Mieszkańcy Zanzibaru podbijają serca Polaków. "Mówi lepiej po polsku niż niektórzy celebryci"

Polacy uwielbiają Zanzibar ze względu na rajskie plaże, lazurową wodę czy wspaniałą pogodę. Dodatkowo, choć wyspa ta leży ponad 10 tys. km od Polski, to okazuje się, że... mogą poczuć się tam jak w domu. Wszystko za sprawą mieszkańców, którzy chętnie uczą się naszego języka.

Wygląda na to, że Polacy zdążyli podbić serca obywateli Tanzanii - coraz większa liczba miejscowych stara się porozumiewać w naszym ojczystym języku. Polski nie należy do najłatwiejszych, jednak trzeba przyznać, że wychodzi im to naprawdę świetnie. 

Zobacz wideo Maja Rutkowski uderza w Iwonę Pavlović! "Jeździła na Zanzibar, my mamy to na oku"

Tanzańczycy mówią po polsku. Janek z Zanzibaru

Szczególną popularnością w mediach społecznościowych cieszy się tiktokowy profil lokalnego przewodnika - Janka z Zanzibaru. Tanzańczyk chętnie dzieli się na nim licznymi ciekawostkami oraz postępami w języku polskim. Okazuje się, że nie są mu straszne nawet najbardziej wymagające łamańce językowe.

Janek mówi lepiej po polsku niż niektórzy celebryci

- pisał w komentarzach jeden z internautów. 

Czy Janek ma już polskie obywatelstwo?

- żartował inny. 

Na jednym z nagrań widzimy ubranego w koszulkę z polskim godłem Janka, który opowiada polskim turystom o owocach na wyspie. Opublikowany w ubiegłym tygodniu klip zdążył podbić serca użytkowników i zgromadzić ponad 4,4 mln wyświetleń.

Na Zanzibarze mamy zielone pomarańcze. Ale pycha, pyszne po prostu. Nie takie jak we Władysławowie. Tam masakra pogoda, zima, katastrofa

- mówił na nagraniu. 

Na Zanzibarze mówi się po polsku

Janek nie jest jednak wyjątkiem. Innym przewodnikiem na wyspie jest Deo, który sam określa się mianem... "czarnego Polaka". Na jednym z nagrań opublikowanych na YouTubie postanowił podzielić się swoją historią. Wyjaśnił, że po studiach przeprowadził się na Zanzibar, gdzie zaczął pracować w sklepie z pamiątkami. Tam spotkał Polaka, który zatrudnił go do pracy przy budowie hotelu. Wówczas, aby uniknąć nieporozumień, postanowił rozpocząć naukę języka. 

Domyśliłem się, że jak jutro nie będę wiedział, co to jest młotek, to stracę pracę

- mówił.

 

Deo kupił zeszyt i zaczął zapisywać wszelkie niezbędne słowa. Już po czterech miesiącach systematycznej nauki mógł bez problemu dogadywać się z pracownikami z Polski. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: