Hiszpania. Malaga - Semana Santa w blasku świec

Na tydzień przed Wielkanocą malaguenos ogarnia procesyjne szaleństwo

Niemal przez okrągły rok tłumy Europejczyków zjeżdżają tu na wakacje (wielu Brytyjczyków, Niemców czy Duńczyków zostało już rezydentami, rynek nieruchomości rozwija się błyskawicznie). Jesteśmy przecież na Costa del Sol z 320 słonecznymi dniami w roku i średnią roczną temperaturą 18 stopni C, którego stolicą jest właśnie Malaga.

Jednak od Niedzieli Palmowej do Wielkiego Piątku liczą się tylko procesje. Organizuje je blisko 50 bractw - najdłuższe trwają nawet osiem godzin i kończą się nad ranem. Semana Santa (zwana też Semana Mayor czy Semana de Pasion) to najważniejsze i najbardziej ekscytujące wydarzenie w całym roku. Miasto przenika cudowny zapach kwitnących drzewek pomarańczowych i jaśminów wymieszany z duszną wonią kadzideł i wosku. Ulice zamieniają się w sceny spektakli łączących widowisko z religijną żarliwością (a jak ożywia się i tak niezwykle barwne życie towarzyskie!).

Gazety poświęcają procesjom specjalne wydania, radio i telewizja transmitują je non stop. Gorączka ogarnia i mieszkańców, i cudzoziemskich przybyszy. Wśród gości nie brak sław. Rok temu ukryty pod czerwonym kapturem kroczył Antonio Banderas - dawny aktor Pedro Almodóvara, dziś hollywoodzki gwiazdor pochodzi z Malagi i od dziecka należy do bractwa Fusionadas. W Wielką Środę jako mayordomo kierował 160 mężczyznami niosącymi tzw. paso - tron z Chrystusem Exaltacio'n.

***

Wielki Tydzień wymaga żelaznej kondycji - wiele godzin spędza się, wyczekując w gęstniejącym tłumie (i upale) na moment pojawienia się paso , a potem przebijając się ku innym miejscom. Niektórzy wykupili numerowane miejsca na krzesełkach po mniej więcej 30 euro (trybuny honorowe droższe), w ciągu dnia krzesełka leżą poskładane na stosach, rozstawia się je przed wymarszem procesji.

Wszyscy malaguenos noszą przy sobie małe książeczki z procesyjnym "rozkładem jazdy" (oczywiście chodzi się pieszo, stara część Malagi jest wtedy wyłączona z ruchu). Nie ma tu żadnej improwizacji - ów "rozkład" jest precyzyjnie rozpisany na dni, godziny i miejsca. W końcu przygotowania trwają cały rok, a historia sięga pięciu wieków wstecz.

W zeszłym roku jako pierwsze wyruszyło w Niedzielę Palmową o 10 rano bractwo Pollinica (pełna nazwa: Real Cofradia de Nuestro Padre Jesus a su entrada en Jerusalen y Maria Santisima del Amparo). Tego dnia ulice Malagi przemierzało osiem konfraterni aż do 2 w nocy.

Słychać je już z daleka - w orszaku idzie nawet kilka orkiestr (dęte i perkusyjne), grają uroczystą muzykę pisaną specjalnie na tę okazję. Prócz nich ciągną w dwóch szeregach nazarenos - członkowie bractwa, od kilkudziesięciu do nawet 900, w wysokich na metr spiczastych kapturach. Penitentes niosą świece, wśród nich jest sporo dzieci. Poprzedzają tron z figurą Jezusa i drugi z Matką Boską. Taki wędrujący ołtarz waży kilka ton, niesie go na barkach nawet kilkuset hombres de trono . Czasem Jezusowi towarzyszą inne rzeźbione w drewnie postaci - apostołowie z Ostatniej Wieczerzy (siedzą przy stole), rzymscy legioniści (na koniach), oprawcy (biczują Jezusa). Niektóre trony są bardzo stare, barokowe, a autorami figur są znani rzeźbiarze. Wszystkie zdobią przebogate baldachimy i kandelabry, haftowane płaszcze i dywany z tysięcy żywych kwiatów, głównie z goździków (jak dowiedziałam się z gazet, malagueno Baltasar Ponce z bractwa Penas dostał medal za to, że od 40 lat układa dywan dla Matki Boskiej). Niektóre procesje rozrzucają pachnące gałązki rozmarynu, a przypadkowi śpiewacy intonują saetas - religijne pieśni, które brzmią jak płacz.

***

Café Central, vis-a-vis głównej trybuny obitej czerwonym aksamitem, jak wszystkie lokale w mieście działa niemal na okrągło. Wpada się tu na churros con chocolate - smażone, podłużne racuchy maczane w filiżance gorącej czekolady. Dookoła piękne pałace kryte dachówką. Ich balkony zdobią lambrekiny z czerwonego aksamitu i girlandy z zielonych gałązek. Jeden z narożników zajmuje hotel Ilarion, z okien jego restauracji na piętrze (doborowe towarzystwo, konieczna rezerwacja grubo wcześniej, atmosfera świątecznego przyjęcia) świetnie widać ciasną uliczkę, którą muszą przejść wszystkie procesje, zmierzając - obowiązkowo - do katedry. Przedstawiciele konfraterni ceremonialnie podchodzą po schodkach do trybuny, ściskają dłoń burmistrza i proszą o pozwolenie na przemarsz. Ponieważ orszak stoi tu nieco dłużej, można podziwiać stroje zakapturzonych postaci (czerwień, zieleń, biel, czerń, fiolet), chorągwie i proporce oraz detale paso .

W nocy z Wielkiej Środy na Wielki Czwartek obserwowaliśmy z okien Ilarionu, jak defilują bractwa: Fusionadas, El Rico, Sangre, Expiracion i Paloma. Ci ostatni niosą jeden z ulubionych, zarazem największy ołtarz z Madonną w ozdobnym płaszczu, otoczoną lasem płonących świec. Gdy olbrzymi baldachim chwieje się i pochyla na zakrętach, z piersi widzów wyrywa się jęk. "Paloma" znaczy "gołąbka", jednak tego roku z obawy przed ptasią grypą nie wypuszczano na jej cześć gołębi.

W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek defilowały bractwa: Vineros, Mena, Misericordia, Zamarrilla, Esperanza. Ta ostatnia konfraternia należy do najważniejszych i najstarszych - założyli ją w połowie XVI w. bednarze robiący beczki na wino. Jak wszystkie w Maladze, jest przypisana do "swojego" kościoła i ma własną siedzibę przy calle San Jacinto 3. Zajrzeliśmy tam w czwartkowy poranek, by przyjrzeć się tronom, zanim wyruszą w drogę (to popularny w Maladze zwyczaj, kolejna okazja do towarzyskich spotkań). W obszernej niby-kaplicy, której sufit pokrywają freski ukazujące historię tego bractwa, stoi paso z wysoką na 7,4 m XVII-wieczną figurą Maryi Dziewicy. Waży 6 ton (niegdyś 9, drewniane belki do dźwigania konstrukcji zastąpiono aluminiowymi), niosą go 263 osoby. Tron Chrystusa to 3 tony, dźwiga go 216 hombres de trono . Jak twierdzi Antonio Gallero, zasłużony członek konfraterni, sekret leży w... dokładnym zmierzeniu braci - od stóp do ramienia powinni mieć146-160 cm. Do Esperanzy należy 4,5 tys. osób (w 2006 r. w kolejce czekało 70; roczne członkostwo - 20 euro, o 20 więcej płacą ci, którzy dźwigają paso; swego czasu wynajmowano tragarzy, teraz w kolejce do zaszczytu chętni czekają kilka lat).

Konfraternie utrzymują się ze składek, prowadzą działalność dobroczynną, np. zbierają fundusze na walkę z narkotykami w szkołach, pomagają w resocjalizacji więźniów, opiekują się chorymi w szpitalach.

Jakie były początki? Gdy w 1487 r. Królowie Katoliccy - Izabela i Ferdynand - odbili Malagę z rąk Maurów, zaczęły powstawać liczne konwenty i religijne bractwa. Zajmowały się grzebaniem zmarłych i opieką nad chorymi; z czasem zaczęto odgrywać Pasję, wykorzystując ruchome drewniane figury. Jedną z nich jest Jezus błogosławiący lud - do dziś niesiony w procesji.

***

Bractwa idą różnymi trasami, ale każde musi wstąpić do katedry de la Encarnacion (Wcielenia). Trzynawową świątynię - długość blisko 100 m, szerokość 51, wysokość 41 - budowano od połowy XVI do XVIII w. Ponieważ funduszy wystarczyło tylko na jedną wieżę (84 m), bywa nazywana La Manquita - Jednoręka. Spotykają się tu gotyk, renesans i barok. W 15 kaplicach i 25 ołtarzach dużo marmurów, bogactwo złotych ozdób. W ołtarzu głównym Matka Boska i Archanioł Gabriel z białego marmuru. Uwagę zwracają rzeźbione w drewnie sillerias - stalle chóru z XVII w. Obok katedry zachowało się miejsce ablucji - pamiątka po czasach, gdy znajdował się tu meczet.

W bliskim sąsiedztwie stoi XVII-wieczny pałac arcybiskupi z piękną barokową fasadą z ciemnoróżowego marmuru. Na ulicy łączącej obydwie budowle spotykamy w Wielką Środę biskupa Malagi Antonia Dorado Soto. - Społeczeństwo się laicyzuje - ubolewa biskup. - W Maladze praktykujący katolicy stanowią 15 proc., ale w procesjach uczestniczy o wiele więcej osób, nawet niewierzący.

***

Tysiąc lat p.n.e. zaczęli pojawiać się w tej części Morza Śródziemnego Fenicjanie, którzy zakładali swoje kolonie, wśród nich była i Malaca (ok. VIII-VII w. p.n.e.). Od III w. p.n.e. pod panowaniem Rzymu, od V w. n.e. - Wizygotów, od 711 do 1487 r. - Maurów.

Za dnia, gdy miasto odpoczywa po nocnych szaleństwach, wspinamy się na górujące nad nim wzniesienie z kamiennym kompleksem Alcazaba (nazwa od arabskiego słowa oznaczającego cytadelę). U jego podnóża teatr rzymski z I w., z czasów Cezara Augusta, przypadkowo odkryty w 1951 r. podczas kopania fundamentów pod patio domu kultury. Alcazaba to prawdziwe miasto w mieście (do niedawna była tu dzielnica cygańska, po renowacji - muzeum archeologiczne). Wędrujemy uliczkami wykładanymi ułożoną w choinkę cegłą, w rzymskich murach poprzebijane charakterystyczne, podkowiaste łuki arabskie. Tu i ówdzie sterczą antyczne kolumny i kawałki tympanonów, niektóre po prostu wbudowano w ściany. Na każdym kroku widać arabskie zamiłowanie do fontann - woda ciurka do rzymskich sarkofagów i kapiteli. Są i gelosias - ażurowe okna przesłonięte kamienną koronką (można przez nie obserwować świat zewnętrzny, ale ciekawski nie zajrzy do środka).

Autobus wiezie nas na sąsiednie wzgórze Gibralfaro, którego szczyt zamieniono w parador - miejsce widokowe (można też wspiąć się malowniczą ścieżką wprost z Alcazaby). Stoi tu odrestaurowany zamek z początków XI w., dawna rezydencja emirów arabskich, dziś muzeum. Otacza go gąszcz pinii i cyprysów, oszałamiająco kwitną bugenwille, wielkie kępy lawendy i żarnowca. Chodzimy po tarasach i po murach obronnych, które okalają wzgórze. Mamy stąd wspaniały widok na rozciągające się u podnóża Gibralfaro miasto i port nad zatoką. Moją uwagę zwraca okrągła arena otoczona niczym lasem gęstwiną wieżowców - tu odbywają się korridy. Rybackie, podmiejskie wsie - El Palo i Pedregalejo - jakiś czas temu wchłonęło miasto. Na tutejszych plażach już w kwietniu opala się sporo osób, a w okolicach nadbrzeżnej promenady Juan Sebastian Alcano jest sporo knajpek z przepysznymi rybami i owocami morza (Malaga z nich słynie, mnie najbardziej smakowały te nadziewane na patyki i pieczone nad gorącym popiołem oraz boccherones - malutkie rybki w cieście). Tu również w sezonie letnim przenosi się życie nocne, działają dziesiątki barów i dyskotek.

Gibralfaro to także restauracja z dużym, ocienionym tarasem. Pijemy mocne espresso i słodki moscatel - wino, które powstaje w okolicach Malagi. Do tego jeszcze słodsza torrija - kawałki biszkoptowego ciasta zatopione w syropie (wyraźne wpływy arabskie), które spożywa się w Wielkim Tygodniu.

Czas nas goni - za parę godzin ruszą kolejne procesje, a chcemy jeszcze odwiedzić miejsca związane z najsłynniejszym obywatelem Malagi. Pod nr. 15 przy Plaza de la Merced stoi Casa Natal de Picasso - tu się urodził 25 października 1881 r. i tu ma siedzibę fundacja, która gromadzi dokumenty i przedmioty związane z malarzem i jego rodziną, prowadzi badania. Zielone drzwi z dwiema mosiężnymi klamkami w kształcie dłoni są dziś, niestety, zamknięte, ale dwa kroki stąd stoi kościół San Agustin, w którym artysta był ochrzczony (przy kamiennej chrzcielnicy wisi tabliczka). Idąc dalej wykładaną otoczakami uroczą calle San Agustin, docieramy do imponującego Muzeum Picassa, które otwarto w październiku 2003 r. (kilka starych kamienic połączono w jedną całość, koszt 66 mln euro). Ekspozycja stała liczy 155 dzieł, są wśród nich rysunki, grafiki obrazy olejne, rzeźby i ceramika.

***

W Wielki Piątek o świcie budzi mnie pieśń "Soy un novio de la muerte..." ("Jestem narzeczonym śmierci...") - to bractwo Mena wraca do swej siedziby tuż obok naszego hotelu. W tej ulubionej przez malaguenos procesji maszeruje Legion - setki zawodowych żołnierzy. Raz za razem śpiewają swój hymn (Agustin Lomena z departamentu turystyki Costa del Sol, notabene członek bractwa Jesus de los Gitanos, przedstawił nam hafciarza, który wykonał płaszcz Virgen de Mena według starych wzorów - długi na 7,5 m, szeroki na 4,5 m, a waży blisko 30 kg).

Choć zbliża się południe, miasto śpi, z wyjątkiem służb porządkowych, które od rana usuwały z ulic sterty śmieci. Gdy wyruszam na pożegnalny spacer po starym centrum, z zaułka niedaleko katedry dobiega mnie głuchy dźwięk dzwonu i kołatek - zza rogu wyłania się pasyjna procesja. Bez tłumu fotoreporterów i widzów, bez orkiestry. Nazarenos (mężczyźni i kobiety) w ciemnozielonych i czarnych szatach, ze świecami, prowadzili przez puste uliczki skromny katafalk z ukrzyżowanym Jezusem ozdobiony jedynie zielonymi gałązkami, podczas postojów lektor czytał opis Męki Pańskiej.

Teraz już mogę odpowiedzieć na pytanie Agustina Lomeny, która procesja zrobiła na mnie największe wrażenie...

Malaga i malaga

Malaga z 600 tys. mieszkańców to drugie po Sewilli miasto w regionie Andaluzja na Costa del Sol nad Morzem Śródziemnym. Tutejsze lotnisko przyjmuje rocznie 14 mln pasażerów, z czego 40 proc. stanowią Anglicy. Statystyczny turysta wydaje 36 euro na dzień, a średnia długość pobytu wynosi 12 dni. Malaga i okolice słyną z gorzkich pomarańczy, arbuzów i melonów oraz dębu korkowego. To także winnice i słynne wino malaga z winogron z gatunku muszkatel.

W sieci

Biuro Turystyki Państwa Hiszpańskiego

Visit Costa del Sol

Andalucia

Museo Picasso Malaga

Więcej o: