41-letni Ian Timbrell prowadzi liczne warsztaty i szkolenia w placówkach edukacyjnych w Wielkiej Brytanii. Jak wyjaśnił w poście opublikowanym 16 listopada, podczas ostatniego wyjazdu służbowego zatrzymał się w walijskim miasteczku Aberystwyth. Zarezerwował przez Airbnb pokój w prywatnym domu, w którym przebywał jeszcze jeden gość. Szybko odkrył, że jego pobyt pozostawiał wiele do życzenia.
Podczas pobytu poza domem Brytyjczyk dokonał zaskakującego odkrycia. Okazało się, że w jednym z pomieszczeń znajdowała się ukryta kamera. Na zdjęciu opublikowanym przez niego w mediach społecznościowych, możemy zobaczyć urządzenie schowane pomiędzy dwiema poduszkami sofy.
Ok, to normalne czy dziwne? Moje Airbnb ma kamerę obserwującą cały salon. Czy zrobiłem źle, że ją odłączyłem? Wygląda mi to na ogromne naruszenie prywatności!
- napisał w poście.
Wkrótce przekonał się, że to nie koniec jego problemów. W kolejnym materiale poinformował, że kuchnia w mieszkaniu została zaatakowana przez... muchy. Na filmie widzimy podłogę pokrytą licznymi owadami. "To jest odrażające" - powiedział.
Ostatecznie mężczyźnie udało się znaleźć alternatywne zakwaterowanie. Postanowił także zgłosić incydent serwisowi Airbnb, który poważnie podchodzi do kwestii kamer w wynajmowanych mieszkaniach. Jak czytamy na stronie internetowej, urządzenia rejestrujące są dozwolone, pod warunkiem że zostały "wyraźnie opisane w ofercie i nie naruszają prywatności innych osób". Nie mogą znajdować się zatem w sypialniach ani łazienkach.
Jak wyjaśnił przedstawiciel Airbnb w oświadczeniu dla "Independent", gospodarz miejsca, w którym zatrzymał się Timbrell, umieścił w ofercie informację na temat obecności i lokalizacji kamery. Mimo to firma zapewniła mu wsparcie, a właściciel zwrócił pełną kwotę pieniędzy. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.