La Gomera należy do najmniejszych z 13 Wysp Kanaryjskich - Wysp Szczęśliwych, jak nazwali je Rzymianie w II w. p.n.e. Z lotu ptaka wygląda jak prawie regularny okrąg o promieniu nieprzekraczającym 25 km. a kształt stożka z najwyższym punktem położonym w pobliżu jej środka na wysokości 1478 m n.p.m.
Od szczytu Alto de Garajonay biegną w dół ku morzu głębokie wąwozy zwane barrancos wyżłobione przez spływającą z gór wodę. Dzięki nim można było poruszać się po wyspie, więc przez wieki zastępowały mieszkańcom drogi. Strome zbocza pokonywali, używając specjalnego narzędzia zwanego astia . Był to długi kij zakończony ostrą metalową końcówką, którą wbijali w ziemię i opierając się na nim jak na lasce, wykonywali duże skoki, co wymagało sporej zręczności i znajomości terenu. Dziś dzięki dobrze rozwiniętej sieci dróg astia odchodzi w zapomnienie.
W stolicy wyspy San Sebastian pachnie aromatyczna kawa. Centrum tego niewielkiego miasta stanowią dwa place - Plaza Americas, z którego widać port, i Plaza Constitucion doskonały na popołudniową sjestę w cieniu wysokich drzew wawrzynu. Do spaceru zachęca Calle Real pamiętająca czasy Kolumba. Idąc pod górę i podziwiając kolorowe fasady budynków, docieramy do Casa de Colon (Domu Kolumba). Włoski żeglarz po raz pierwszy zawinął tu w 1492 r. podczas podróży do Indii. Przybywał tu jeszcze dwukrotnie - być może zauroczony pięknem wyspy albo zakochany w Beatriz, urodziwej wdowie po gubernatorze Hernanie Perazie. Nieco dalej stoi niski kościółek Iglesia de la Virgen de la Asuncion, w którym załoga Kolumba modliła się przed rozpoczęciem podróży.
Schodząc w dół w kierunku morza, warto odbić w jedną z uliczek w prawo, by dotrzeć do parku z wieżą Torre del Conde, z którą wiąże się tragiczna i krwawa historia. Kiedy w 1488 r. gubernator Peraza, słynący z licznych romansów mąż Beatriz, porwał kobiety z pobliskiego plemienia, jego przywódcy zaatakowali miasto. Wybuchły walki, w których zginął gubernator. Pragnąc go pomścić, jeden z jego przyjaciół urządził krwawą jatkę. Beatriz, nie widząc możliwości ucieczki, schroniła się w Torre del Conde.
Podobno gwizdać nie wypada, tymczasem na La Gomerze nikogo to nie obraża. Więcej - sztuki i kultury gwizdania uczy się w szkołach. Gwizd to stary, wypracowany przez Guanczów sposób porozumiewania się. Ze względu na budowę wyspy i trudności w przemieszczaniu się sąsiedzi przekazywali sobie informacje za pomocą przeszywających powietrze gwizdów. Dźwięk ten jest podobno słyszalny nawet z odległości czterech kilometrów. Ważne wiadomości docierały więc z jednego krańca wyspy na drugi w zaskakująco szybkim tempie. Powstało nawet kilka tysięcy "gwizdanych" słów. Dzisiaj tylko starsi mieszkańcy i miłośnicy tradycji od czasu do czasu wydobywają z siebie pojedyncze frazy. W niektórych miejscach, np. w Las Rosas, można się zapisać na przyspieszony kurs gwizdania. Grzechem jest być na La Gomerze i nie zagwizdać.
Jadąc krętymi drogami wyspy, co chwila nurkuje się w ciemnych tunelach wykutych na przestrzał przez skały. Wydawać by się mogło, że strome zbocza nie poddadzą się uprawom. Tymczasem wokoło pełno jest tarasowych zielonych pól, na których uprawia się przede wszystkim banany, winorośl, ziemniaki i kukurydzę. Im wyżej ku szczytowi wyspy, tym częściej wjeżdża się w gęstą mgłę. Wyłaniają się z niej gigantyczne surowe skały. To roques - wietrzejące, powulkaniczne formacje, niegdyś części krateru. O najwyższej z nich - Roque de Agando (1182 m) - krążą liczne legendy. Jedna opowiada o nieszczęśliwie zakochanych młodzieńcach, którzy rzucali się z jej stromych ścian.
Na horyzoncie często pojawia się jakby zawieszony w powietrzu Pico El Teide, najwyższy szczyt sąsiedniej Teneryfy.
Podróżując po wyspie, nie można ominąć La Laguna Grande. Według podań i legend odbywały się tu zloty czarownic, szczególnie wtedy gdy mgła uniemożliwiała mieszkańcom poruszanie się po wyspie. Prowadzi stąd pieszy szlak w głąb trzeciorzędowego lasu, jednego z najstarszych terenów leśnych na ziemi, którego nie objęło ostatnie zlodowacenie. W rezerwacie rosną wawrzyny, laury, wierzby kanaryjskie. Można spacerować mroczną ścieżką wytyczoną przez Guanczów. Na liściach, korze drzew i kwiatach drżą duże krople wody - to tzw. poziomy deszcz. Zderzające się ze sobą masy powietrza powodują mgłę, która skrapla się na roślinach i spływa po nich na ziemię, stąd tak duża wilgoć. Po obu stronach ścieżki dywan kwiatów i mchów, powietrze wyjątkowo rześkie.
Park Narodowy Garajonay (4 tys. ha) leży w samym centrum wyspy. Rośnie w nim około 400 gatunków drzew i krzewów. W 1986 r. został wpisany na listę UNESCO jako światowe dziedzictwo przyrodnicze.
Na północy La Gomery znajdziemy gigantyczne klify Los Organos. Często można zobaczyć tam dziko żyjące delfiny i wieloryby. Plaże są kamieniste lub piaszczyste, z reguły czarne - powulkaniczne. W miejscach gdzie wybrzeże jest niedostępne, przygotowano wspaniale położone kompleksy basenowe. Najładniejsze plaże, również ze złotym piaskiem, znajdują się w zachodniej części wyspy w pobliżu Valle Gran Rey.
Koszt pobytu wraz z przelotem z Polski - od 2800 zł za 7 dni, 4 tys. za 14; nocleg - hotel 4-gwiazdkowy z dwoma posiłkami - 7 dni - ok. 3700 zł, 14 dni - 6500; jednodniowa wycieczka jeepami (dojeżdżają w miejsca niedostępne dla autokarów) z Teneryfy - ok. 75-100 euro