorów, odmian, ale zawsze jest to niewiarygodne widowisko.
Ogród powstał zaledwie 50 lat temu, chociaż park istniał tu już w 1850 r. Wtedy posadzono Beukenlaan (Aleja Bukowa) oraz wytyczono pierwsze kanały. Nazwa pochodzi z pierwszej połowy XV w., kiedy teren ten należał do księżnej Jakoby z Bawarii. Tu polowała i zbierała zioła do zamkowej kuchni - Keukenhof oznacza "ogród kuchenny". W 1949 r. burmistrz Lejdy zaproponował holenderskim producentom cebulek kwiatowych nowatorską wówczas formę promocji - wystawę ich produktów w parku Keukenhof. Do projektu przystąpiło 40 firm z całej Holandii, dziś jest ich ponad 100.
Kwiaty są sadzone tak, by harmonizowały z otaczającymi je drzewami i krzewami, z wodą i ze sobą nawzajem. W dodatku stosowana tu metoda sadzenia pozwala cieszyć się ogrodem przez całą wiosnę. Najpierw w najniższych warstwach gleby sadzi się cebulki gatunków kwitnących najpóźniej, nad nimi cebulki tulipanów wczesnych, a na samej górze krokusy. W ten sposób w jednym miejscu kwiaty zakwitają kolejno, stale tworząc zmieniającą się, żywą scenografię.
Kiedy ogląda się Keukenhof po raz pierwszy, trudno uwierzyć, że na świecie istnieje aż tyle i tak różnych odmian tulipanów. Jedne, przycupnięte niziutko przy ziemi, rozkładają postrzępione płatki w zdumiewających kolorach - od ostrego różu, przez niemal fosforyzujący fiolet, po łagodne żółcienie. Inne wynoszą gładkie kielichy wysoko w górę, jakby chciały pierwsze dostać porcję słonecznego ciepła. Jeszcze inne rozkładają płatki, ukazując wnętrza pokryte egzotycznym ornamentem. Ogrodnicy-artyści z Keukenhof komponują widowiska, od których nie można oderwać wzroku. "Pomarańczowy Cesarz" jak arabska mozaika na tle drobnych szafirków. "Płonące serce" i "Lady Jane" mienią się barwami jak strojne barokowe suknie. "Różowa chmura" wygląda jakby z nieba na ziemię posypały się strzępki porannych obłoków.
Dziś park liczy 32 ha. Najlepiej przyjechać tu w dzień powszedni tuż przed 8 rano. Mamy wówczas szansę choć przez kilka chwil pobyć sam na sam z tymi cudami powstałymi dzięki współpracy człowieka z naturą. Mniej więcej od 10 rano okoliczne parkingi zapełniają się samochodami i autokarami z całej Europy. Rocznie ogród odwiedza 700 tys. miłośników kwiatów. I chyba nikt nie wyjechał stąd zawiedziony. Można spędzić cały dzień, nie nudząc się ani chwili (by zobaczyć wszystko, potrzeba co najmniej pięciu godzin).
Warto wejść do starego wiatraka i z jego widokowej platformy obejrzeć morze kwiatów na dole. Warto przejść się niezwykłą kładką po sztucznym jeziorze. Idący nią ludzie wyglądają, jakby poruszali się po pływających talerzach. Warto usiąść na chwilę w cieniu kwitnących drzew owocowych i przez moment o niczym nie myśleć.
Na terenie parku zbudowano kilka obszernych pawilonów, w których prezentowane są kwiaty cięte. Pawilony otrzymały nazwy związane z rodziną królewską, narodową dumą Holendrów. I tak w pawilonie Oranje Nassau (rodowe nazwisko panującej dynastii) co tydzień można oglądać nowe kwiatowe aranżacje. W pawilonie księcia Willema Aleksandra pod koniec sezonu odbywa się największa na świecie wystawa lilii - ponad 300 gatunków tych kwiatów syci powietrze odurzającym zapachem. Barwami i zdumiewającymi kształtami zachwycają storczyki w pawilonie królowej Beatrix. I wreszcie pawilon królowej Juliany to miejsce, gdzie floryści z całego świata prezentują najnowsze kierunki, obowiązujące w sztuce tworzenia bukietów.
Co roku 21 kwietnia z nadmorskiego kurortu Nordwijk rusza parada - Bloemencorso Bollenstreek - m.in. przez Sassenheim, Lisse, Heemstede zmierza przez cały dzień do Haarlemu, jednego z najpiękniejszych miast Holandii. Kawalkada niewiarygodnie skomplikowanych kwiatowych platform wygląda naprawdę bajkowo. Postaci historyczne i z dziecięcych kreskówek, bohaterowie telewizyjni i abstrakcyjne wzory. Wszystko ponadnaturalnej wielkości, wykonane z kwiatów o tysiącach barw. Wieczorem wszystkie platformy w oprawie wspaniałej iluminacji stoją wzdłuż jednego z głównych kanałów Haarlemu - Gedempte Oude Gracht.
Z Leidy, Haarlemu, lotniska Schiphol - bilet autobusowy + wstęp do parku za 18 euro; bilet wstępu - 13, dzieci do lat 11 - 6, seniorzy - 12; parking (samochody osobowe) - 5; wypożyczenie roweru - 8 euro za dzień, albo 20 euro z biletem do parku (na http://www.rent-a-bikevandam.nl/keukenhof.htm informacje o trasach wokół parku - po nim nie wolno jeździć rowerami); jest tu kilka restauracji, standardowe menu - kanapki, frytki, sałatki, piwo, desery - od kilku do 20-30 euro