Na początku oszałamia, ale jak już tu pomieszkasz, wtopisz się w tłum, poczujesz się naprawdę wolny. Wylatując z Katmandu, już chciałem wracać. Nawet nie wiem, kiedy zostawiłem tam serce.
miał miejsce w Nepalu, gdy po zdobyciu Mount Everestu (8848 m n.p.m.), schodząc z gór, weszliśmy pomiędzy kwitnące rododendrony, z których dobiegał śpiew ptaków. Po dwóch miesiącach siedzenia w śniegu i lodzie było to niezwykłe przeżycie. Pamiętam, że nie mogliśmy się napatrzeć na zieleń liści i trawy. A gdy dotarliśmy już do Katmandu i naszego hotelu, prawie nie wychodziliśmy z basenu.
jako reporter i fotograf Falvit Everest Expedition 2006, wyprawy Martyny Wojciechowskiej i Bogusława Ogrodnika, która 18 maja zdobyła najwyższy szczyt ziemi.
Nowej Zelandii z żoną Ewą. Ponad miesiąc podróżowaliśmy po obu wyspach, nocując gdzie popadnie. Nowa Zelandia to chyba najpiękniejsze miejsce na ziemi. Tropikalne lasy, zielone pastwiska, dymiące wulkany, ośnieżone góry, lodowce. Po prostu wymarzony świat w pigułce.
Cieszyn, bo to moje rodzinne miasto, gdzie czuć jeszcze ducha ck Austrii. Można pospacerować ulicami starówki i wypić kawę w jednej z wielu stylowych kawiarni. A wieczorem przejść przez jeden z granicznych mostów do Czeskiego Cieszyna i zasiąść w gospodzie przy najlepszym na świecie piwie oraz knedlikach z gulaszem. Poza tym Cieszyn ma to do siebie, że bliżej stąd do stolic Czech, Austrii, Węgier czy Słowacji niż do Warszawy.
nadzieją na przygodę.
taki mały, w Longeyearbyen na Spitsbergenie (nie pamiętam nazwy). Drogi jak wszystko tam, ale przytulny. Pewnie dlatego tak dobrze go zapamiętałem, bo zanim doń trafiłem, przez dwa tygodnie maszerowałem przez lodowce, dzieląc ciasny i wiecznie wilgotny namiot z dwoma towarzyszami wyprawy. Każde suche miejsce z łóżkiem i łazienką było więc czymś luksusowym.
włoskiej restauracji Fire and Ice w Katmandu. Takiej pizzy, sałatek i pasty nie jadłem dotąd nigdzie. Może smakowało tak dobrze również dlatego, że wcześniej przez dwa miesiące siedziałem w bazie pod Everestem i moje codziennie menu składało się prawie wyłącznie z nepalskich potraw wegetariańskich, których smakoszem nie jestem. Schudłem osiem kilo, ale to chyba nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że czasami na obiad był makaron z ziemniakami przyprawiony jakimś niezjadliwym sosem.
aparat fotograficzny.
Jeszcze nigdy nie trafiłem tak źle, żeby powiedzieć: "Już mnie tu nie zobaczycie".
lekarza pediatry na pierwsze szczepienia mojej córki Marty urodzonej 19 października 2006 roku. A w następnej kolejności chciałbym pojechać do Australii.
Każde miejsce, w którym jeszcze nie byłem.