Prawdziwe oblężenie w Tajlandii. Mieszkańcy skarżą się na Rosjan. "Zawładnęli biznesem turystycznym"

W wyniku inwazji Rosji na Ukrainę, wiele krajów zamknęło się na przyjezdnych z kraju agresora. Jednak niektóre miejsca, jak np. Tajlandia, zaczęły opierać odbudowę turystyki po pandemii właśnie na Rosjanach. Teraz w planach władz jest także akcja promocyjna w państwach, którym nie przeszkadza takie rozwiązanie.

Wojna w Ukrainie, słabnący rubel i sankcje sprawiły, że rosyjscy turyści mają coraz mniej możliwości podróżowania. Naprzeciw postanowiły wyjść im władze Tajlandii. Teraz Rosjanie nie muszą przejmować się wizą, pod warunkiem że ich pobyt nie przekroczy 90 dni. Podobny przywilej zaoferowano również przyjezdnym z innych, wybranych krajów. 

Zobacz wideo Statek wycieczkowy z Rosjanami przywitany protestem w gruzińskim porcie

Tajlandia walczy o turystów

Jak informuje voanews.com, w 2023 roku do Tajlandii przyleciało prawie milion Rosjan, a przedłużenie ruchu bezwizowego może sprawić, że będzie ich jeszcze więcej. 

W tej chwili pozytywnie oceniamy rynek rosyjski. Fakt, że Aeroflot zwiększył liczbę lotów do Phuket, daje mi nadzieję, że tej zimy zauważymy silny rynek rosyjski

- mówił Ranjeet Viswanathan, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w hotelu na Phuket. 

"Rzeczypospolita" zauważa, że odwiedzających wciąż jest zbyt mało, by kraj mógł powrócić do poziomu sprzed pandemii. Z tego też powodu władze wpadły na pomysł, by przeprowadzić akcję promocyjną w państwach, których mieszkańcom nie przeszkadza obecność obywateli kraju Putina. Mowa tu o takich kierunkach, jak Chiny, Kazachstan, Indie czy Tajwan. Zaproponowano im bezwizowe warunki wjazdu, a także wydłużono otwarcia klubów nocnych w popularnych turystycznie miejscowościach. 

Mają dość turystów z Rosji

Jednak nie wszyscy zadowoleni są z "rosyjskiego oblężenia". Obywateli Tajlandii martwi fakt, że wielu przyjezdnych pozostaje na miejscu i otwiera konkurencyjne biznesy. Dodatkowo pracują nielegalnie, ulicami zawładnęły seksworkerki z Rosji, a ceny nieruchomości skoczyły w górę. 

Zawładnęli biznesem turystycznym na Phukecie. Jeżdżą własnymi autami, które nie posiadają licencji na przewóz osób. Wożą rosyjskich turystów, którzy zgłaszają się do nich dzięki specjalnym aplikacjom, do których my, Tajowie nie mamy dostępu i oferują usługi tańsze o 20 proc.

- mówił w telewizji Al Jazeera Prayut Thongmusik, prezes stowarzyszenia kierowców mikrobusów na Phukecie cytowany przez "Rzeczypospolitą".

Podobnie sytuacja wygląda m.in. na indonezyjskiej wyspie Bali. Mieszkańcy skarżą się, że obywatele Rosji zabierają im pracę, naruszają przepisy wizowe i nie szanują ich kultury. Jak informował w maju rzecznik policji - Stefanus Satake Bayu to także oni byli rekordzistami w popełnianiu największej liczby wykroczeń na drodze wśród cudzoziemców. Rosjanie jeżdżą bez prawa jazdy, manipulują tablicami rejestracyjnymi, ignorują znaki drogowe i podróżują na motocyklach bez kasków w więcej niż dwie osoby. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

Więcej o: