Podróżujący samolotami na starają się zaoszczędzić na podróżach na różne sposoby. Często wybierają niskobudżetowe linie lotnicze, takie jak WizzAir czy Ryanair, gdyż oferują one bilety w atrakcyjnych cenach. Wiele osób stara się również korzystać z tzw. trików podróżniczych. Choć nierzadko przewoźnicy przymykają na nie oko, to może się zdarzyć, że sprytna sztuczka nie wypali, przynosząc więcej problemów niż korzyści. Przekonała się o tym pewna amerykańska turystka.
Theresa McKinney w listopadzie 2021 roku planowała udać się w swoją pierwszą solo podróż jako blogerka podróżnicza. Na kierunek obrała popularne hiszpańskie miasta: Madryt, Kordobę i Sewillę. Swoją wycieczkę miała zacząć z rodzinnego Cleveland. Czekała ją również przesiadka na lotnisku w Newark w stanie New Jersey. Plany rodzinne spowodowały jednak, że ostatecznie wyleciała nie z Cleveland, a z Bostonu.
Prosta zmiana w rezerwacji biletu kosztowałaby ją jednak aż 900 dolarów (niemal 4 tys. złotych). Postanowiła więc "przechytrzyć" linie lotnicze. Zarezerwowała tani bilet lotniczy innego przewoźnika z Bostonu do Newark, całkowicie omijając pierwszą część swojej oryginalnej podróży, czyli lot z Cleveland. Myślała, że dzięki tej prostej strategii uda jej się sporo zaoszczędzić. Jakież jednak było jej zaskoczenie, kiedy w Newark okazało się, że przewoźnik anulował jej lot do Madrytu, ponieważ nie stawiła się w samolocie z rodzinnego miasta. Kobieta miała do wyboru dwie opcje: zrezygnować z wymarzonej podróży do Hiszpanii lub dopłacić horrendalną kwotę. Wybrała pierwszą opcję. "Patrząc wstecz, widzę, że najlepszy byłby powrót z Bostonu do Cleveland w celu załapania się na pierwotny lot. Teraz jestem świadoma, że skiplagging nie jest dozwolony. Już nigdy więcej tego nie spróbuję", zdradziła w rozmowie z insider.com.
Skiplagging to popularna forma rezerwowania lotów. Polega ona na tym, że podróżny zamiast biletu do docelowego miasta, wybiera inny - tańszy, z przesiadką na lotnisku, do którego chce dotrzeć. Po dotarciu do celu po prostu nie kontynuuje podróży. Ten podróżniczy trik pozwala zaoszczędzić setki lub nawet tysiące złotych. Mimo że "trik" jest teoretycznie legalny, to przewoźnicy go nie cierpią. Theresa McKinney wypróbowała nieco alternatywną wersję skiplaggingu i - jak widać - nie wyszła na tym zbyt korzystnie. Planując podróż, trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników, w tym to, czy próba zaoszczędzenia na bilecie lotniczym nie okaże się zgubna dla naszego portfela. Więcej podobnych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl