Andrzej Wawrzyniak, marynarz, dyplomata, podróżnik, dyrektor Muzeum Azji i Pacyfiku w Warszawie

Serce zostało w Indonezji, do której dotarłem w 1961 r. jako młody dyplomata. Po blisko dziewięciu spędzonych tam latach stała się moją drugą ojczyzną. Powracam tam tak często, jak tylko mogę

Zafascynowało mnie nie tylko bogactwo przyrody i kultury materialnej, ale też - a może przede wszystkim - ludzie. Indonezyjczycy, szczerzy i życzliwi, potrafią bezbłędnie wyczuć, czy ktoś darzy nich prawdziwą sympatię, czy tylko udaje przyjaźń. I potrafią szczere uczucia szczerze odwzajemnić. Dla mnie są Słowianami Azji. Reprezentują najlepsze cechy Słowian, lecz pozbawieni są ich wad.

Najlepsze wakacje...

Tak traktuję całe swoje życie i związane z nim podróże. Zawsze udawało mi się robić to, co mnie cieszyło i przynosiło satysfakcję. Zarówno we wczesnej młodości, podczas rejsów na statkach Polskiej Marynarki Handlowej, jak też później, w latach służby dyplomatycznej w Azji i obecnie, gdy jako dyrektor Muzeum Azji i Pacyfiku przy każdej sposobności powracam na kontynent azjatycki.

W Polsce lubię...

Maćkową Rudę nad Wigrami, której okolice przyciągają mnie niezmiennie nie tylko ze względu na niepowtarzalny urok. To jeden z najpiękniejszych znanych mi zakątków kraju. To również miejsce, które pozwala obcować na co dzień z wielką sztuką, bo mieszka tam mój przyjaciel Andrzej Strumiłło, od którego zawsze mogę się czegoś nauczyć.

Mój ulubiony hotel...

Unikam jak ognia, nawet tych najlepszych. Choć nie wszystkie pozbawione są osobowości, żaden z nich nie jest DOMEM, nieważne - własnym czy przyjaznych mi ludzi.

Niebo w gębie poczułem...

w Laosie, którego kuchnię uważam za najbardziej wyrafinowaną ze wszystkich, jakie poznałem. W perfekcyjny sposób łączy tradycje lokalne z elementami kuchni chińskiej i tajskiej wzbogaconymi o smaczki kuchni francuskiej.

Na wyprawę zawsze zabieram...

dużo prezentów dla przyjaciół, których zawsze staram się odwiedzać podczas wojaży.

Moja noga nigdy nie postanie w...

Uważam, że każda kolejna podróż wzbogaca mnie o nowe - choćby i negatywne - doświadczenia, a w każdym zakątku świata można znaleźć coś interesującego i inspirującego. Nie potrafię wyobrazić sobie takiego miejsca, którego zdecydowanie nie chciałbym odwiedzić, choć oczywiście po Azji, Australii i Oceanii podróżuję chętniej niż po innych kontynentach.

Wkrótce będę w drodze do...

Indii. Byłem tam już dziesiątki razy, ale jak zwykle cieszę się na kolejną podróż, tym razem jadę na zaproszenie rządu Indii w ramach Distinguished Visitors Programme. Przy okazji odwiedzę Królestwo Nepalu, z którym wiąże mnie wiele wspomnień z lat 1977-81, kiedy to byłem ostatnim rezydującym w Katmandu przedstawicielem naszego kraju. Choć upłynęło już ćwierć wieku, nadal mam tam licznych przyjaciół.

Wymarzony cel podróży...

Od lat penetruję Azję. Poza nią pragnąłbym lepiej poznać kraje południowego Pacyfiku, a szczególnie po raz kolejny odwiedzić fascynującą wyspę Efate w archipelagu Nowe Hebrydy (dzisiejsza Republika Vanuatu), na której mieszkają moi przyjaciele, wybitni malarze Nicolai Michoutouchkine i Aloi Pilioko.

Więcej o: