Do wspomnianego zdarzenia doszło w miniony czwartek, 28 września. Jak poinformował serwis Edinburgh Live, tego dnia Chrissy Hart z Bostonu miała wylecieć z Edynburga do Stanów Zjednoczonych. Jednak kiedy o poranku spakowała swoje rzeczy i opuściła pokój, z przerażeniem odkryła, że jej podróż nie odbędzie się zgodnie z planem.
40-latka wyjaśniła, kiedy zmierzała do recepcji, by się wymeldować, winda gwałtownie się zatrzymała. Zaniepokojona kobieta natychmiast skorzystała ze specjalnego przycisku i skontaktowała się z lokalnym technikiem. Okazało się, że pracownik był zajęty, a ona musiała oczekiwać na pomoc przez kolejne 70 minut.
Było ciepło i niewygodnie - dalekie od ideału. Ostatecznie udało mi się zachować względny spokój. Sama siebie zaskoczyłam
- relacjonowała Amerykanka na łamach Edinburgh Live.
W wyniku niefortunnego zdarzenia turystka nie zdążyła na lot do Dublina, skąd miała dalej udać się do Bostonu. Jedynym sposobem na powrót jeszcze tego samego dnia było zarezerwowanie późniejszego połączenia... za 500 funtów (około 2,6 tys. zł).
Chrissy przyjechała do Edynburga na sześć dni w ramach pracy z Together for Girls, organizacją non-profit, której celem jest walka z przemocą wobec młodych kobiet i dziewcząt. To właśnie pracodawca zarezerwował jej nowe loty, co oznaczało utratę funduszy potrzebnych na kampanie i projekty. Teraz 40-latka apeluje do sieci Marriot, która prowadzi hotel Moxy, by pokryła nieprzewidziany wydatek.
Przedstawiciel hotelu potwierdził, że prowadzi dochodzenie w sprawie incydentu. "Pracowaliśmy tak szybko, jak mogliśmy, aby rozwiązać problem z windą i odwieźć gościa na lotnisko. Przeprosiliśmy za opóźnienie i zgodziliśmy się pomóc w pokryciu kosztów za alternatywne loty" - poinformował rzecznik. Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.