Świnoujście. Szlakiem fortyfikacji

Dla miłośników architektury obronnej to prawdziwa gratka. W XIX w. Prusacy wznieśli tu silną twierdzę morską, modernizując ją aż do II wojny światowej

Po 1945 r. kolejne umocnienia stawiała stacjonująca w Świnoujściu Armia Radziecka i Wojsko Polskie. W mieście zachowały się trzy stare forty, okolice Świnoujścia usiane są schronami, bateriami, okopami i innymi obiektami obronnymi.

Szlak wymyślił kilka lat temu Piotr Piwowarczyk, dzierżawca fortu Gerharda, wiceprezes Towarzystwa Naukowego im. Karola Estreichera. On też ułożył jego przebieg i w czerwcu tego roku szlak został otwarty (pieniądze wyłożyło miasto i Unia Europejska). Nareszcie! Do tej pory, ilekroć szukałem pozostałości Twierdzy Świnoujście, błąkałem się na chybił trafił po nadmorskich lasach. A

gdy już odnalazłem jakiś betonowy obiekt, to chcąc się dowiedzieć, kiedy go wzniesiono i do czego służył, mozolnie przekopywałem się przez literaturę.

Teraz jest komfortowo. Do najciekawszych budowli prowadzą znaki z symbolem armatki, wykarczowano zarośnięte ścieżki, przy godnych uwagi obiektach stoją porządne tablice informacyjne.

Szlak liczy ok. 4 km, możemy go pokonać pieszo albo na rowerze.

***

Wycieczkę zaczynamy od leżącego na wschodnim brzegu Świny ceglano-ziemnego fortu Gerharda (100 m od latarni morskiej) postawionego przez pruską armię w latach 1856-63. Jego działa strzegły ujścia Świny, którą wiedzie szlak wodny do Szczecina. Niestety, ledwo budowa się zakończyła, fort był już przestarzały. Wobec tego w latach 70. przebudowano go. Ale rozwój artylerii okrętowej był w tych czasach tak szybki, że po kilku latach historia się powtórzyła.

Otoczony fosą fort zachował się w świetnym stanie. Zobaczymy tam betonowe stanowiska ciężkich dział kalibru 210 mm, pomieszczenia załogi, prochownie, wysokie wały, duże koszary z ozdobną fasadą z klinkierowej cegły oraz... wychodek (na ścianie zachowały się napisy sprzed 100 lat, najczęściej dosadne inwektywy żołnierzy pod adresem przełożonych). Do połowy fosy wysunięte są dwie ceglane budowle ze strzelnicami (tzw. kaponiery) - ukryci w nich strzelcy mieli prowadzić krzyżowy ogień wzdłuż fosy (fort czynny cały dzień, można wynająć przewodnika, tel. 503 741 307, 091 327 89 39, wstęp 5 zł, http://www.fort-gerharda.pl).

***

Z fortu Gerharda kierujemy się na wschód betonową drogą wzdłuż morza. Po blisko 200 m po lewej stronie zobaczymy podłużną, kilkudziesięciometrową budowlę. - To Strand Baterie, czyli Bateria Plażowa, wzniesiona w latach 1909-10 - tłumaczy Piotr Piwowarczyk. - Bardzo nowoczesna jak na owe czasy, w Europie było tylko kilka takich.

Budowla jest dwukondygnacyjna. Na wyższym poziomie stały niegdyś cztery armaty kalibru 150 mm zwane "znikającymi" - po każdym strzale siedmiometrowe lufy cofały się, obserwatorowi z morza mogło się wydawać, że na chwilę znikły. Armaty miotały pociski na odległość do 15 km. Między działami umieszczono przepierzenia (tzw. poprzecznice) - zazwyczaj krótkie wały ziemne. Gdyby ich nie było, jeden pocisk mógłby zdemontować ustawione w linii działa. - Budowniczowie pomysłowo wykorzystali przepierzenia, umieszczając w nich magazyny amunicyjne o bardzo grubych murach - dodaje Piwowarczyk.

Po II wojnie światowej wojskowi radzieccy uznali, że miejsce świetnie nadaje się na Baterię Artylerii Stałej. Na dwóch skrajnych stanowiskach poniemieckiej baterii odlali dwa betonowe stanowiska dział 130 mm, a dwa sąsiednie w lesie.

- Czy bateria kiedykolwiek strzelała do nieprzyjaciela? - pytam Piwowarczyka. - Raczej nie było okazji. Ale możliwe, że strzelała do swoich. U schyłku I wojny światowej na jednym z okrętów cesarskiej floty wybuchł bunt. Gdy okręt zbliżył się do Świnoujścia, jedna ostrzegawcza salwa z brzegu zmusiła buntowników do kapitulacji.

Teraz szlak wiedzie betonową drogą na wschód. Po kilku minutach skręcamy w prawo do lasu i po chwili jesteśmy przy schronach Zespołu Dowodzenia Baterii Nabrzeżnych. Wzniesiono je w tym samym czasie co Baterię Plażową. Tu znajdowały się oczy i mózg fortecznej artylerii. Za potężnym stalowym pancerzem ukryty był wielki dalmierz, za pomocą którego załoga mogła namierzać wrogie okręty. Przed kilku laty w jednym miejscu złomiarze wypalili kawał płyty - widać, że miała dobre 20 cm grubości.

Schrony leżą na granicy dwóch światów przyrodniczych - suchego nadmorskiego lasu i buczyny.

Nieco dalej znajdziemy prawdziwy unikat - betonowy garaż na reflektor przeciwlotniczy z II wojny światowej.

Przed nami stanowiska baterii zaporowej Warszów z lat 1936-38. Składała się z czterech armat kalibru 105 mm i dwóch kalibru 128 mm, które mogły ostrzeliwać zarówno samoloty, jak i cele morskie. Schrony, magazyny amunicji i mała elektrownia osłonięte były grubym betonem i warstwą ziemi (teraz wyglądają jak wielkie, puste w środku kopce), a stanowiska armat były rozrzucone w terenie i zamaskowane, co utrudniało ich zniszczenie. - Jest piękna, dopracowana w każdym detalu - uważa Piwowarczyk. - Widać, że nie żałowano na nią ani pieniędzy, ani robocizny.

***

Do baterii Forst (Leśna) z lat 1908-10 dochodzimy po 15 min marszu. To najciekawszy fragment szlaku. Jej uzbrojenie stanowiło sześć moździerzy kalibru 210 mm ustawionych w jednej linii. Pomiędzy nimi na przemian stoją owalne schrony dla załogi i magazyny amunicyjne o dwuipółmetrowych ścianach (w tym czasie betonu nie zbrojono, więc był dość kruchy). Bateria była przygotowana do samodzielnego odparcia ataku piechoty. Zachowały się dwa schrony wartownicze, okopy, rowy łącznikowe i pokryte blachą falistą małe schrony. Baterii używano tylko do 1919 r., potem ją rozbrojono. Jest w świetnym stanie - w suficie tkwią kable instalacji elektrycznej, w ścianach haki i łańcuchy. - To typowa bateria z I wojny światowej w stanie czystym, bez żadnych późniejszych modernizacji - podkreśla mój przewodnik.

Można tu odpocząć, na miejscu jest zadaszony stół z ławkami i stojak na rowery.

***

Przed nami ponad 2 km marszu na wschód. Wpierw przecinamy betonową drogę do Świnoujścia, potem nadmorski sosnowy las. Po blisko 10 min po prawej stronie zobaczymy mały schron ze strzelnicą. Wchodził w skład polskiego 11. Batalionu Rejonu Umocnionego z lat 50. Po kolejnych 10 min na górce po prawej wyłoni się dziwna budowla - 18-metrowa betonowa wieża w kształcie dzwonu. Było to stanowisko dowodzenia baterii Göben z lat 1938-39 ukrytej 2,5 km stąd w głębi lądu. Na szczycie dzwonu znajdował się dalmierz. Załoga była w zasadzie samowystarczalna - na siedmiu piętrach wieży mieściło się stanowisko kierowania ogniem, sypialnie, generator prądu i warsztat. Konstruktorzy specjalnie nadali wieży opływowy kształt, by pociski i bomby rykoszetowały.

Niestety, trzy lata temu leśnicy wybudowali na szczycie "dzwonu" paskudną wieżę obserwacyjną, przy okazji niszcząc zabytkowy pancerz. Od tej pory nie można też wdrapać się na górę. Szkoda, pamiętam, że niektóre pomieszczenia wyłożone były eleganckimi kafelkami.

A baterię Göben zostawmy sobie na następny rok - jest szansa, że szlak fortyfikacji zostanie wkrótce wydłużony.

Dojazd z centrum Świnoujścia ul. Ku Morzu lub autobusem linii 7 (kursuje co godzinę) spod dworca kolejowego

Więcej o: